niedziela, 16 lipca 2017

Rozdział 19

Dzisiejszy dzień był nie dość, że pełen emocji, to jeszcze spędziłam go w całości z dwójką ludzi, których kocham nad życie. Beż żadnych trosk i zmartwień. Podwinęłam koszulę nocną i uśmiechnęłam się, gdy spojrzałam na swój brzuch. Delikatnie przejechałam po nim dłonią, nie mogłam uwierzyć, że to znów się dzieję. Że noszę w sobie kolejne życie, kolejnego małego aniołka. Odruchowo naciągnęłam z powrotem koszulę, gdy Justin po cichu wszedł do sypialni.
-Charles, śpi?
-Przeczytałem mu bajkę, ale gdy skończyłem zapytał, czy mogę nie czekać aż zaśnie. Powiedział, że jest już duży,  i że zęby też może myć sam. Bez Twojej pomocy. Potem przytulił się do maskotki, a ja nie miałem wyjścia.
Zaśmiałam się, a Justin zamknął drzwi i ruszył w moim kierunku. Uśmiechnął się, wspinając się na łóżko. Na stronę po której leżałam.
-Szczerze uwielbiam tą koszulę, wiesz?
Spojrzałam na czarną koronkową halkę i przygryzłam wargę. Justin złapał za pościel i odsłonił moje nogi. Złapał za moją prawą kostkę i po chwili klęczał między moimi nogami. Podciągnął moją koszulę i nachylił się, by pocałować moją skórę nad majtkami.
-Te majtki też mi się podobają.
Pocałował mnie w wewnętrzną stronę uda i zassał delikatnie skórę. Zamknęłam oczy, rozchylając lekko wargi.
-Aa..
Po chwili poczułam w tym samym miejscu mokry język Justina, łagodzący delikatne szczypanie. Moje obie dłonie szybko wczepiły się w jego włosy. Zacisnęłam palce a mój cichy jęk wywołał u Justina uśmiech. Spojrzał na mnie i podniósł głowę nad mój pępek. Zaczął składać mnóstwo krótkich i mokrych pocałunków, nie oszczędzając ani jednego wolnego kawałka mojej skóry.
-Cześć, Kochanie.
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zdałam sobie sprawę, że to nie do mnie, a do malutkiej fasolki.
-Musisz być silna i rosnąć jak najszybciej. Nie masz pojęcia jak bardzo nie mogę się ciebie doczekać.
Spoważniałam. Wiedziałam, że Justinowi chodziło o nienajlepsze wyniki moich badań. Poprawiłam się pod nim, a Justin na mnie spojrzał.
-Gdzie uśmiech?
Nie czekał na odpowiedź, tylko przysunął się do mnie jeszcze bliżej i wplątując palce w moje włosy pocałował mnie długo i namiętnie. Zamknęłam oczy, gdy przygryzł moją wargę i pociągnął ją do siebie. Szybciej zaczęło mi bić serce.
-Zdejmij to.
Powiedziałam, podciągając koszulkę Justina. Puścił mnie i jednym ruchem zdjął z siebie szary, miękki materiał. Złapał mnie w pasie i podniósł, sadzając sobie na kolanach. Oparłam się nogami po oby dwóch stronach jego ciała i pocałowałam, przejeżdżając przy tym językiem po jego szyi. Szybko przeniósł swoje dłonie z moich ud pod halkę. Zakręciło mi się w głowię. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, a Justin całował mnie po dekolcie. Zacisnęłam palce na jego kosmykach, gdy ciasno objął mnie w pasie.
-Jesteś rozpalona.
Pocałował mnie krótko w szyję i na mnie spojrzał. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
-Trochę tu za duszno.
Rzeczywiście chyba tak było. Pogoda była dziś naprawdę gorąca.
-Otworzę okno.
Justin pocałował mnie ostatni raz i łapiąc w pasie posadził na poduszce. Poczułam przyjemny wiatr, gdy zasłony zaczęły falować na całej ich długości. Justin chciał coś chyba powiedzieć, ale oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi, słysząc że ktoś męczy się z klamką. Justin chciał ruszyć z miejsca, ale drzwi się otworzyły. Charles wszedł do środka przecierając oczy.
-Dlaczego nie spisz?
Justin podszedł do niego szybko i wziął na ręce. Był jakiś marudny.
-Bo nie mogę zasnąć. Mogę być chwilę z wami?
Justin spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem a ja pokiwałam twierdząco głową.
-Jasne, że tak.
Justin podszedł do łóżka, a Charles bez problemu wdrapał się na nie, idąc na czworaka na sam środek. Położył się obok mnie i wszedł pod kołdrę, naciągając ją pod same pachy.
-Dlaczego nic nie mówicie?
Spojrzeliśmy z Justinem na siebie i się zaśmialiśmy. Charles był taki uroczy. Na jego buźce widać było już trochę zmęczenie, ale domyślałam się, że po prostu nie może odnaleźć się w nowym miejscu. Przynajmniej przez pierwszą noc.
-W zasadzie to chcieliśmy z Tobą porozmawiać.
-O czym?
Zrobił duże oczy a Justin podszedł z mojej strony łóżka i położył się obok mnie, opierając się ręką o głowę. Zaczął jeździć dłonią po mojej nodze, a Charles zmienił szybko pozycje, obracając się na brzuch. Oparł się raczkami o policzki i bacznie nam się przyglądał. Justin chyba miał mu zamiar powiedzieć o nowym członku rodziny.
-Bo wiesz.. gdy byłeś dzisiaj u dziadka, ja z mamą pojechaliśmy do lekarza..
-Lekarza?
O dziwo był zainteresowany rozmową. Obserwowałam ich leżąc pośrodku i chciało mi się śmiać. To było urocze, gdy chciał mu to jakoś mądrze wytłumaczyć. Odkąd poznałam Justina do tej pory zmienił się całkowicie. Był teraz taki odpowiedzialny i mądry. Wyciągnęłam przed siebie nogi, gdy pocałował mnie w kolano. Charles bacznie nas obserwował.
-Tak, ale w dobrej sprawie.
Złapał za moją koszulę i podwinął ją, odsłaniając mi brzuch.
-Widzisz, mamusia ma w brzuszku taką malutką fasolkę, która za kilka miesięcy będzie dużą dzidzią. Będziesz mieć siostrzyczkę albo braciszka.
Charles otworzył usta, uśmiechając się przy tym szeroko.
-Braciszka? I on jest w środku?
-Tak. Dlatego mama musi teraz zdrowo jeść, dużo wypoczywać, a my razem musimy o nią dbać.
Justin nachylił się, by pocałować mnie w brzuch, a Charles szybko powtórzył to za nim. Zaśmiałam się, a Charles wyszczerzył ząbki.
-Cieszysz się?
-Taaaak!
Krzyknął i przytulił się do mojego brzucha. Spojrzałam na Justina i nachyliłam się, żeby go pocałować. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osoba na świecie.

-Teraz na pewno już śpi. Opowiedział pluszakowi całą historię i zasnął w sekundę.
Uśmiechnęłam się, a Justin położył się do łóżka.
-Chodź tu do mnie.
Odsunął lekko pościel, a ja chętnie przytuliłam się policzkiem do jego umięśnionego torsu.
-To był pełen emocji dzień.
Pocałował mnie w głowę, jeżdżąc dłonią po moim ramieniu. Kreśliłam kółka na jego umięśnionym brzuchu. Leżeliśmy przez moment w milczeniu, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Byłam taka szczęśliwa. Nie docierało do mnie to, że gdybym nie zgodziła się pójść z Maggy na ten cały wyścig kilka lat temu, nie byłabym teraz tu, gdzie jestem.
-Wiesz, gdy powiedziałaś mi o tym wczoraj, w pierwszej chwili nie wiedziałem co powiedzieć. To mnie kompletnie zaskoczyło, pozytywnie oczywiście. Ale ty wydawałaś się nie cieszyć i cały ten czas byłaś smutna. Gdy dotarło do mnie, że to wszystko z tego powodu, w głowie pojawiła mi się myśl, że nie chcesz tego dziecka.. Nie jest tak, prawda?
Podniosłam głowę i oparłam się o jego tors. Miał poważną minę i widziałam po nim, że chciał mi powiedzieć o tym już wcześniej, ale może nie wiedział za bardzo jak. Byłam trochę zaskoczona. Poczułam dziwne uczucie w żołądku.
-Nie! Jasne, że nie.. denerwowałam się tym wszystkim, bo musiałam to przed Tobą ukrywać. I nie chciałam być w tym sama. Ale.. widzę jakim jesteś cudownym ojcem. Nie chciałam powiedzieć Ci o tym, a później widzieć na twojej twarzy rozczarowania. Chciałam być tego pewna. I nie masz pojęcia jak bardzo się z tego powodu cieszę. Strasznie chcę mieć to dziecko.
Uśmiechnął się najpierw delikatnie, ale po chwili jego uśmiech znacznie się poszerzył. Pogłaskał mnie po policzku i nachylił się, by pocałować mnie najdelikatniej jak tylko było to możliwe.
-Nie sądziłem, że będę w stanie pokochać kogoś tak bardzo jak Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim, jesteś całym moim wszechświatem, Chloe.
Spojrzałam w oczy Justina i nawet nie wiedziałam jak opisać to, co w tym momencie czułam, nie potrafiłam znaleźć takich słów. Podniosłam się i przewiesiłam nogę przez jego ciało. Usiadłam na jego brzuchu i oprałam się o niego rękoma. Usiadł, obejmując mnie jedną ręką w talii, drugą odgarniał do tyłu moje włosy. Odpięłam kilka górnych guziczków od koronkowej halki, a Justin oparł się rękoma o poduszki, przyglądając się temu co robię, i dając tym samym znać, że mam kontynuować. Przygryzłam wargę, a Justin nie mógł się powstrzymać i swoimi długimi palcami zaczął ściskać moją skórę na udzie. Gdy gotowa byłam już zrzucić z siebie koronkowy materiał Justin złapał mnie w pasie i szybko znalazłam się pod nim. Moje włosy porozrzucane były po całej poduszce. Nachylił i przygryzł ostrożnie płatek mojego ucha.
-Mam ochotę kochać się z Tobą długo i powoli. Obiecaj tylko, że będziesz cicho do samego końca.
Uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę, że przecież mamy za ścianą Charlesa. Nie zamierzałam się jednak z niczego wycofywać.
-Obiecuję.
Wyszeptałam a Justin uśmiechając się, zaczął całować mnie po szyi. Złożył kilka szybkich pocałunków i nachylił się, by językiem przejechać po całej długości mojego brzucha. Otworzyłam usta, gdy przygryzł zębami moje majtki i podniósł moją pupę, by łatwiej je ze mnie zdjąć.

***

Było mi strasznie gorąco. Skopałam pościel w same nogi, otwierając nie chętnie oczy. Skrzywiłam się, gdy zobaczyłam, że Justina nie ma w łóżku. Która była godzina? Sięgnęłam po komórkę i tym bardziej się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że jest dopiero ósma. Wstałam z łózka i pośpiesznie założyłam na siebie czarny, z satynowego materiału szlafrok. Ruszyłam na poszukiwanie Justina. Stanęłam w progu kuchni, opierając się o ich framugę. Justin i Charles stali tyłem do mnie, przy blacie, oboje bez koszulek, w samych hawajskich spodenkach. Chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się, to był cudowny widok, musiałam się nim nacieszyć. Prawdopodobnie przygotowywali śniadanie, Charles stał na krześle, żeby dosięgać do blatu, w takiej sytuacji był prawie tak wysoki jak Justin.
-Tato mogę na swoich mieć więcej nutelli?
-Będą Cię bolały zęby, a to straszna sprawa.
Justin spojrzał na chłopca robiąc wielkie, pełne przerażenia oczy.
-Poradzę sobie, jestem prawie tak duży jak Ty.
Nie mogłam przestać się uśmiechać, gdy tak przysłuchiwałam się ich rozmowie.
-Dobra, ale.. na to jakiś owoc. Truskawki czy banany?
-Banany!
-Mama by krzyczała, gdyby wiedziała, że pozwalam na taką porcje czekolady na śniadanie.
-Mama już dobrze się postara w wyborze kary, dla taty.
Oboje się odwrócili, wpatrując się we mnie. Spojrzeli na siebie zakłopotani, a Charles zakrył usta rączkami.
-Och.
Zaśmiałam się i podeszłam do Charlesa, biorąc go na ręce. Zawiesił się od razu na mojej szyi.
-Mamo, mogę?
-Weź talerzyk.
Trzymałam go ostrożnie, a mały odwrócił się i zabrał talerz. Podeszłam do stołu i posadziłam go na krześle. Postawił ostrożnie talerz i zajął się jedzeniem. On po prostu kochał wszystko co czekoladowe.
-Smacznego.
-Dziękuję.
Pocałowałam go w głowę i odwróciłam się do Justina. Podeszłam do niego powolnym krokiem, wyczuwając po jego minie, że coś jest nie tak. Oparłam się o blat i sięgnęłam po słoik z pysznym masłem orzechowym. Justin nadal dziwnie mi się przyglądał.
-Co?
-Nic, po prostu nie powinnaś go dźwigać, jest już duży i wcale nie taki lekki.
Przewróciłam oczami. Zaczynało się.
-Skarbie, przesadzasz.
-Skarbie, nie przesadzam.
-Tak.
-Nie.
Spojrzałam na niego i chciało mi się śmiać. Ale nie zrobiłam tego, jednak mówił to poważnie.
-Nie jestem chora, mogę zachowywać się tak jak zawsze. Co więcej to jest normalne. I chyba wydaje mi się, że taką rozmowę mamy już za sobą prawda?
-Nie dajesz mi się o Ciebie troszczyć.
Otworzyłam usta ale szybko je zamknęłam.
-Zawsze się o mnie troszczysz. Proszę skończmy ten temat.
Chwyciłam za łyżeczkę ze słoika i nabierając dużo słodkiego wsadziłam ją do buzi. Justin zaczął się śmiać i wiedziałam, że to dlatego, że przyłożyłam łyżeczkę w połowie do nosa. Chciałam odruchowo wytrzeć się ręką, ale Justin złapał mnie za nią. Stanął przede mną i zabrał mi słoik. Odłożył go na blat i objął rękoma moją twarz, zahaczając palcami o włosy. Pocałował mnie w nos, przejeżdżając po nim koniuszkiem języka. Zachichotałam. Stanęłam na palcach, składając na jego ustach długi pocałunek. Justin przysunął się jeszcze bliżej, przywierając moje ciało do mebli i pogłębił pocałunek.
-Smakujesz dziś naprawdę dobrze.
Zaśmiałam się a Justin chwycił mnie w pasie. Jego ręce zjechały nieco niżej i po chwili się zatrzymał. Nachylił się do mojego ucha i szepnął.
-Nie masz na sobie bielizny.
Było to stwierdzenie ale słyszałam w jego głosie nutkę zaskoczenia. Oblizałam usta, a Justin przełknął ślinę.
Poczułam jak wsuwa dłoń między moje uda. Ścisnęłam je, opierając dłonie na jego torsie.
-Charles tu siedzi.
Powiedziałam bardzo cicho, a Justin przygryzł dolna wargę i cofnął rękę. Pocałował mnie w czoło i odsunął się.
-Zrobiłem Ci kanapki. Tym się nie najesz.
Uśmiechnął się szeroko i odwrócił do Charlesa. Spojrzałam na stół w salonie, na którym wibrował mój telefon. Oblizałam palce i ruszyłam do pokoju. To Maggy. Odebrałam pospiesznie.
-Chloe?
-Maggy, coś się stało?
-Nie. Jasne, że nie. Dzwonie tylko, żeby powiedzieć, że Johnny musi załatwić coś niedaleko i pomyślałam, że może przyjedziemy dziś? Co ty na to? Bardzo chcę spędzić z Tobą jak najwięcej czasu, i mam Ci tyle do opowiedzenia.
Zaskoczyła mnie. Spojrzałam na Justina uśmiechając się szeroko. Mam nadzieję, że nie miał nic w planach na dzisiejszy dzień i nie będzie miał za złe, że się zgodziłam.
-Jasne! Oczywiście, że tak. Za ile?
Justin podniósł wzrok znad talerza. Zmarszczył czoło.
-Za dwie godziny. Nie mogę się doczekać.
-Do zobaczenia.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i uśmiechnęłam się do Justina. Wróciłam do kuchni i oparłam się o stół. Justin czekał, aż coś powiem.
-Maggy przyjedzie za dwie godziny.
-Miała przyjechać jutro. Jak cała reszta.
Chyba nie był do końca zadowolony.
-Johnny ma coś do załatwienia w pobliżu, i.. pomyślała, że wpadną dzień wcześniej. To podoba świetny facet, polubicie się. Dlaczego mam wrażenie, że Ci to nie odpowiada?
Pogłaskał Charlesa po włosach  i wstał od stołu, odnosząc talerz do zlewu. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców. Podniósł ręce do góry i odwrócił się w moją stronę. Pocałował w czoło i odgarnął pasmo włosów za ucho.
-Chciałem spędzić ten dzień tylko z wami, taki był plan.
-Wiesz jak bardzo za nią tęsknie. Jest moją najlepszą przyjaciółką.
Uśmiechnął się lekko i przejechał knykciami po moim policzku.
-Jasne. Wieczorem przy plaży będzie wesołe miasteczko. Pójdziemy wszyscy razem, co ty na to?
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu i zawiesiłam ręce na szyi Justina. Wiedział, że lubiłam takie rzeczy, Charles z resztą też. Nie mogłam się tego wszystkiego doczekać.


7 komentarzy:

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)