niedziela, 2 kwietnia 2017

Rozdział 8

Siedziałam na zewnątrz na drewnianych schodach, na altance i rozczesywałam powoli włosy. Trochę od niechcenia. Było odrobinę chłodno i ciemno, musiało być jakoś po dwudziestej trzeciej. Ale nie przeszkadzało mi to, siedziałam w szlafroku i czekałam, aż Maggy odpisze na mojego smsa. Mimo, że było późno, wiedziałam, że jeszcze nie śpi. Po części wcale nie wyrosła i momentami chciałabym wrócić razem z nią do dawnych czasów. Ale sekundę później zdawałam sobie jednak sprawę, że to czego tak naprawdę chcę, mam właśnie przy sobie. Odłożyłam szczotkę na bok, i chwyciłam za wibrujący telefon.
‘ Charles już dawno śpi. Tęsknie za Tobą, Chloe.’
Uśmiechnęłam się w pierwszej sekundzie, ale po chwili odrobinę spoważniałam, przygryzając wargę. Chciałam się nie rozkleić, a byłam w tym mistrzem. Płakałam przy każdej wzruszającej czy smutnej sytuacji. Przy każdym romantycznym filmie i po każdej kłótni. Jej słowa docierały do mnie o wiele głębiej niż sama sobie zdawałam z tego sprawę. Nie zasłużyła na to jak los pokierował jej życiem. Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej zaczęła wspominać Dylana. Może jej zwariowane i nie do końca odpowiedzialne życie zaczynało się zmieniać. Może wyrosła z głupich pomysłów.
‘Ja za Tobą też Maggy. Śpij dobrze.’
Wystukałam odpowiedź i sięgnęłam po lampkę wina. Naciągnęłam na ramiona mięciutki materiał i wsadziłam wolną rękę między uda. Mocniej zawiało. W wodzie odbijało się mnóstwo lampek i światełek. A drobniutki piasek połyskiwał oświecany księżycem. Usłyszałam coś i odwróciłam się szybko. Ujrzałam stojącego w progu Justina, lekko się uśmiechał. Odwróciłam się z powrotem w stronę plaży i usłyszałam jak podłoga delikatnie pod nim skrzypi.
-Dlaczego tutaj siedzisz? Jest dosyć chłodno, nie zimno ci?
Justin mimo swoich uwag usiadł obok mnie, a ja spojrzałam na niego i pokiwałam przecząco głową.
-Chodź do mnie.
Justin złapał mnie w pasie i bez żadnego problemu posadził sobie na kolanach. Odłożyłam kieliszek i spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnęłam się. Przejechałam dłonią po jego policzku i gładkiej brodzie. Justin też odpowiedział mi uśmiechem, wiedząc, że podoba mi się to, że się ogolił.
-Przyjemnie.
Justin zaśmiał się pod nosem i podniósł głowę, z zamiarem pocałowania mnie. Oparłam się o jego ramię, kontynuując podziwianie światełek.
-Więc, dlaczego siedzisz na zewnątrz?
Zamknęłam na chwile oczy, gdy zaczął jeździć dłonią w górę i w dół po moich plecach.
-Po prostu tu ładnie. Chce się nacieszyć tym widokiem.
-Jesteś smutna.
Skomentował to tylko w ten sposób, a ja wzięłam głębszy oddech.
-Czymś się martwisz?
Dodał, a ja bardziej wtuliłam się w jego ciało. Sama sobie zadałam pytanie czy rzeczywiście jestem smutna. Chyba odrobinkę tak, ale nie z mojego powodu. Z powodu Maggy.
-Myślałam o Maggy. To ona jest ostatnio smutna i przez chwilę pomyślałam, że.. nie powinnam jej wykorzystywać do pilnowania Charlesa.
-Skarbie, nie powinnaś tak myśleć. Oni oby dwoje lubią spędzać ze sobą czas, i jestem pewien, że Maggy nie odebrała tego w ten sposób.
Wyprostowałam się i spojrzałam na Justina. Pocieszająco przejechał nosem po moim policzku.
-Nie zrobiłam nic, czym .. bardziej zasłużyłabym sobie na to co mam, niż ona. Ja mam ciebie, a ona jest sama.
Przez chwilę oboje milczeliśmy i mi to odpowiadało, ale Justin postanowił przerwać ciszę.
-Zawsze przejmujesz się wszystkimi dookoła.. mi też brakuje Dylana, jak wszystkim, i.. to że jego temat jest ostatnio częściej poruszany też mnie dobija. To nie tak, że nie chce o nim pamiętać, bo nie jest tak.. był dla mnie jak brat, ale.. wszyscy musimy iść do przodu. I zrobiliśmy to, a teraz.. nie możesz winić się za to, że Maggy czuje się przygnębiona z jego powodu. Życie jest niesprawiedliwe, ale różnicie się od siebie. Zobaczysz, że Maggy sobie z tym poradzi. Z pomocą nas wszystkich. Może potrzebuje więcej czasu, żeby naprawdę zacząć coś nowego, ale nie uda jej się to, jeśli będzie się o to obwiniać. Obie nie możecie się o nic winić. Obawiam się, Skarbie, że nie możesz jej pomóc w ten sposób. Maggy potrzebuje czegoś innego. Twoja obecność w jej życiu na pewno dużo jej pomaga, i nie możesz zrobić nic więcej. Proszę cię, Słoneczko … rozchmurz się trochę, co?
Zarzuciłam Justinowi ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłam. Tak pięknie pachniał..
-Masz rację. Jak zawsze.
Zaśmiałam się pod nosem  i pocałowałam go w policzek.
-A teraz zabieram cię do łóżka. Masz strasznie zimne ręce.

***

Skuliłam się mocniej, naciągając na głowę pościel. Raziło mnie poranne słońce, i czułam, że materac za mną nagle się ugina. Czy Justina nie było w łóżku? Poczułam jego mokre usta na ramieniu.
-Czas wstawać, Kochanie. Mamy bardzo piękny dzień.
-Justin..
Wymamrotałam a Justin zaczął się śmiać. Naprawdę chciałam jeszcze zasnąć. Chociaż na dwie minutki.
-Zaplanowałem dla nas dzień. Ale musisz wstać.
-Która godzina?
Odsunął się, a ja pomyślałam, że mogę iść dalej spać. Naprawdę byłam niewyspana. Pewnie nie było jeszcze nawet dziewiątej. Po chwili poczułam jednak dłonie Justina pod pościelą. Pogłaskał mnie po udzie, dalej składając na moim policzku pocałunki.
-Jest po siódmej.
-Co? Justin, jest po siódmej!
Naciągnęłam na siebie kołdrę jeszcze bardziej, mimo że było mi pod nią już naprawdę gorąco. To możliwe, że o tej godzinie słońce już tak mocno świeci? Justin zaśmiał się.
-Kochanie, albo wstaniesz, albo sam Cię wyciągnę z tego łóżka.
-Nie zrobisz tego, ja jeszcze śpię.
Znów poczułam jak materac się ugina, podnosząc się trochę do góry. Nie spodziewałam się jednak, że Justin jednym ruchem ściągnie ze mnie pościel. Odwróciłam się w jego stronę, podpierając o łokcie. Przyglądał mi się zadowolony, trzymając w objęciach kołdrę. Kąciki jego ust zaczynały się powoli unosić, a ja złapałam za poduszkę i nią w niego rzuciłam. Rozpętałam wojnę. Justin wdrapał się na łóżko i chwycił mnie w pasie.
-Justin!
Przeciągnął mnie po łóżku razem z prześcieradłem i podniósł, idąc w stronę łazienki. Zaczęłam się śmiać.
-Justin, co ty do cholery wyprawiasz?
-Zanoszę swoją żonę pod prysznic. Masz dwadzieścia minut, ja zrobię w tym czasie śniadanie.
Postawił mnie na podłodze, uśmiechając się do mnie.
-I żebym nie musiał dobijać się do łazienki.
Ja także się zaśmiałam, i zawiesiłam mu ręce na szyi. Pocałował mnie, a jego dłonie szybko wylądowały na moim tyłku. Jego włosy ładnie pachniały, sam przed chwilą musiał brać prysznic. Zdałam sobie sprawę, że jestem głodna.
-Czekam na dole.
Justin puścił do mnie oczko i wyszedł z łazienki. Przeciągnęłam się i podeszłam do kabiny. Puściłam wodę i jednym ruchem pozbyłam się swojej koszuli nocnej.

Wyszłam z łazienki, zakładając w biegu ręcznik na włosy. W kuchni pachniało jajecznicą. Jak ja dawno nie jadłam jajecznicy Justina.. Zawiązałam w pasie sznureczek od szlafroku i podeszłam do stojącego tyłem Justina. Objęłam go w pasie, przytulając się do jego pleców policzkiem.
-Śniadanie gotowe.
Puściłam go, a Justin odwrócił się w moją stronę i złożył na moich ustach szybkiego buziaka. Wyminął mnie i postawił na stole dwa talerze.
-Dlaczego chodzisz boso?
Znów mnie minął, zabierając z blatu sztućce i szklanki. Ja chwyciłam za sok i siedliśmy do stołu. Rozsiadłam się wygodnie na krześle, zadzierając na nie nogi, żeby Justin nie musiał mi więcej zwracać na to uwagi. Zastanawiam się co dziś w niego wstąpiło.
-Więc, jakie mamy na dziś plany?
Złapałam za widelec, zajadając się jajecznicą.
-Pomyślałem, że możemy trochę popływać.
-Popływać? Woda jest chyba jeszcze zimna.
Justin zaśmiał się i sięgnął po szklankę.
-Jachtem. Jesteśmy umówieni na dziewiątą.
Jachtem? Wow…Uśmiechnęłam się szeroko, pozytywnie zaskoczona. Przypomniało mi się, jak byliśmy we Francji.
-Gdybym wiedziała o tym od razu, nie musiałbyś mnie siłą wyciągać z łóżka.
Rozśmieszyłam tym Justina. Ja sama zaczęłam się z siebie śmiać. Podobało mi się to.
-Spędzimy tam cały dzień?
-Jeśli będziesz miała na to ochotę, to tak.
Odłożyłam widelec i wstałam z krzesła, by usiąść Justinowi na kolana. Odsunął się od stołu, obejmując mnie chętnie w pasie. Pocałowałam go długo i zeszłam z jego kolan.
-Chloe, dokąd ty idziesz? Nie dokończyłaś śniadania.
-Muszę spakować kilka rzeczy.
Justin coś za mną jeszcze krzyknął, ale nie słyszałam już co.

***

Leżeliśmy z Justinem na jachcie i opalaliśmy się, słońce naprawdę mocno świeciło. Otworzyłam oczy, gdy po raz kolejny zawibrował telefon Justina. Nie reagował on na to, bo nie chciał zajmować się teraz niczym, co związane było z jego pracą. Ale zaczynało mnie to denerwować. Podparłam się na łokciach, spoglądając w jego stronę.
-Może powinieneś odebrać, albo chociaż odpowiedzieć na wiadomość.
Justin spojrzał na mnie, zasłaniając twarz ręką. Skrzywił się chroniąc przed słońcem, przyglądał się mi.
-Jeśli chodzi o pracę, nie powinno mnie to obchodzić.
-Dałabym sobie rękę uciąć, że Sara pracuje nawet w sobotnie popołudnie aby Ciebie zadowolić. Czego ona nie łapie?
Poprawiłam okulary na nosie, i z powrotem się położyłam. Słyszałam, że Justin się rusza, ale zamknęłam oczy nie reagując. Skupiałam się na opalaniu.
-Może po prostu chce dobrze wypaść. Przed wszystkimi. Jest nowym pracownikiem.
Przekręciłam się na brzuch zdejmując okulary. Justin leżał bokiem do mnie, podparty o policzek i przyglądał mi się. Widziałam na jego twarzy mały uśmieszek.
-Justin, przecież nie jesteś ślepy.
-Denerwujesz się o to? Przecież ona mnie nie obchodzi..
-Ale ja nie jestem nie widoczna. Chciałabym jedynie wiedzieć czego ona nie rozumie.
-Skarbie..
Justin przysunął się bliżej mnie, przejeżdżając palcem wzdłuż mojego kręgosłupa. Nie byłam zazdrosna. Chyba. Zaczynało mnie po prostu denerwować to, że nie może mu dać spokoju nawet w weekend. Justin nie był pracująca maszyną, do tego na jej zachcianki czy zawołanie. Miał rodzinę, o czym ona zdążyła się już dowiedzieć. Poza tym mogła o rady prosić Davida. Albo tatę Justina. Dlaczego każda kobieta miała obsesje na jego punkcie?..
-No co? Po prostu chciałabym spędzić z Tobą cały dzień, bez żadnych telefonów, bez pracy, bez Sary..
Justin pocałował mnie w ramię, a ja zamknęłam oczy. To był naprawdę piękny dzień, a ona musiała go popsuć.
-Nie musisz być o nią zazdrosna. Nie chcę, żeby sytuacja się powtórzyła.
-Nie rozumiem o jakiej sytuacji mówisz?
Odsunęłam się lekko, i na niego spojrzałam. Ciężko było mi zachować poważną winę, krzywiłam się przez słońce.
-Źle powiedziałem. Moje przypuszczenia były trafne, ale teraz wiem, że nie potrzebnie byłem zazdrosny o Nathana. Dla ciebie był kolegą z pracy i to samo znaczy dla mnie teraz Sara.
-Wracasz do tematu Nathana? Justin, poważnie?
Nieświadomie przybrałam poważny i nieco osądzający ton. Nie chciałam się teraz sprzeczać o rzeczy, które dawno się zakończyły. I to dobre kilka lat temu. Rozumiałam, że chodzi mu o to, że tak jak ja próbowałam przekonać go o Nathana, on chce przekonać mnie o Sarę. Ale po co zaczynał ten temat.
-Nie chciałem powiedzieć niczego złego.
-To po co o tym mówisz, szukasz powodu do kłótni?
-Co? Nie.. nie, Chloe. Jasne, że nie. Ja tylko..
Urwał, gdy zobaczył jak podnoszę się z ręcznika. Byłam jakaś rozdrażniona, i sama nie wiedziałam o co mi chodzi. Po prostu chciałam się do niego przytulić i pobyć w milczeniu, a nie rozmawiać Nathanie czy Sarze.. Mieliśmy dużo innych ciekawszych tematów..
-Chloe, zaczekaj. Dokąd idziesz?
Justin wstał i złapał mnie za rękę. Odwróciłam się, a Justin nabrał głęboko powietrza.
-Do środka. Zachciało mi się pić.
-Jesteś zła?
Zmarszczył czoło, przechylając na bok głowę. Spojrzałam w niebo, gdy słońce momentalnie się schowało. Nie spodziewałam się tak wielkiej chmury, zanim na nią nie spojrzałam.
-Nie, nie jestem.
Spojrzałam znów na niego, a Justin podszedł do mnie bliżej i pocałował mnie. Długo. I namiętnie. Gdy się od siebie oderwaliśmy Justin spojrzał w górę.
-Myślę, że będzie burza. Powinniśmy wrócić do domu zanim się rozpada.

***

-Musimy to przeczekać.
-Chcesz siedzieć w aucie całą noc?
Nie zapowiadało się, że deszcz ustanie. Lało jak z cebra. Spojrzałam za okno, gdy zobaczyłam na niebie błysk.
-O nie… Nie mam zamiaru siedzieć w samochodzie w środku burzy. Daj mi kluczyki. Od domu.
Chwyciłam za klamkę, ale Justin złapał mnie za rękę, powstrzymując mnie.
-Zaczekaj.
Wbiłam się prawie w fotel i zacisnęłam powieki, gdy usłyszałam głośny, przeraźliwy grzmot.
-Justin, chodźmy do domu, proszę.
W takich chwilach bezpieczniej czułam się w domu. Justin nachylił się, żeby pocałować mnie szybko w czoło i wyszedł pośpiesznie z auta. Poszłam w jego ślady i wyskoczyłam na zewnątrz jak poparzona. Justin złapał mnie za rękę i oby dwoje pobiegliśmy na altankę. Niebo znów rozbłysło a Justin wsadził klucz w drzwi. Ponownie głośny grzmot towarzyszył trzaśnięciu drzwiami. Zdjęłam z siebie mokrą kurkę dżinsową i rzuciłam ją niedbale na kanapę. Wygrzebałam z torebki telefon i pospiesznie wykręciłam numer Maggy.
-Halo? Chloe?
-Maggy? Wszystko u Was w porządku? Tutaj jest straszna burza. Charles strasznie się boi..
-Tak, właśnie się zaczęło. Zabrali prąd, gdy oglądał bajkę.
Maggy przerwała mi, bo zdałam sobie sprawę, że gadam jak najęta. Charles zawsze płakał gdy była burza, i obawiam się, że nie zdążył z tego jeszcze wyrosnąć.
-Możesz zrobić mu kakao, to go zawsze uspakaja.. Halo?
Spojrzałam na pikający telefon, który po chwili całkiem zgasł.
-Cholera..
Powiedziałam pod nosem, odkładając na stół rozładowany telefon.
-Nie ma prądu.

Justin wszedł do kuchni, a ja prawie podskoczyłam ze strachu. Zapowiadała się długa, nie przespana noc.

6 komentarzy:

  1. Wow świetny. Chloe na pewno jest zazdrosna

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze cudowny ❤��❤��

    OdpowiedzUsuń
  3. No kocham ta sielanke xd Zadna burza ma mi tego nie zepsuć 😈

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego nie ma nowego rozdziału????! Ja tak długo czekam i czekam. Patrzę przez całą sobotę i niedzielę ale rozdziału nie ma. Więc pytam się dlaczego? I kiedy bedzie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://say-you-remember-this.blogspot.com/2017/04/rozdzia-9.html

      Usuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)