Grzebałam widelcem w sałatce
z pomidorów, sałaty, białego sera i słonecznika, i czekałam, aż zjawi się
Maggy. Miałam jej tyle do powiedzenia, i chciałam się dowiedzieć, co dzieje się
u niej. Tak strasznie żałowałam, że nie mieszkamy tak blisko siebie, jak
kiedyś. Charles siedział na środku salonu i układał puzzle z wielkim skupieniem
na twarzy, a Justin naprawiał coś w ogrodzie, obserwowałam go z altanki. Od
śniadania wydawał mi się jakiś zamyślony i nie do końca zadowolony, ale
możliwe, że z jakiegoś powodu tylko ja to tak widziałam. Gdy od czasu do czasu
zerkał na mnie, obdarzał mnie ciepłym i szerokim uśmiechem. Zastanawiałam się,
czy dam rade nie wygadać się dzisiaj przyjaciółce. Chciałabym zaskoczyć
wszystkich jutro przy kolacji, ale wiedziałam, że gdy tylko ją zobaczę nie będę
mogła się powstrzymać. Zwłaszcza, że mamy dla siebie cały dzisiejszy dzień oraz
jutro do popołudnia. Naprawdę tęsknie za mamą. Za tatą też. I za Samem i
Ashley, tak dawno nie miałam ich wszystkich razem przy sobie. Podniosłam głowę,
gdy kątem oka zauważyłam, że Justin nachyla się nad stołem i przygląda mi się.
-Zamierzać to jeszcze
ruszyć?
Patrzył mi prosto w oczy,
ale wiedziałam, że ma na myśli jedzenie stojące przede mną. Prawie tego nie
tknęłam, ale najadłam się czekoladowymi kanapkami.
-Nie jestem już głodna,
twoje śniadanie było naprawdę przepyszne.
-Ruszyłaś zaledwie półtora
kanapki..
Odwróciłam wzrok od Justina,
gdy zauważyłam, że obok domu parkuje samochód. Och.. w samą porę, nie chciałam
słuchać, że mam to zjeść i nie dyskutować. Justin powtarzał mi to od wczoraj po
setki razy.
-Maggy!
Posłałam Justinowi wesołe
spojrzenie i wstałam od stołu. Maggy wyszła z auta, rozglądając się. Ależ ona
była opalona! Jak zawsze w krótkich szortach i krótkiej bluzeczce wyglądała
oszałamiająco.
-Chloe!
-Maggy!
Objęłam ją za szyję, mocno
do siebie tuląc. Nie pozostała mi dłużna. Obie szczerzyłyśmy się na swój widok
jak głupie do sera. I miałyśmy na to cały weekend. Gdy się od siebie
odkleiłyśmy, z auta po stronie kierowcy wyszedł wysoki chłopak. Chyba tak
wysoki jak Justin, który właśnie w tej chwili zjawił się obok nas. Maggy szybko
ucałowała go w policzki, a Justin obdarzył ją szczerym uśmiechem.
-Chloe, Justin, to Johnny.
Chłopak podszedł do nas,
szeroko się przy tym śmiejąc. Miał naprawdę śliczny uśmiech i przez sekundę
wydawał się nieco znajomy. Jego czarne włosy lśniły w słońcu. Wyciągnął rękę,
żeby przywitać się z Justinem.
-Johnny.
-Justin.
Ściągnął z nosa okulary i
odwrócił się w moją stronę. A ja otworzyłam usta, tylko po to, aby szybko je z
powrotem zamknąć. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom!
-Johny? Johnny Ivans?
Zahaczył okulary o białą
koszulkę, jakby działo się to w zwolnionym tempie, otwierając szeroko oczy.
-Chloe?
Nim zdążyłam się zorientować
co się dzieje, Johnny objął mnie w talii i podniósł mocno ściskając. Chętnie
zawiesiłam mu ręce na szyi, a on się okręcił dwa razy. Postawił mnie z powrotem
na ziemi i odsunął lekko od siebie, dalej trzymając za ramiona. Przyglądał mi
się z niedowierzaniem.
-Chloe Benson? Kto by
pomyślał.
-Bieber..
Spojrzałam na Justina, gdy
wypowiedział te słowa, poprawiając chłopaka. Zjawił się nagle bardzo blisko
mnie i obejmując w talii, przyciągnął lekko do siebie. Zdałam sobie sprawę, że
pozostała dwójka bacznie nam się przygląda. Justin nie był chyba zadowolony, a
Maggy marszczyła brwi.
-Johnny, to mój mąż.
Poczułam, że Justin się
rozluźnił, choć nie czułam wcześniej jego spięcia.
-Znacie się?
Maggy wyglądała na trochę
zdezorientowaną. Uśmiechnęłam się, żeby to wyjaśnić, ale Johhny wyprzedził
mnie.
-Ze szkoły. Nie wierzę, że
spotykamy się po tylu latach! Ale wydoroślałaś i..
Znów mówił tylko do mnie,
ale urwał, gdy stwierdził, że zrobiło się niezręcznie. Maggy obdarzyła nas
wszystkich śmiechem i złapała Johnny’ego za rękę.
-Będzie jeszcze ciekawiej
niż się tego spodziewałam.
Otworzyła szeroko usta i
rozłożyła ręce, puszczając swojego chłopaka, gdy zobaczyła biegnącego w naszą
stronę Charlesa.
-Ciocia!
Maggy podniosła go
pośpiesznie i zaczęła się z nim kręcić. Chłopiec jak zawsze reagował na nią
głośnym śmiechem.
-Popatrz jaki on jest
słodki, nie ma chyba bardziej kochanego dziecka od tego uroczego chłopca.
Odwróciła się do Johnnego, a
on spojrzał najpierw na mnie, później na Justina.
-Zapowiada się cudowny
weekend.
Justin powiedział to tak
cicho, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć. Wyczułam w jego głosie odrobinę
ironii, ale nie zamierzałam tego komentować. Podejrzewałam, że chodzi mu o
wysokiego bruneta. Pocałował mnie w głowę, a ja uśmiechnęłam się do gości.
***
Siedziałam przy stole i
oglądałam jakiś najświeższy magazyn modowy, Justin siedział obok i robił to
samo, tyle że była to jakaś gazeta codzienna, z najnowszymi wiadomościami ze
świata. Nigdy tego nie rozbił, nie interesowało go za bardzo co się dzieje w
polityce, ale od prawie pół godziny przewracał leniwie kartkami, nie
zostawiając nawet pojedynczej linijki. Maggy z Johnnym pojechali do miasta, aby
załatwić to co mieli dziś do zrobienia. Odsunęłam magazyn i zaczęłam przyglądać
się Justinowi i widziałam po jego minie, że wie, że na niego patrzę. Ale nic z
tym nie robił. Czy on dzisiaj miał huśtawkę nastrojów? To chyba ja powinnam ją
mieć.
-Czy my w ogóle ze sobą
rozmawiamy?
Justin spojrzał na mnie
marszcząc brwi. Odłożył gazetę opierając łokcie o stół. Powoli ocierał dłońmi o
brodę.
-Jasne, że tak. Skąd to
pytanie?
-Nie wiem. Zachowujesz się
jakoś inaczej.
-Inaczej?
-Dziwnie. Chodzi o
Johnny’ego?
Zauważyłam, że Justin był
naburmuszony i prawie wcale się nie odzywał, odkąd tylko przyjechali z Maggy.
Nachylił się w moją stronę, marszcząc brwi.
-To nie ja się dziwnie
zachowuje, tylko on. Przyjechał tutaj z Maggy i jest jej chłopakiem, a szczerzy
się do ciebie, jakby nas obok nie było. Mógł sobie podarować, te szkolne teksty.
-Jesteś zazdrosny.
Uśmiechnęłam się a Justin
spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Wstał od stołu i ruszył w stronę altanki.
Naprawdę tak było? Był o to aż tak bardzo zły? To mi do niego nie pasowało.
-Justin, nie skończyliśmy
rozmawiać, nie wychodź!
Zignorował mnie i wyszedł na
zewnątrz. Wstałam szurając krzesłem. Z jednej strony chciało mi się śmiać, że
się o to obraża, ale z drugiej wcale go nie rozumiałam. Na co dzień nie był
zazdrosny.
-Dlaczego się tak
zachowujesz?
-Nie podoba mi się on.
-Justin.
Podeszłam i usiadłam mu na
kolanach. Zmarszczył brwi, nie patrząc się na mnie nawet. Udawał, że interesuje
go to, co się dzieje na plaży.
-Nie masz o co być zazdrosny.
-Nie jestem.
-Nie?
Spojrzał na mnie, a ja nie
mogłam powstrzymać się, żeby się nie uśmiechnąć. To było słodkie.
-Trochę.. może. Po prostu
ten.. nie musi w kółko powtarzać jak wypiękniałaś i jak bardzo brakuje mu
tamtych czasów, zrozumieliśmy. Za pierwszym razem.
Zaśmiałam się, a Justin
spojrzał na mnie z pod przymrużonych oczu. Kąciki jego ust lekko drżały.
Sytuacja bardziej opanowana.
-Co panią tak śmieszy, panno
Benson?
A więc to go tak uraziło.
-Pan, panie Bieber.
-Nie wydaje mi się, abym był
w tej chwili zabawny.
Chcąc nie chcąc zaczął się
śmiać. Objął mnie ciasno w talii i pocałował długo w ramię. Złapałam za jego
brodę, by na mnie spojrzał i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
-Obiecaj mi, że przestaniesz
się dąsać i będziesz dla niego miły. Nie chcę, żeby czuł się niezręcznie. I
mówię to tylko i wyłącznie dlatego, że jest po prostu naszym gościem. I jest
tutaj z Maggy. Tak bardzo cieszyłam się na ten dzień. Nie psuj go proszę.
-Nie psuje.
Oburzył się, a ja jeszcze
raz szybko go pocałowałam. To rozluźniało odrobinę atmosferę.
-Obiecujesz, że zmienisz
swoje nastawienie?
-Tak.
-Powiedz to.
-Tak, Skarbie, obiecuję.
-Kocham Cię.
-Wiem. Ja ciebie też.
Przejechał nosem po mojej
szyi, a później delikatnie przygryzł skórę. Zaśmiałam się. Cieszyłam się, że
wrócił mój Justin. Nie miałam pojęcia skąd to zachowanie.
***
Spacerowałyśmy z Maggy na
brzegu plaży, mocząc nogi. Charles biegał przed nami z patykiem i rysował na
piasku różne wzorki, nie było mu wiele potrzebne do szczęścia, uśmiechał się od
ucha do ucha. Miałyśmy z Maggy tyle do powiedzenia, buzia się jej nie zamykała,
wyglądała na taką szczęśliwą.
-To była najromantyczniejsza
randka na jakiej byłam od.. kilku lat..
Urwała na chwilę gubiąc
uśmiech. Chciałam powiedzieć cokolwiek, żeby tylko o tym nie myślała, ale nagle
z powrotem się uśmiechała, biorąc głęboki oddech. Była silna.
-Strasznie cieszyłam się, że
dziś przyjeżdżamy. Chciałam, żebyś go poznała, jest taki słodki, ale nie
spodziewałam się takiego czegoś. Nie wspominał, że zna kogoś o twoim imieniu.
Zaśmiałam się, to naprawdę
było bardzo niespodziewane. Fajnie było go zobaczyć, zawsze dobrze się
dogadywaliśmy, siedziałam z nim w jednej ławce na matematyce, nie była to łatwa
lekcja. Aż nie mogłam uwierzyć, że minęło tyle czasu.
-Kompletnie się nie
spodziewałam, że to ten Johnny, dla mnie to też było duże zaskoczenie.
Maggy zaczęła się śmiać, miała
dziś naprawdę dobry humor, może w końcu zaczęło się jej układać. Przynajmniej
nie reagowała tak jak Justin..
-A u Ciebie jak? Miedzy Tobą
a Justinem wszystko w porządku? Zachowuje się dziś jakby ugryzła go osa. Albo
całe ich stado.
Zrobiła udawaną przerażoną
minę.
-Przepraszam za jego
zachowanie rano. Chyba coś w pracy, ale
już jest okej.
Nie miałam pojęcia dlaczego
skłamałam, a słowa te wyszły ze mnie bez mojej wiedzy, ale nie chciałam, żeby
wiedziała o tym, że Justin jest zazdrosny o jej chłopaka. To było co najmniej
dziwne. Nie chciałam też, żeby Justin był źle do niego nastawiony, Maggy
zasługiwała w końcu na szczęście, oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Chyba
powinnam z nim dziś o tym jeszcze porozmawiać.
-No co ty, rozumiem. Mam
nadzieję, że humor mu się poprawi. Co robimy dziś wieczorem? Może wypijemy
jakiegoś drinka, jak Charles pójdzie już spać? We czwórkę? Ale się za Tobą
stęskniłam.
Uśmiechnęłam się, gdy
zobaczyłam, że podbiega do nas Charles. W jednej rączce dalej trzymał kij, ale
w drugiej miał coś znacznie cenniejszego, trzymał to ostrożnie, wyciągając do
mnie rękę.
-Mamusiu, to dla ciebie!
Otworzył dłoń, wręczając mi
brązowo szarą muszelkę. Taką jak połowa na tej plaży, ale dla niego była
wyjątkowa.
-Och, dziękuję Ci, Skarbie.
Jest najpiękniejsza na świecie.
Teraz i dla mnie była
wyjątkowa. Charles nie krył zadowolenia, pokazując w uśmiechu wszystkie swoje
białe ząbki. Pocałował mnie ostrożnie w brzuch i odbiegł od nas równie szybko
co przybiegł. Doskonale wiedziałam, że to buziak dla malutkiej fasolki.
Musiałam wymyśleć nowy temat do rozmów, wymigując się jednocześnie z pomysłu na
drinki.
-Pod wieczór na plaży w
drugą stronę otworzą wesołe miasteczko. Charles już się nie może doczekać.
-Ale takie prawdziwe? Z
loteriami i ogromną kolejką? Kiedy byłam mała i mieliśmy już wysiadać z wagonu,
zwymiotowałam na dziewczynkę przede mną. To było coś okropnego, ale zjadłam
wcześniej za dużo waty cukrowej.
Chyba nigdy nie dowiem się o
jej wszystkich wpadkach z życia w dzieciństwie. Zawsze zaskakiwała mnie czymś
przynajmniej dziwnym ale równie zabawnym. Obie wybuchłyśmy śmiechem. Boże, jak
mi tego brakowało, jej śmiech był zaraźliwy.
-Mamo, mogę już biec do
taty?
Charles wskazał palcem w
kierunku domu, gdy byliśmy już praktycznie pod nim.
-Jasne, tylko uważaj pod
nogi!
Wszedł ostrożnie na betonowe
schody , a my z Maggy także ruszyłyśmy w stronę domu.
-Cieszę się, że zobaczę się
jutro z twoimi rodzicami, tak dawno ich nie widziałam.
-Będzie też Sam z Ashley,
Maddie i tata Justina.
Maggy przystanęła na chwilę
patrząc na mnie pytającym wzrokiem. Przystanęłam za nią.
-Tyle ludzi w jednym domu?
Chyba nie dzieję się nic, o czym powinnam pamiętać? Nie zapomniałam o niczym,
prawda? Zapomniałam?!
Przerażenie na jej twarzy
mnie rozbawiło. Ruszyłam na betonowe schodki, popychając białą bramkę.
-Nie, po prostu
skorzystaliśmy z okazji przylotu rodziców.
-Mamo, zobacz ile ich tutaj
jest!
Spojrzałam na Charlesa,
który siedział na ziemi i z zaciekawieniem przyglądał się malutkim, ciągnącym
się okropnie wolno ślimakom. To musiało go tutaj zatrzymać. Przykucnęłam przy
nim i pocałowałam go w głowę.
-Chyba mają spotkanie pod
tamtymi kwiatkami, spójrz, tamte też idą w naszą stronę.
-Mają tam domek?
-Mieszkają w swoich muszelkach.
-W twojej muszelce też
mieszkają ślimaki?
Zaśmiałam się i wzięłam
Charlesa na ręce. Objął moją szyję z zaciekawieniem czekając na moja odpowiedź.
-W mojej nikt nie mieszka.
To inne muszelki.
-To dobrze.
Powiedział z ulgą w głosie.
Był taki kochany. Weszliśmy do ogrodu i obie przystanęłyśmy, gdy zobaczyłyśmy,
że Justin z Johnnym grzebią coś przy jego aucie. Wyglądało na to, że w końcu
się dogadali. Justin był w swoim żywiole, więc nie mogło być inaczej. Dawno
tego nie robił, to był miły widok.
-Wsiądź do środka i włącz
zapłon.
Oboje byli zafascynowali, i
twierdząc po ich mile zaskoczonych minach, wszystko poszło według ich myśli.
-Byłem z tym u mechanika,
ale niczym to nie poskutkowało. Nie wpadłbym na to. Dzięki, stary.
-Drobiazg.
Justin zatrzasnął maskę i
spojrzał w naszą stronę. Uśmiech powoli schodził mu z twarzy i wiedziałam, że
to dlatego, że dźwigam Charlesa. Justin był w tych sprawach nie do zniesienia.
Miałam ochotę przewrócić oczami, gdy przypominało mi się jak to było, gdy byłam
w ciąży z Charlesem. Nie chciałam z nim teraz dyskutować co jest dla mnie dobre
a co nie, więc po prostu postawiłam syna na ziemi. Teraz to już naprawdę
powinnam z nim porozmawiać. Zrobię to, gdy będziemy już sami, w łóżku.
Podeszłam do Justina i stanęłam na palcach, żeby go pocałować. Przymrużył oczy,
ale odwzajemnił pocałunek.
-Naprawione?
-Zajęło mu to piętnaście
minut, jest w tym dobry.
Spojrzeliśmy na Johnny’ego,
gdy wyprzedził Justina w odpowiedzi. Przytuliłam się do niego i przejechałam
dłonią po jego nagich plecach. Pocałował mnie w czoło, darując sobie głupie
docinki. Spojrzałam z ulgą na Maggy.
-To co, kto ustawia się ze
mną w kolejce do największej karuzeli na tej plaży?
-Jaaa!
Charles krzyknął z
zachwytem, łapiąc Maggy za nogę. Miałam nadzieję, że to będzie udany wieczór.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńBoże rozdział jeszcze lepszy od poprzednich ! Masakra dlaczego nie ma następnego do poczytania?! 😭 Serio, MEGA !❤❤❤ Może zrobisz wyjątek i napiszesz jutro następny? 😅
Dziękuję, Kochana jesteś <3 Zobaczę co da się zrobić?:*
UsuńJak zwykle rozdział cudo!❤
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńCudny rozdział i taki mega słodki 😍😍😍 Nie mogę się doczekać reakcji ich rodziny i przyjaciół na wieść o ciąży Chloe 😌😌😌😌 Życzę weny i oby więcej było takich cudownych rozdziałów 😙😙😙😙
OdpowiedzUsuńDziękuję Skarbie bardzo 😚 wena się bardzo przyda 😍 + za około godzinkę, dwie pojawi się rozdział dodatkowy tak o po prostu bez okazji bo prosiliscie 💜💜
Usuń