niedziela, 17 września 2017

Rozdział 30

Chloe
Oparłam kule z boku zlewu, próbując utrzymać równowagę. Miałam nadzieję, że zdążę wrócić do łóżka, zanim ktokolwiek zauważy, że mnie nie ma. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się, że naprawdę musiałam siusiu a robienie tego w takich okolicznościach do jakich byłam zmuszona, były lekko krępujące. Poza tym nie rozumiałam, dlaczego cały czas byłam podłączona do tych wszystkich kabelków, skoro nie było ze mną już tak źle. Nie mogłam doczekać się, aż Justin przyjedzie z moimi rzeczami i w końcu opuszczę to miejsce. Puściłam wodę i spojrzałam w lusterko. Chyba nie wyglądałam najlepiej, przerażały mnie zadrapania na policzku. Miałam też podkrążone jak nigdy oczy i bladą cerę. Nie mogłam na siebie patrzeć. Złapałam się kurczowo zlewu, gdy usłyszałam, że ktoś głośno zamyka drzwi od sali.
-Chloe?
Maggy. Chciałam złapać kulę, ale osunęła mi się na ziemię, robiąc przy tym trochę hałasu. Zakręciło mi się w głowie i poczułam ból. Nie zdążyłam się zorientować kiedy przyjaciółka wparowała do łazienki.
-Chloe, wszystko w porządku?
-Tak, zakręciło mi się jedynie w głowie.
Wyjaśniłam pośpiesznie, gdy spojrzałam na jej przerażony wyraz twarzy. Złapałam się odruchowo za głowę, miałam przez chwilę wrażenie, że się przewrócę.
-Dlaczego w ogóle wstajesz sama z łóżka? Mam zawołać lekarza?
-Nie. Jest Justin?
-Rozmawia z pielęgniarką.
Maggy podała mi kule a ja uśmiechnęłam się. Byłam pewna, że jeżeli się wygada, Justin zmieni zdanie. Nie mogłam do tego dopuścić.
-Nie mów mu, ok? Jest w porządku.
Wyprostowała się, patrząc na mnie z nieodgadnionym wzrokiem. Chyba myślała nad moją prośbą i zastanawiała się jednocześnie czy naprawdę nic mi nie jest. Pokiwała lekko zauważalnie głową a ja poczułam ulgę.
-Przepuścisz mnie?
Maggy z prędkością światła zeszła mi z drogi, przyglądając się temu, jak radze sobie z kulami. Gdy weszłam do sali, zauważy9łam rozglądających się po pomieszczeniu Justina i zabawnego, młodego lekarza. Wiedziałam, że za chwilę zostanę zawalona pytaniami, albo co gorsza dostanę ochrzan, musiałam przemówić pierwsza.
-Jestem gotowa.
Uśmiechnęłam się szeroko mając nadzieję załagodzić sytuację.

***

Siedziałam na miejscu pasażera, pochłaniając wzrokiem wszystko co tylko minęliśmy na drodze, miałam dość siedzenia w czterech ścianach. Mimo, że słońce się schowało, pogoda i tak była przyjemna. Wróciłam do świata żywych, gdy Justin znów położył dłoń na moje udo. Co pięć minut zwracał na siebie moją uwagę, pytając wzrokiem, czy oby na pewno nic mi nie jest i niczego nie potrzebuje, mimo że jechaliśmy dopiero piętnaście minut. Położyłam swoją dłoń na jego, splatając przy tym nasze palce i uspakajając go tym. Maggy siedziała z tyłu i prawie w ogóle się nie odzywała. Chciało mi się śmiać, gdy Justin przywołał jej temat, zupełnie jakby czytał mi w myślach.
-Coś jej chyba dolega. Gdy wcześniej zajmowała Twoje miejsce, buzia jej się nie zamykała. Trochę zaczynam się martwić.
-Bieber, ja to słyszę.
Skomentowała Maggy i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam za ramię, a przyjaciółka wysłała buziaka w powietrze, pod moim adresem. Odpowiedziałam jej szczerym uśmiechem.
-Rozmawiałeś z moimi rodzicami?
Spojrzałam na skupionego za kierownicą Justina. Uniósł brwi, układając usta w cienką linię. Nie wiedziałam za bardzo co ma na myśli.
-Tak. Podobno nalegałaś, żeby jak najszybciej wrócili do domu, więc kupiłem bilety. Sam w drodze do domu zawiezie ich na lotnisko.
-Dzisiaj?
-Tak, wieczorem.
Justin spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał mojego zaskoczenia. Przecież tego właśnie chciałam. Poczułam skręcanie w brzuchu i potrzebę wyjaśnienia mu tego. Zabrałam swoją dłoń z dłoni Justina. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie chciałam, żeby mama zawalała przeze mnie pracę. To nie jest potrzebne, powiedziałam, że wystarczy, że Ty się mną zaopiekujesz.
-To prawda. Tego akurat możesz być pewna.
Uśmiechnął się a mi ulżyło. Przejechał kciukiem kilka razy po mojej nodze i zabrał rękę. Przygryzłam wargę, gdy podjechaliśmy pod dom. Gdy silnik zgasł, złapałam za klamkę, ale Justin uprzedził mnie, spoglądając surowym wzrokiem.
-Zaczekaj.
Wyszedł z auta, a ja obserwowałam jak szybko je okrąża, by znaleźć się po mojej stronie. Otworzyłam drzwi, a Justin ostrożnie złapał mnie na ręce i wyciągnął. Objęłam mocniej jego szyję, a Justin pocałował mnie w czoło. Maggy szybko znalazła się obok, zabierając ze sobą moje kulę. Teraz to naprawdę czułam się jak kaleka, gdy każdy obok mnie chodził i zachowywał się, jakbym była ze szkła. Nie było mi z tym do końca dobrze. Złapałam za klamkę, gdy Justin znalazł się przy drzwiach. Zanim za nią pociągnęłam spojrzałam na Justina, który mówił do mnie o wiele ciszej niż jeszcze przed chwilą.
-Cieszę się, że jesteś w domu.
Pocałował mnie w nos, a ja się zaśmiałam. Ja też się naprawdę z tego powodu cieszyłam. Nie sądziłam jednak, że wszyscy specjalnie dla mnie zbiorą się w jednym miejscu.
-Och, córeczko.
Mama wstała szybko z kanapy, gdy Justin wszedł ze mną do salonu. Nad wejściem na sklejonych kartkach papieru widniał kolorowy napis „Witamy w domu”.  Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy zdałam sobie sprawę ile pracy musiał włożyć w to mój syn. Miałam ochotę się rozpłakać. Justin ostrożnie postawił mnie na podłodze, a Maggy podała kule. Musiałam się do nich na jakiś czas przyzwyczaić.
-Mamo!
Charles wstał w podłogi, gdzie układał chyba puzzle i rzucił się biegiem w moją stronę. Justin w ostatniej sekundzie wyszedł przede mnie i podniósł go szybko na ręce. Było pewne, że gdyby nie jego interwencja, mogłabym nie ustać. Mama zaraz za nim, objęła mnie ostrożnie za szyję, i ucałowała w czoło. Zrobiło się nagle głośno, każdy z każdym zaczął dyskutować.
-Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę, mam nadzieję, że to dla Ciebie nie za dużo.
-Jest w porządku, mamo.
Spojrzałam na Justina, który postawił Charlesa na podłodze.
-Powoli.
Mały wtulił głowę w moje nogi, a Justin nachylił się do ucha, żebym mogła go bardziej słyszeć.
-Wiem, że potrzebny Ci spokój. Wszyscy wracają dziś do domu oprócz Maggy i Johnny’ego. Zaproponowałem, że mogą zostać w domu nad wodą, zostawiłem im klucze. Nie masz nic przeciwko?
Uśmiechnęłam się szeroko, bo nie spodziewałam się, że będzie taki miły w stosunku do Johnny’ego. Pokiwałam głową.
-Jasne, że nie. Cieszę się, że to zrobiłeś. Dziękuję.
-Nie dziękuj. Pójdę do auta po Twoje rzeczy.
Po raz kolejny pocałował mnie w włosy i zniknął. Spojrzałam na liczbę ludzi w salonie i wzięłam głębszy oddech.

***

Siedziałam na kanapie w salonie z Justinem i Johnnym, a Maggy u góry usypiała Charlesa. Pojutrze wyjeżdżali i powiedziała, że chce się nim jeszcze nacieszyć. Byłam trochę zmęczona, dopiero pięć minut temu dom zrobił się pusty. Mimo wszystko ciężko było mi się pożegnać z rodzicami. Zresztą z Samem i Ashley też. Widywaliśmy się sporadycznie. Justin siedział obok mnie i oparty o kanapę bawił się moimi włosami. Czułam, że brakuje mi jego dotyku, od kilku dni starał się na mnie uważać i obchodził się ze mną jak ze szkłem. Ale cieszyło mnie to, że dobrze dogadywał się z Johnnym, nie wiem co przez czas mojego pobytu w szpitalu zdążyło się zmienić, ale pasowało mi to. W sumie oprócz zmęczenia nie odczuwałam żadnych większych boleści. Naprawdę czułam się lepiej. Odwróciłam się w stronę schodów, gdy usłyszałam Maggy. Weszła do nas wolnym krokiem, uśmiechając się.
-Charles śpi jak aniołek. No a my chyba będziemy się zbierać. Musisz odpocząć.
Uśmiechnęłam się jedynie, wiedziałam że naprawdę dobrze mnie rozumie. Jedyne o czym teraz marzyłam to kąpiel w wannie. Byłam wdzięczna, że usypianie Charlesa mamy z głowy.
-Wpadniemy jutro.
Maggy zabrała swoją torebkę a pozostała dwójka wstała z kanapy. Chwyciłam za kulę, ale Justin mnie szybko powstrzymał.
-Nie trzeba, odprowadzę ich.
Uśmiechnął się i po chwili zostałam sama.
-Pa, Chloe. Do jutra.
-Papa.
Tak cudownie czułam się siedząc na swojej własnej kanapie w swoim własnym domu. Coś jednak nie pasowało mi w Justinie. Zastanawiało mnie czy to, że jestem w nienajlepszym stanie jest jedynym powodem, dla którego trzyma taki dystans. Spojrzałam w jego stronę, gdy wszedł z powrotem do pokoju. Podszedł do kanapy i kucnął przy oparciu obok mnie. Założył kosmyk moich włosów za ucho i zamyślony zmrużył oczy.
-Zmęczona?
-Odrobinę.
-Zanieść Cię do łóżka?
Zaśmiałam się cicho. W jego ustach brzmiało to tak, jakby było to czymś normalnym i na początku dziennym. Był kochany.
-Nie trzeba, poradzę sobie. Musze się do tego przyzwyczaić.
Spojrzałam na kulę. Miałam jednak na tyle szczęścia, że nie wylądowałam w gipsie. Za kilka dni powinnam chodzić o własnych siłach.
-To może jesteś głodna?
-Nie, chciałabym tylko wziąć kąpiel.
-Hmm.. Z mnóstwem piany i świeczkami?
-Ze świeczkami?
Uśmiechnęłam się, a Justin wstał i wziął mnie na ręce. Objęłam go za szyję, przyglądając się jego twarzy. Miał większy zarost niż zazwyczaj, włosy też były dłuższe. Przejechał swoim nosem po moim i wszedł na schody. Wydawało się, że noszenie mnie nie sprawia mu najmniejszego problemu.
-Chyba, że masz jakieś inne wymagania. Co do świeczek. Dziś jestem w stanie spełnić każdą Twoją zachciankę.
To brzmiało naprawdę kusząco. Jedyne czego tak naprawdę chciałam w tej chwili oprócz gorącej wody to zanurzyć palce w jego przydługich włosach i poczuć na skórze jego usta. Miałam dość tego dystansu. Musiałam jednak działać powoli.
-Dziękuję. Piana i świeczki w zupełności wystarczą.
-Się robi.
Justin wszedł do sypialni i lekkim kopnięciem nogi zamknął drzwi. W drodze do łazienki bacznie przyglądałam się sypialni, pachniało tu Justinem jeszcze bardziej niż zwykle. Chyba naprawdę zdążyłam się mocno stęsknić. Gdy weszliśmy Justin ostrożnie posadził mnie na pralce i pocałował w czoło. Znowu.. Odetchnęłam.
-Siedź tu przez chwilę i się nie ruszaj.
Pokiwałam twierdząco głową, a Justin zniknął za drzwiami. Wrócił po chwili z opakowaniem czerwonych i pomarańczowych świeczek. Przygryzłam z zadowoleniem wargę. Podszedł do wanny, puścił do niej wodę i nalał odrobinkę olejku jaśminowego. Od razu zrobiło się przyjemniej. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni ogień i zabrał się za rozstawianie świeczek po całej łazience. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Zamierzasz wykąpać się razem ze mną?
Odwrócił się w moją stronę i lekko uśmiechnął. Chyba się wahał.
-Proszę. Bardzo bym tego chciała.
Dodałam, bo czułam, że zastanawia się czy powinien. Nie wiedziałam dlaczego się tak zachowuje.
-Dobrze.
Zgodził się i wrócił do zapalania świeczek. Po chwili podszedł do światła i je zgasił. Łazienka w takim stanie była bajeczna. Wystarczająco jasna ale nie za bardzo. Podszedł do mnie i zaczął odpinać guziczki od bluzki. Poczułam dreszcz rozkoszy, mimo że na razie dotykał mnie jedynie przez materiał.
-Pomogę Ci się rozebrać.
Złapał za dół bluzki i przeciągnął mi ją powoli przez głowę. Skrzywił się lekko, gdy zobaczył małe zadrapania tuż pod moim ramieniem, na dekolcie. Były małe. Chciałam coś powiedzieć, ale stwierdziłam, że lepiej będzie gdy wcale się nie odezwę. Domyślałam się, że ma teraz w głowie to jak to się stało i przez kogo. Dla mnie było to już męczące, ale Justin nadal mocno się tym zadręczał.
-Co dalej?
Przerwałam ciszę, a Justin złapał za guzik od moich spodni i go odpiął. Robił wszystko bardzo powoli.
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Jak?
-Starasz się mnie w ogóle nie dotykać. Nie całujesz mnie.
Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, uchylając przy tym lekko usta. Spuściłam wzrok, gdy zobaczyłam w jego oczach ból. To wszystko było dziwne.
-Chloe..
-Bądź ze mną szczery.
Przez chwile był nadal poważny, ale zaraz się uśmiechnął. Lekko ale zauważalnie. Poczułam na policzku jego palce.
-Kochanie.. chodzi o to, że.. nienawidzę patrzeć na Ciebie w takim stanie.
Odruchowo chwyciłam za bluzkę, która leżała obok mnie. Justin zareagował natychmiast, zabierając ją ode mnie i rzucając na podłogę.
-Nie zrozumiałaś. Eh.. to trudne, ale.. chodzi mi to, że wiem, że to przeze mnie. W tym wszystkim chodzi o mnie. To przeze mnie dzieje się to wszystko. Jeśli ktoś z jakiegoś powodu chce mścić się na mnie, za cel obiera sobie Ciebie. Wie, że to dla mnie najgorsza kara. Wie, że jesteś moją największą słabością, i to zaboli mnie najbardziej. Nie radze sobie ze świadomością, że to przeze mnie. To tylko i wyłącznie moja wina. Gdyby nie ja, to nic takiego nie miałoby miejsca..
-Justin..
Przerwałam mu, bo nie dałam rady tego dłużej słuchać. Dla mnie to wcale nie było tak. Nie chciałam, żeby Justin się o to obwiniał.
-Boję się, że zrobię Ci większą krzywdę..
-Gdy mnie dotkniesz?
Chciałam coś jeszcze dodać, ale załamał mi się głos, gdy zabrał rękę. Potrzebowałam chwili, żeby się uspokoić. Wewnątrz. Panowała między nami cisza.
-To, że trzymasz się ode mnie z daleka boli jeszcze bardziej. Wszystko, czego pragnę i co naprawdę może mi pomóc to Twoja bliskość. Ty mi pomagasz a nie szkodzisz. Nie możesz myśleć, że to Twoja wina, bo tak wcale nie jest. „ W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i niezgodzie..” pamiętasz? Jestem częścią Ciebie, więc jestem w tym z Tobą. Więc pocałuj mnie w końcu.
-Chloe..
-Proszę..
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, a ja coraz bardziej potrzebowałam jego dotyku. Zamknęłam oczy, gdy przejechał powoli knykciami po moim policzku. Zjechał kciukiem w dół szyi i wplątał palce w moje włosy, odgarniając je przy tym do tyłu. Otworzyłam usta, gdy poczułam na skórze oddech Justina. Wstrzymałam na moment powietrze, gdy poczułam jego wargi na swoich. Moje dłonie szybko powędrowały do jego koszuli, gdy przybliżył się do mnie na centymetry. Pociągnął moje włosy lekko w dół, by móc pogłębić pocałunek. W jednej chwili z delikatnego jak piórko zmienił się w zachłanny i długo wyczekiwany. Justin podniósł mnie delikatnie i przesunął bardziej do ściany. Zsunął z mojego tyłka dżinsy i posadził mnie na zimnej powłoce. Ścisnął moje udo, a ja objęłam go w pasie jedną nogą. Czułam, że zaczyna mi brakować powietrza, ale nie chciałam przerywać pocałunku. Swoim zachowaniem Justin pokazywał jak bardzo za mną tęskni, mimo że jestem obok. Tak bardzo chciałam, żeby jego troski zniknęły.
-Kocham Cię Justin. I zawsze będę. To co się stało nie ma na to żadnego wpływu.
Mówiłam pomiędzy pocałunkami.




2 komentarze:

  1. Uffff dobrze ze chleo powili wraca do zdrowi ❤️❤️ A Justin to ideał ideałów 😂😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg to jest TAKIE piękne... Myślałam, że porycze się... „ W zdrowiu i chorobie, w szczęściu i niezgodzie..” , to takie piękne... <3

    Adm. /Misia

    OdpowiedzUsuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)