sobota, 11 lutego 2017

Rozdział 3

Przeglądałam uważnie swoją szafę, wyciągając z niej wszystkie sukienki jakie tylko miałam. Te przewiewne na lato i bardziej urocze niż uwodzicielskie, odkładałam na krzesło przy toaletce. A te które, w których od razu widziałam Maggy, kładłam na łóżko.
-Powinnaś przymierzyć tą.
Podeszłam do przyjaciółki i przyłożyłam sukienkę do jej ciała. Była w kolorze pudrowego różu i pasowała do jej nowego koloru włosów. Cofnęłam się o krok, wyobrażając sobie, jak by w niej wyglądała.
-Zamknęłaś drzwi?
-Justin nie wejdzie.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i Maggy zaczęła się rozbierać. Widziałam, że odrobinkę chyba się stresuje, z czego chciało mi się śmiać. Zawsze była i nadal jest pewna siebie, ale tym razem chyba chciała naprawdę dobrze wypaść. Denerwowała się.
-Nie zmieszczę się w nią. Nie mam takiej talii jak Ty.
-Maggy, zmieścisz się!
Przekręciłam oczami, gdy zaczęła marudzić, nawet jej jeszcze na siebie nie zakładając. Zastanawiałam się, w co ja właściwie mam się ubrać. O tym jeszcze nie pomyślałam.
-Zapniesz?
Maggy odwróciła się, a ja zapięłam zamek. Wygładziła materiał i odeszła kilka kroków, by przejrzeć się w lusterku. Wyglądała naprawdę rewelacyjnie. Odwróciła się tyłem, uważnie się przeglądając. Spojrzała na mnie nagle poważnie i zrezygnowana usiadła na łóżku. Wyciągnęła przed siebie nogi i zaczęła bawić się swoimi palcami. Nie miałam pojęcia skąd ta nagła zmiana humoru i nastawienia. Szybko usiadłam obok niej, spoglądając na nią.
-Maggy, co się dzieję? Sukienka Ci się nie podoba? Możesz przymierzyć inną.
-Nie nie, nie chodzi o to. Sukienka jest piękna.
Uśmiechnęła się pod nosem, ale po chwili znowu zrobiła się poważna.
-To o co chodzi?
Wzięła głęboki oddech i położyła się na pościeli, gapiąc się w sufit. Ja także wdrapałam się na łóżko i usiadłam, czekając aż zacznie mówić. Wiedziałam, że w końcu zacznie, a nie chciałam być nachalna. Nie musiałam zbyt długo czekać.
-O Ciebie. I Justina.. i Charlesa i o wszystko. Masz cudowną rodzinę, syna, męża. Masz dobrą pracę i jesteś śliczna. A ja.. mam prawie dwadzieścia pięć lat i nadal stoję w miejscu. Nie mam nawet faceta.. Jeśli jakiś już się trafi, to okazuje się zwykłym palantem. I tak w kółko.
Otworzyłam usta i delikatnie odkaszlnęłam. Nie miałam pojęcia co powiedzieć i skąd się w niej to tak nagle wzięło. Położyłam się obok i spojrzałam na nią. Poczuła na sobie mój wzrok i ona także na mnie spojrzała.
-Maggy, to.. to nie tak. To Ty wszystko widzisz w czarnych barwach. Ty też masz dobrą pracę i .. facet.. facet się znajdzie, prędzej czy później. Widocznie musisz poczekać na tego jedynego.
To co próbowałam powiedzieć ani trochę się nie kleiło. Było mi aż głupio, że nie potrafię powiedzieć niczego sensownego, żeby ją pocieszyć. Domyślałam się o czym teraz myśli. To Dylan był dla niej tym jedynym, ale bałam się zacząć ten temat, może to całkiem by ją dobiło. Nie miałam pojęcia jak na to w tej chwili zareaguje.  Maggy przekręciła oczami i znów spojrzała w sufit. Przyjaciółka westchnęła głośno i znów zaczęła mówić.
-Chloe, ja nawet nie pamiętam imienia faceta, z którym się ostatnio przespałam.
Odwróciłam od niej wzrok, robiąc wielkie oczy. Było mi jej żal, bo oczywiście zasługiwała na normalnego faceta, a nie takiego, który jedynie ją wykorzysta.
-A po za tym jestem totalną wariatką.
-Maggy, nie jesteś wariatką.
Wstała z łóżka, a ja podniosłam się siadając, i przyglądając się co ona właściwie wyprawia. Podciągnęła sukienkę i złapała za majtki, lekko je osuwając na dół. Otworzyłam szeroko usta i wstałam z łóżka. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Tatuaż?
-Zrobiłam to po alkoholu. Jakaś kretyńska gwiazdka..
Powiedziała tonem, jakby sama była zażenowana swoim zachowaniem.
-Zrobiłaś sobie gwiazdkę? I do tego.. w tym miejscu? Zwariowałaś.
Zaczęłam się śmiać, a Maggy naciągnęła z powrotem sukienkę i siadła obok mnie. Uśmiechała się szeroko, przyglądając mi się.
-Kiedyś razem robiłyśmy zwariowane rzeczy.
-Maggy..
-Nic nie mów. Rozumiem.
Przerwała mi, uśmiechając się. Wiedziałam, że to nie szczere. Spuściłam wzrok, przygryzając lekko wargę. Ja naprawdę nie wiedziałam co jej powiedzieć.
-Tęsknie za Dylanem.
Podniosłam na nią szybko wzrok i widząc jej załzawione oczy, mocno się do niej przytuliłam. A jednak.
-Maggy, Kochanie, wszyscy za nim tęsknimy. I wiem, że.. nadal Ci ciężko, ale pamiętaj, że zawsze masz mnie. Zawsze będziemy się przyjaźnić, aż do śmierci. Nikt nie stanie nam na drodze. Znajdziesz w końcu tego właściwego faceta, tylko sama musisz sobie na to pozwolić.. nie możesz się przed tym zamykać. Dylan na pewno by tego chciał. Chciałby, żebyś była szczęśliwa.
Maggy wytarła pośpiesznie łzę, która spłynęła jej po policzku i uśmiechnęła się. Ja do niej także.
-Masz rację. Dziękuję.
Przytuliła mnie mocno, po czym wstała szybko i udając, że w ogóle nie było rozmowy okręciła się i stanęła jak modelka.
-To co, ta może być?
Wpadł mi nagle do głowy pewien pomysł. Podeszłam do szafy i stając na palcach sięgnęłam po pudełeczko, które leżało na najwyższej półeczce. Rozpakowałam je i wręczyłam Maggy ułożoną starannie sukienkę.
-Ta będzie idealna. Jeszcze jej na sobie nie miałam, powinna pasować.
Była ciemno zielonego koloru, przylegająca do ciała, z wycięciami po bokach. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc jej minę.
-Możesz ją wziąć. Jest twoja.
Chciałam jej jakoś poprawić humor. Maggy rozłożyła ją przed sobą i uśmiechając się przygryzła zadowolona wargę. Rzuciła mi się nagle na szyję mocno ściskając. Zaśmiałam się i też ją przytuliłam.
-Jest śliczna. Dziękuję, Chloe.
Przytulałyśmy się tak długo, aż nie przeszkodziło nam w tym pukanie do drzwi.
-Możemy wejść?
Usłyszałyśmy głos Charlesa i uśmiechnęłyśmy się do siebie. Drzwi uchyliły się, a do sypialni wszedł Justin, trzymający małego na rękach. Był już ubrany w swoją ulubioną piżamę w Spider Mana, a w rękach trzymał zabawkę robota.
-Przyszliśmy powiedzieć dobranoc.
Podeszłam bliżej, a Charles przetarł oczy ze skwaszoną miną. Pogłaskałam go po włosach, przyglądając mu się. Był jakiś niezadowolony i minę miał jak do płaczu.
-Skarbie, coś się dzieję?
Pokiwał przecząco głową, ale za chwilę schował twarz w szyi Justina marudząc pod nosem. Justin odsunął go od siebie, żeby na niego spojrzeć.
-Ej, Kochanie, coś Cię boli?
-Brzuch.
Odpowiedział szybko, upuszczając przy tym robota. Spojrzeliśmy z Justinem na siebie, a ja błagałam w duchu, żeby to tylko nie był jakiś wirus czy cokolwiek do tego podobnego. Charles strasznie znosił choroby a mi łamało się serce, gdy patrzałam jak cierpi. Podniosłam zabawkę oddając ją właścicielowi.
-Mogę spać dzisiaj z Wami?
-Oczywiście, Słoneczko. Zaraz przyjdę dobrze?
Pocałowałam go w policzek, a Justin uśmiechnął się do mnie.
-Pójdę przeczytać mu coś i posiedzę z nim dopóki nie zaśnie, mam nadzieję, że mu przejdzie. Ty możesz się dalej szykować.
-Okej.
Odpowiedziałam, ale nie byłam już taka chętna na jakiekolwiek kolacje. Miałam nadzieję, że Charlesowi przejdzie i nie jest to nic poważnego.
-Weź mu do sypialni jakiegoś pluszaka.
Krzyknęłam, gdy byli już na korytarzu.
-Cholera.
Powiedziałam pod nosem i ruszyłam do łazienki

***

Usłyszałam dzwonek do drzwi, i ruszyłam biegiem otworzyć. Miałam ogromną nadzieję, że to nie przeszkodziło w usypianiu Charlesa. Uśmiechnęłam się, gdy ujrzałam wesołego Davida. Jak zawsze pocałował mnie na powitanie w policzek i wszedł do środka.
-Przyniosłem wino. Ślicznie dziś wyglądasz.
Przygryzłam wargę, ale zaraz szybko ją puściłam. David lubił mnie zawstydzać, ale bardzo lubiłam jego towarzystwo. On ciągle miał dobry humor.
-Dziękuję. Ehm.. Justin za chwilkę przyjdzie, tylko usypia Charlesa.
Weszliśmy do salonu a Maggy wstała od razu z kanapy. Uśmiechnęłam się widząc jak na siebie patrzą. Zastała niezręczna cisza, więc postawiłam ich sobie przedstawić.
-Maggy, to David. David, Maggy, moja przyjaciółka.
David pocałował ją w policzek, a Maggy z nerwów założyła kosmyk włosów za ucho.. Ona naprawdę się denerwowała. Cholera, gdzie moja pewna siebie Maggy?
-Przepraszam, ale muszę iść na chwilę do chłopaków. Charles jest chory, i..
-Jasne, idź.
David przerwał mi, a ja uśmiechnęłam się tylko i wymieniając z Maggy ostatnie spojrzenie, ruszyłam na górę. Staram się iść korytarzem jak najciszej, i gdy miałam już otwierać drzwi od sypialni, Justin je otworzył, wychodząc na palcach. Przyłożył palec do ust, dając mi znać, że mam być cicho. Cofnęłam się o krok, a Justin zamknął drzwi.
-Co z nim?
Zapytałam szeptem i oparłam się o ścianę. Justin podszedł do mnie i delikatnie pocałował mnie w czoło.
-Ciężko było mu zasnąć. Boje się, żeby to nie było coś poważniejszego. Ma rozpalone czoło, to chyba gorączka. Jeśli nie przejdzie mu, trzeba będzie jechać do szpitala.
Zacisnęłam powieki, a Justin objął mnie i przejechał knykciami po moim policzku.
-Nie martw się, będzie okej. Miejmy nadzieję, że to mu przejdzie.
-On nie znosi szpitali chyba bardziej niż ja.
Wzięłam głęboki oddech  i ułożyłam usta w cienką linię. Justin złapał za mój podbródek i nachylił się, by delikatnie mnie pocałować. Uśmiechnęłam się.
-Niech śpi, nie przejmuj się Skarbie. Chodź.
Justin splątał nasze palce i najciszej jak się tylko dało zeszliśmy na dół.

***

-Nie, dziś dziękuję.
Justin odsunął od siebie swój kieliszek, marszcząc brwi. To nie był zdecydowanie wieczór na takie spotkania. Wiedziałam, że Justin martwił się Charlesem, ale próbował nie dać tego po sobie poznać, chciał mnie uspokoić. Jak na razie Charles spał od jakiejś godziny i miałam nadzieję, że mu się poprawiło. Chciałam do niego zajrzeć, ale bałam się, że gdy tylko otworzę drzwi, obudzę go. Maggy z Davidem zaczęli się naprawdę dobrze dogadywać, ale wiedziałam doskonale, że to wino dodawało im więcej odwagi. Maggy nie była już taka nieśmiała.
-Nadal jeździsz na desce? Słyszałam od Chloe, że przyjaźnicie się z Justinem od dawna.
Maggy spojrzała na mnie a ja się uśmiechnęłam. Tak. Doskonale pamiętam jak go poznałam. Justin już dawno z tego zrezygnował. Nie słuchałam już odpowiedzi Davida. Przyglądałam się Justinowi. Nabijał leniwie sałatkę na widelec słuchając co przyjaciel ma do powiedzenia i tylko przytakiwał, śmiejąc się pod nosem. Odkąd urodził się Charles właściwie zrezygnował z naprawdę dużo rzeczy. Od tego momentu nie widziałam go grającego ani w koszykówkę ani na niczym jeżdżącego. Ale nie zwracałam na to uwagi chyba dlatego, że przez ten cały czas wydawać się być szczęśliwy. Naprawdę zaangażował się w rolę ojca i chętnie się na to patrzyło. Charles go uwielbiał, a on spędzał z nim każdą wolną chwilę. Zrobiło mi się nagle smutno, gdy pomyślałam jak ciężko jest Maggy. Ja naprawdę miałam wspaniałą rodzinę. Nie wyobrażałam sobie życia bez Justina, tak jak ona bez Dylana. Pewnie nawet do końca nie mogłam sobie zdać sprawy jak bardzo cierpiała. Mimo tego, że byłam teraz najszczęśliwsza na świecie, to brakowało mi tamtych czasów. Gdy trzymaliśmy się we czwórkę. Były dobre i złe chwilę, ale to nas nie rozdzielało. Mimo nieporozumień zawsze i Dylan i Justin mogli na sobie nawzajem polegać. Byłam pewna, że Justin już nigdy nie znajdzie tak dobrego przyjaciela jak Dylan. Ten dzień był pewnie jego najlepszym i jednocześnie najgorszym dniem w życiu. Nawet nie zdążyłam się dowiedzieć o zaręczynach Dylana z Maggy, a jego już nie było. Ocknęłam się nagle, gdy Justin na mnie spojrzał.
-Wyjdziemy na zewnątrz.
Uśmiechnął się do mnie, i zorientowałam się, że David chciał, aby Justin wyszedł z nim na papierosa.
-Tak, jasne.
Odpowiedziałam uśmiechem, i gdy już zostałyśmy same ruszyłam do kuchni. Miałam ochotę na ciepłe kakao. Ten wieczór naprawdę był zwariowany, ale cieszyłam się, że chociaż Maggy z Davidem dobrze się bawią. Byli już po kilku lampkach wina. Maggy siadła przy barze kuchennym, przyglądając mi się, jak nastawiam mleko na gaz. Nie przestawała się uśmiechać.
-Dlaczego ciągle się tak szczerzysz?
Maggy ocknęła się, poprawiając się na krześle. Nic nie odpowiadała. Zaśmiałam się.
-Podoba ci się?
-Jest w wieku Justina?
Pokiwałam twierdząco głową, krzątając się od szafki do szafki.
-Jest uroczy. Dobrze mi się z nim rozmawia. Jest zabawny. I przystojny. Ciągle się uśmiecha.
-Ciekawa jestem jak zareaguje na Twoją gwiazdkę.
-Eeeej.
Odpowiedziała udając oburzoną i obie się zaśmiałyśmy. Oczywiście tylko się z nią droczyłam, ale Maggy przygryzła wargę na myśl o tym. Jej życie było ostatnio naprawdę szalone i nieodpowiedzialne. Spojrzałyśmy na chłopaków wchodzących do kuchni. David oparł się o blat obok Maggy zagadując ją, a Justin spojrzał na mnie niepewnie. Wsłuchałam się, i już wiedziałam, że z góry dobiega płacz Charlesa. Odstawiłam pudełeczko z kakao i ruszyłam z Justinem na schody. Obydwoje prawie wbiegliśmy do sypialni. Charles leżał w łóżku i zanosił się płaczem, przecierając oczy.
-Skarbie co Cię boli, brzuszek?
-Tak i jest mi nie dobrze.
Justin wziął Charlesa na ręce i przytulił go do siebie.
-Będzie chyba wymiotował, zadzwoń do lekarza.
Wyjął z tylnej kieszeni spodni telefon i dał mi go szybko. Ruszył z nim do łazienki, a ja nerwowo wystukałam numer. Nienawidziłam, gdy Charles musiał cierpieć przez jakieś dolegliwości. Momentami aż krztusił się płaczem.

-Nie płacz, Skarbie. Zaraz będzie lepiej.
_______________________________

NIESTETY KOŃCZĘ JUŻ FERIE :'((((( WIĘC ROZDZIAŁY WRACAJĄ DO NORMY, DODAWAĆ JE BĘDĘ JAK ZAWSZE - SOBOTA WIECZÓR LUB NIEDZIELA :) 
JEŚLI JEDNAK COŚ MI PÓJDZIE NIE PO MOJEJ MYŚLI I ROZDZIAŁ NIE POJAWI SIĘ, ZROZUMCIE MNIE PROSZĘ :) MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBAŁ, UDANEJ SOBOTY KOCHANI <3

15 komentarzy:

  1. Biedny Charles chory :-( Cudo

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny biedny Charles też nie nawidze być chora
    A co do tej strony to musisz coś zobaczyć bo ktoś kopiuje twoje opowiadania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najlepiej jakbyś napisała do mnie na aska :) @chloe_biieber byłabym bardzo wdzięczna

      Usuń
  3. Wpisz w Google Sandra129900 i pierwszy link

    OdpowiedzUsuń
  4. Żeby tylko mu nic poważnego nie byli 😔 Biedactwo 😭😭 ale Justin w roli tatusia yo cudo 😂😍😍 i jasne ze cię rozumiemy ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba już zdążyłaś zapamiętać moją opinię na temat twojego pisania , za każdym razem mnie zaskakujesz💕

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu to było genialne, norawde... Justin jako tatuś, normalnie brak słów 😍
    Jejku na samym poczatku zaczelam ryczec, serio... Jak była wzmianka na temat Dylana i Maggy 😫 Jejku niech ktoś mnie tak z całej siły walnie, bo ja dalej nie mogę w to uwierzyć..!! 😫😫😥
    A ten mały , jest orzesłodki..! Sama chciałabym mieć takiego synka 😍 oby mu nic nie było 😊😎😍

    OdpowiedzUsuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)