niedziela, 23 lipca 2017

Rozdział 20

Grzebałam widelcem w sałatce z pomidorów, sałaty, białego sera i słonecznika, i czekałam, aż zjawi się Maggy. Miałam jej tyle do powiedzenia, i chciałam się dowiedzieć, co dzieje się u niej. Tak strasznie żałowałam, że nie mieszkamy tak blisko siebie, jak kiedyś. Charles siedział na środku salonu i układał puzzle z wielkim skupieniem na twarzy, a Justin naprawiał coś w ogrodzie, obserwowałam go z altanki. Od śniadania wydawał mi się jakiś zamyślony i nie do końca zadowolony, ale możliwe, że z jakiegoś powodu tylko ja to tak widziałam. Gdy od czasu do czasu zerkał na mnie, obdarzał mnie ciepłym i szerokim uśmiechem. Zastanawiałam się, czy dam rade nie wygadać się dzisiaj przyjaciółce. Chciałabym zaskoczyć wszystkich jutro przy kolacji, ale wiedziałam, że gdy tylko ją zobaczę nie będę mogła się powstrzymać. Zwłaszcza, że mamy dla siebie cały dzisiejszy dzień oraz jutro do popołudnia. Naprawdę tęsknie za mamą. Za tatą też. I za Samem i Ashley, tak dawno nie miałam ich wszystkich razem przy sobie. Podniosłam głowę, gdy kątem oka zauważyłam, że Justin nachyla się nad stołem i przygląda mi się.
-Zamierzać to jeszcze ruszyć?
Patrzył mi prosto w oczy, ale wiedziałam, że ma na myśli jedzenie stojące przede mną. Prawie tego nie tknęłam, ale najadłam się czekoladowymi kanapkami.
-Nie jestem już głodna, twoje śniadanie było naprawdę przepyszne.
-Ruszyłaś zaledwie półtora kanapki..
Odwróciłam wzrok od Justina, gdy zauważyłam, że obok domu parkuje samochód. Och.. w samą porę, nie chciałam słuchać, że mam to zjeść i nie dyskutować. Justin powtarzał mi to od wczoraj po setki razy.
-Maggy!
Posłałam Justinowi wesołe spojrzenie i wstałam od stołu. Maggy wyszła z auta, rozglądając się. Ależ ona była opalona! Jak zawsze w krótkich szortach i krótkiej bluzeczce wyglądała oszałamiająco.
-Chloe!
-Maggy!
Objęłam ją za szyję, mocno do siebie tuląc. Nie pozostała mi dłużna. Obie szczerzyłyśmy się na swój widok jak głupie do sera. I miałyśmy na to cały weekend. Gdy się od siebie odkleiłyśmy, z auta po stronie kierowcy wyszedł wysoki chłopak. Chyba tak wysoki jak Justin, który właśnie w tej chwili zjawił się obok nas. Maggy szybko ucałowała go w policzki, a Justin obdarzył ją szczerym uśmiechem.
-Chloe, Justin, to Johnny.
Chłopak podszedł do nas, szeroko się przy tym śmiejąc. Miał naprawdę śliczny uśmiech i przez sekundę wydawał się nieco znajomy. Jego czarne włosy lśniły w słońcu. Wyciągnął rękę, żeby przywitać się z Justinem.
-Johnny.
-Justin.
Ściągnął z nosa okulary i odwrócił się w moją stronę. A ja otworzyłam usta, tylko po to, aby szybko je z powrotem zamknąć. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom!
-Johny? Johnny Ivans?
Zahaczył okulary o białą koszulkę, jakby działo się to w zwolnionym tempie, otwierając szeroko oczy.
-Chloe?
Nim zdążyłam się zorientować co się dzieje, Johnny objął mnie w talii i podniósł mocno ściskając. Chętnie zawiesiłam mu ręce na szyi, a on się okręcił dwa razy. Postawił mnie z powrotem na ziemi i odsunął lekko od siebie, dalej trzymając za ramiona. Przyglądał mi się z niedowierzaniem.
-Chloe Benson? Kto by pomyślał.
-Bieber..
Spojrzałam na Justina, gdy wypowiedział te słowa, poprawiając chłopaka. Zjawił się nagle bardzo blisko mnie i obejmując w talii, przyciągnął lekko do siebie. Zdałam sobie sprawę, że pozostała dwójka bacznie nam się przygląda. Justin nie był chyba zadowolony, a Maggy marszczyła brwi.
-Johnny, to mój mąż.
Poczułam, że Justin się rozluźnił, choć nie czułam wcześniej jego spięcia.
-Znacie się?
Maggy wyglądała na trochę zdezorientowaną. Uśmiechnęłam się, żeby to wyjaśnić, ale Johhny wyprzedził mnie.
-Ze szkoły. Nie wierzę, że spotykamy się po tylu latach! Ale wydoroślałaś i..
Znów mówił tylko do mnie, ale urwał, gdy stwierdził, że zrobiło się niezręcznie. Maggy obdarzyła nas wszystkich śmiechem i złapała Johnny’ego za rękę.
-Będzie jeszcze ciekawiej niż się tego spodziewałam.
Otworzyła szeroko usta i rozłożyła ręce, puszczając swojego chłopaka, gdy zobaczyła biegnącego w naszą stronę Charlesa.
-Ciocia!
Maggy podniosła go pośpiesznie i zaczęła się z nim kręcić. Chłopiec jak zawsze reagował na nią głośnym śmiechem.
-Popatrz jaki on jest słodki, nie ma chyba bardziej kochanego dziecka od tego uroczego chłopca.
Odwróciła się do Johnnego, a on spojrzał najpierw na mnie, później na Justina.
-Zapowiada się cudowny weekend.
Justin powiedział to tak cicho, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć. Wyczułam w jego głosie odrobinę ironii, ale nie zamierzałam tego komentować. Podejrzewałam, że chodzi mu o wysokiego bruneta. Pocałował mnie w głowę, a ja uśmiechnęłam się do gości.
***
Siedziałam przy stole i oglądałam jakiś najświeższy magazyn modowy, Justin siedział obok i robił to samo, tyle że była to jakaś gazeta codzienna, z najnowszymi wiadomościami ze świata. Nigdy tego nie rozbił, nie interesowało go za bardzo co się dzieje w polityce, ale od prawie pół godziny przewracał leniwie kartkami, nie zostawiając nawet pojedynczej linijki. Maggy z Johnnym pojechali do miasta, aby załatwić to co mieli dziś do zrobienia. Odsunęłam magazyn i zaczęłam przyglądać się Justinowi i widziałam po jego minie, że wie, że na niego patrzę. Ale nic z tym nie robił. Czy on dzisiaj miał huśtawkę nastrojów? To chyba ja powinnam ją mieć.
-Czy my w ogóle ze sobą rozmawiamy?
Justin spojrzał na mnie marszcząc brwi. Odłożył gazetę opierając łokcie o stół. Powoli ocierał dłońmi o brodę.
-Jasne, że tak. Skąd to pytanie?
-Nie wiem. Zachowujesz się jakoś inaczej.
-Inaczej?
-Dziwnie. Chodzi o Johnny’ego?
Zauważyłam, że Justin był naburmuszony i prawie wcale się nie odzywał, odkąd tylko przyjechali z Maggy. Nachylił się w moją stronę, marszcząc brwi.
-To nie ja się dziwnie zachowuje, tylko on. Przyjechał tutaj z Maggy i jest jej chłopakiem, a szczerzy się do ciebie, jakby nas obok nie było. Mógł sobie podarować, te szkolne teksty.
-Jesteś zazdrosny.
Uśmiechnęłam się a Justin spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Wstał od stołu i ruszył w stronę altanki. Naprawdę tak było? Był o to aż tak bardzo zły? To mi do niego nie pasowało.
-Justin, nie skończyliśmy rozmawiać, nie wychodź!
Zignorował mnie i wyszedł na zewnątrz. Wstałam szurając krzesłem. Z jednej strony chciało mi się śmiać, że się o to obraża, ale z drugiej wcale go nie rozumiałam. Na co dzień nie był zazdrosny.
-Dlaczego się tak zachowujesz?
-Nie podoba mi się on.
-Justin.
Podeszłam i usiadłam mu na kolanach. Zmarszczył brwi, nie patrząc się na mnie nawet. Udawał, że interesuje go to, co się dzieje na plaży.
-Nie masz o co być zazdrosny.
-Nie jestem.
-Nie?
Spojrzał na mnie, a ja nie mogłam powstrzymać się, żeby się nie uśmiechnąć. To było słodkie.
-Trochę.. może. Po prostu ten.. nie musi w kółko powtarzać jak wypiękniałaś i jak bardzo brakuje mu tamtych czasów, zrozumieliśmy. Za pierwszym razem.
Zaśmiałam się, a Justin spojrzał na mnie z pod przymrużonych oczu. Kąciki jego ust lekko drżały. Sytuacja bardziej opanowana.
-Co panią tak śmieszy, panno Benson?
A więc to go tak uraziło.
-Pan, panie Bieber.
-Nie wydaje mi się, abym był w tej chwili zabawny.
Chcąc nie chcąc zaczął się śmiać. Objął mnie ciasno w talii i pocałował długo w ramię. Złapałam za jego brodę, by na mnie spojrzał i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
-Obiecaj mi, że przestaniesz się dąsać i będziesz dla niego miły. Nie chcę, żeby czuł się niezręcznie. I mówię to tylko i wyłącznie dlatego, że jest po prostu naszym gościem. I jest tutaj z Maggy. Tak bardzo cieszyłam się na ten dzień. Nie psuj go proszę.
-Nie psuje.
Oburzył się, a ja jeszcze raz szybko go pocałowałam. To rozluźniało odrobinę atmosferę.
-Obiecujesz, że zmienisz swoje nastawienie?
-Tak.
-Powiedz to.
-Tak, Skarbie, obiecuję.
-Kocham Cię.
-Wiem. Ja ciebie też.
Przejechał nosem po mojej szyi, a później delikatnie przygryzł skórę. Zaśmiałam się. Cieszyłam się, że wrócił mój Justin. Nie miałam pojęcia skąd to zachowanie.
***
Spacerowałyśmy z Maggy na brzegu plaży, mocząc nogi. Charles biegał przed nami z patykiem i rysował na piasku różne wzorki, nie było mu wiele potrzebne do szczęścia, uśmiechał się od ucha do ucha. Miałyśmy z Maggy tyle do powiedzenia, buzia się jej nie zamykała, wyglądała na taką szczęśliwą.
-To była najromantyczniejsza randka na jakiej byłam od.. kilku lat..
Urwała na chwilę gubiąc uśmiech. Chciałam powiedzieć cokolwiek, żeby tylko o tym nie myślała, ale nagle z powrotem się uśmiechała, biorąc głęboki oddech. Była silna.
-Strasznie cieszyłam się, że dziś przyjeżdżamy. Chciałam, żebyś go poznała, jest taki słodki, ale nie spodziewałam się takiego czegoś. Nie wspominał, że zna kogoś o twoim imieniu.
Zaśmiałam się, to naprawdę było bardzo niespodziewane. Fajnie było go zobaczyć, zawsze dobrze się dogadywaliśmy, siedziałam z nim w jednej ławce na matematyce, nie była to łatwa lekcja. Aż nie mogłam uwierzyć, że minęło tyle czasu.
-Kompletnie się nie spodziewałam, że to ten Johnny, dla mnie to też było duże zaskoczenie.
Maggy zaczęła się śmiać, miała dziś naprawdę dobry humor, może w końcu zaczęło się jej układać. Przynajmniej nie reagowała tak jak Justin..
-A u Ciebie jak? Miedzy Tobą a Justinem wszystko w porządku? Zachowuje się dziś jakby ugryzła go osa. Albo całe ich stado.
Zrobiła udawaną przerażoną minę.
-Przepraszam za jego zachowanie rano.  Chyba coś w pracy, ale już jest okej.
Nie miałam pojęcia dlaczego skłamałam, a słowa te wyszły ze mnie bez mojej wiedzy, ale nie chciałam, żeby wiedziała o tym, że Justin jest zazdrosny o jej chłopaka. To było co najmniej dziwne. Nie chciałam też, żeby Justin był źle do niego nastawiony, Maggy zasługiwała w końcu na szczęście, oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Chyba powinnam z nim dziś o tym jeszcze porozmawiać.
-No co ty, rozumiem. Mam nadzieję, że humor mu się poprawi. Co robimy dziś wieczorem? Może wypijemy jakiegoś drinka, jak Charles pójdzie już spać? We czwórkę? Ale się za Tobą stęskniłam.
Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że podbiega do nas Charles. W jednej rączce dalej trzymał kij, ale w drugiej miał coś znacznie cenniejszego, trzymał to ostrożnie, wyciągając do mnie rękę.
-Mamusiu, to dla ciebie!
Otworzył dłoń, wręczając mi brązowo szarą muszelkę. Taką jak połowa na tej plaży, ale dla niego była wyjątkowa.
-Och, dziękuję Ci, Skarbie. Jest najpiękniejsza na świecie.
Teraz i dla mnie była wyjątkowa. Charles nie krył zadowolenia, pokazując w uśmiechu wszystkie swoje białe ząbki. Pocałował mnie ostrożnie w brzuch i odbiegł od nas równie szybko co przybiegł. Doskonale wiedziałam, że to buziak dla malutkiej fasolki. Musiałam wymyśleć nowy temat do rozmów, wymigując się jednocześnie z pomysłu na drinki.
-Pod wieczór na plaży w drugą stronę otworzą wesołe miasteczko. Charles już się nie może doczekać.
-Ale takie prawdziwe? Z loteriami i ogromną kolejką? Kiedy byłam mała i mieliśmy już wysiadać z wagonu, zwymiotowałam na dziewczynkę przede mną. To było coś okropnego, ale zjadłam wcześniej za dużo waty cukrowej.
Chyba nigdy nie dowiem się o jej wszystkich wpadkach z życia w dzieciństwie. Zawsze zaskakiwała mnie czymś przynajmniej dziwnym ale równie zabawnym. Obie wybuchłyśmy śmiechem. Boże, jak mi tego brakowało, jej śmiech był zaraźliwy.
-Mamo, mogę już biec do taty?
Charles wskazał palcem w kierunku domu, gdy byliśmy już praktycznie pod nim.
-Jasne, tylko uważaj pod nogi!
Wszedł ostrożnie na betonowe schody , a my z Maggy także ruszyłyśmy w stronę domu.
-Cieszę się, że zobaczę się jutro z twoimi rodzicami, tak dawno ich nie widziałam.
-Będzie też Sam z Ashley, Maddie i tata Justina.
Maggy przystanęła na chwilę patrząc na mnie pytającym wzrokiem. Przystanęłam za nią.
-Tyle ludzi w jednym domu? Chyba nie dzieję się nic, o czym powinnam pamiętać? Nie zapomniałam o niczym, prawda? Zapomniałam?!
Przerażenie na jej twarzy mnie rozbawiło. Ruszyłam na betonowe schodki, popychając białą bramkę.
-Nie, po prostu skorzystaliśmy z okazji przylotu rodziców.
-Mamo, zobacz ile ich tutaj jest!
Spojrzałam na Charlesa, który siedział na ziemi i z zaciekawieniem przyglądał się malutkim, ciągnącym się okropnie wolno ślimakom. To musiało go tutaj zatrzymać. Przykucnęłam przy nim i pocałowałam go w głowę.
-Chyba mają spotkanie pod tamtymi kwiatkami, spójrz, tamte też idą w naszą stronę.
-Mają tam domek?
-Mieszkają w swoich muszelkach.
-W twojej muszelce też mieszkają ślimaki?
Zaśmiałam się i wzięłam Charlesa na ręce. Objął moją szyję z zaciekawieniem czekając na moja odpowiedź.
-W mojej nikt nie mieszka. To inne muszelki.
-To dobrze.
Powiedział z ulgą w głosie. Był taki kochany. Weszliśmy do ogrodu i obie przystanęłyśmy, gdy zobaczyłyśmy, że Justin z Johnnym grzebią coś przy jego aucie. Wyglądało na to, że w końcu się dogadali. Justin był w swoim żywiole, więc nie mogło być inaczej. Dawno tego nie robił, to był miły widok.
-Wsiądź do środka i włącz zapłon.
Oboje byli zafascynowali, i twierdząc po ich mile zaskoczonych minach, wszystko poszło według ich myśli.
-Byłem z tym u mechanika, ale niczym to nie poskutkowało. Nie wpadłbym na to. Dzięki, stary.
-Drobiazg.
Justin zatrzasnął maskę i spojrzał w naszą stronę. Uśmiech powoli schodził mu z twarzy i wiedziałam, że to dlatego, że dźwigam Charlesa. Justin był w tych sprawach nie do zniesienia. Miałam ochotę przewrócić oczami, gdy przypominało mi się jak to było, gdy byłam w ciąży z Charlesem. Nie chciałam z nim teraz dyskutować co jest dla mnie dobre a co nie, więc po prostu postawiłam syna na ziemi. Teraz to już naprawdę powinnam z nim porozmawiać. Zrobię to, gdy będziemy już sami, w łóżku. Podeszłam do Justina i stanęłam na palcach, żeby go pocałować. Przymrużył oczy, ale odwzajemnił pocałunek.
-Naprawione?
-Zajęło mu to piętnaście minut, jest w tym dobry.
Spojrzeliśmy na Johnny’ego, gdy wyprzedził Justina w odpowiedzi. Przytuliłam się do niego i przejechałam dłonią po jego nagich plecach. Pocałował mnie w czoło, darując sobie głupie docinki. Spojrzałam z ulgą na Maggy.
-To co, kto ustawia się ze mną w kolejce do największej karuzeli na tej plaży?
-Jaaa!
Charles krzyknął z zachwytem, łapiąc Maggy za nogę. Miałam nadzieję, że to będzie udany wieczór.


6 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Boże rozdział jeszcze lepszy od poprzednich ! Masakra dlaczego nie ma następnego do poczytania?! 😭 Serio, MEGA !❤❤❤ Może zrobisz wyjątek i napiszesz jutro następny? 😅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kochana jesteś <3 Zobaczę co da się zrobić?:*

      Usuń
  2. Cudny rozdział i taki mega słodki 😍😍😍 Nie mogę się doczekać reakcji ich rodziny i przyjaciół na wieść o ciąży Chloe 😌😌😌😌 Życzę weny i oby więcej było takich cudownych rozdziałów 😙😙😙😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Skarbie bardzo 😚 wena się bardzo przyda 😍 + za około godzinkę, dwie pojawi się rozdział dodatkowy tak o po prostu bez okazji bo prosiliscie 💜💜

      Usuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)