DODATKOWY, URODZINOWY ROZDZIAŁ <3
Justin
Justin
Zaparkowałem na podwórku i
zgasiłem silnik. Maggy przez całą drogę nie dopuszczała mnie do głosu. Albo
musiałem słuchać jak bardzo jest zła i nie może uwierzyć w to, że żadne z nas
nie powiedziało jej o ciąży, albo że nie mam pojęcia jak bardzo się cieszy z
tego, że kolejny raz zostanie ciocią i jest cała w skowronkach. Była chyba
jeszcze gorsza od Chloe, jeśli chodziło o huśtawki nastroju. Nie wytrzymałbym z
nią i po tygodniu spakował walizki. Jestem tego pewien. Kobiety czasami
naprawdę mnie przerażały. Dzisiejsze przebywanie z Maggy sam na sam przez
godzinę wystarczyło mi na następne kilka lat. Złapałem ją jednak szybko za
rękę, gdy chciała wysiąść z samochodu.
-Maggy, mógłbym liczyć na
Twoją dyskrecje? Chloe mnie zabije, jeśli dowie się, że się wygadałem, wiesz o
tym.
Wsiadła z powrotem do
samochodu i uśmiechnęła się. Poczułem ulgę.
-Jeśli ona Cię nie zabiję,
to ja to zrobię. Nie ma mowy, żebym siedziała cicho i milczała. Nie dam rady
udawać, że nie wiem. Jestem za bardzo podekscytowana.
Pocałowała mnie szybko w
policzek i wyskoczyła z samochodu, trzaskając przy tym przesadnie drzwiami.
Poszedłem w jej ślady i po chwili znów się spotkaliśmy, przy bagażniku.
-Daj, ja to wezmę. Możesz
zabrać te mniejsze.
-Musisz mi wybaczyć.
Wpakowała zakupy na moje ręce
tak, że ledwo widziałem.
-Maggy..
Zatrzasnęła bagażnik i
spojrzała na mnie.
-Proszę Cię tylko, żebyś nie
napadała na nią, jeśli będzie się nadal źle czuć. I tak się tym denerwuje.
-Dobrze.
Odpowiedziała pośpiesznie,
ale tym razem bez ironii w głosie. Jej uśmiech był szczery. Wszedłem za nią do
domu i uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak Charles siedzi przy stole i je
śniadanie, a obok niego na krześle miejsce zajmuje ogromny miś, którego dostał
ode mnie wczorajszego wieczoru. Johnny stał przy kuchence i robił jajecznicę.
-Cześć tato, cześć ciociu.
Maggy podbiegła do niego i
ucałowała go po policzkach. Ja musiałem odłożyć najpierw zakupy.
-W sam raz, możecie siadać
do stołu.
Spojrzałem na Johnny’ego i
zdałem sobie sprawę, że odbierając go tak negatywnie sam stwarzam sobie
problemy. Chloe miała rację. Nie musze z nim o nic walczyć. Wygrałem i to ładne
kilka lat temu. Musiałem się teraz skupić na Chloe.
-W sumie to zrobiłem się
głodny. Zakupy z babami..
Maggy zmierzyła mnie
wzrokiem udając urażoną a ja puściłem jej oczko. Uśmiechnęła się.
-Dzień dobry, kochanie. Mama
śpi?
Podszedłem do Charlesa i
pocałowałem go w głowę. Był zajęty jedzeniem, więc tylko odkiwnął głową.
-Sprawdzę.
Powiedziałem pod nosem
bardziej do siebie i ruszyłem do sypialni. Otworzyłem drzwi najciszej, jak
tylko potrafiłem, ale zamarłem, gdy zobaczyłem, że łóżko jest puste. Spojrzałem
na drzwi od łazienki, gdy usłyszałem kaszlenie. Miałem odpowiedź. Ruszyłem biegiem,
i gdy wszedłem do środka. Chloe siedziała na podłodze. Założyła opadające na
twarz pasmo włosów za ucho i spojrzała na mnie. Jak najszybciej znalazłem się
obok niej.
-Hej, płaczesz?
Była blada i miała
zaczerwienione oczy od płaczu. Na jej widok łamało się serce. Objąłem ją i
pocałowałem w głowę. Chętnie się we mnie wtuliła.
-Znów wymiotowałaś? Chcesz
jechać do szpitala?
Chloe odsunęła się ode mnie
i wytarła policzki.
-Nie rób mi tego, nie chce
nigdzie jechać.. Może rzeczywiście się czymś zatrułam. Samo mi przejdzie.
Wydawała się być trochę
przestraszona, ale wiedziałem, że to dlatego, bo nie lubi szpitali. Chciałem
jedynie, żeby nie cierpiała.
-W takim razie musisz wrócić
do łóżka. Nie spałaś prawie całą nos, potrzebujesz snu.
-Chcę najpierw wziąć kąpiel.
Pociągnęła nosem i
widziałem, że ulżyło jej, gdy odpuściłem. Miałem jednak zamiar zadzwonić po
pani doktor, dowiedzieć się, czy może wziąć jakieś leki.
-Dobrze, myszko. Przygotuję
Ci. Chodź.
Wstałem i wyciągnąłem do
Chloe rękę. Pocałowałem ją w czoło, a ona w końcu się uśmiechnęła. Podeszła do
zlewu i chwyciła za szczoteczkę do zębów. Puściłem do wanny wodę i nalałem
odrobinę olejku jaśminowego. Nie mogłem przesadzić, doskonale pamiętam, jak
Chloe mdliło w odpowiedzi na każdy nieco intensywniejszy zapach.
-Zaraz wrócę, sprawdzę co u
Charlesa.
Chloe pokiwała głową a ja
wyszedłem z łazienki. Wyciągnąłem w tylnej kieszeni telefon i od razu
wyszukałem numer pani doktor.
***
-Tak.. dziękuję bardzo.. do
widzenia.
Rozłączyłem się i wszedłem
do kuchni. Uśmiechnąłem się. Maggy gotowała w zielonym fartuszku, a Charles
stał na krześle obok niej i jej pomagał. Miś dalej siedział na swoim miejscu
przy stole.
-Dobrze Wam idzie?
-Oczywiście. Damy sobie
radę, nie?
To drugie skierowane było do
Charlesa. Umazała go czymś na nosie, rozśmieszając go tym. Wyszedłem na taras.
Johnny rozkładał stół. Będzie tu dzisiaj masa ludzi, a szczerze jakoś na razie
nie mam na to ochoty. Wolałbym, żeby Chloe czuła się lepiej.
-Zajrzę tylko do Chloe i
wyniesiemy ławki z garażu.
-Jasne, idź do niej.
Uśmiechnął się, a ja po
prostu wszedłem z powrotem do środka. Nie chciałem zostawiać ich z tym
wszystkich samych, ale musiałem sprawdzić, czy Chloe czegoś nie potrzebuje.
Zapukałem lekko do drzwi i otworzyłem je, wystawiając tylko głowę.
-Mogę?
Chloe uśmiechnęła się blado
i pokiwała twierdząco głową. Wszedłem do środka. Siedziała w wannie z
podciągniętymi pod klatkę piersiową nogami, a brodę opierała na kolanie.
Tworzyła jakieś figury z piany. Uśmiechała się blado, ale widziałem, że nie ma
na to siły. Była wykończona. Siadłem na brzegu wanny i pocałowałem ją w czoło.
-Lepiej?
Pokiwała głową, że tak.
-Najlepiej, żebyś nie brała
żadnych leków. Jak wyjdziesz weźmiesz witaminy. I musisz zjeść śniadanie. I pić
więcej wody.
Chloe uśmiechnęła się
szerzej i poprawiła w wodzie.
-Dziękuję.
Założyłem jej wypadający z
koka kosmyk za ucho i wstałem.
-Nie dziękuj, Skarbie. Jak
wyjdziesz przyjdź na śniadanie. Bo jak nie, to po Ciebie przyjdę.
-Justin!
Chloe zakręciła kran,
odwracając się w moją stronę.
-Tak?
-Mogę mieć do Ciebie prośbę?
-Naturalnie. Zawsze.
Na jej twarzy zauważyć można
było ulgę. Jakby myślała, że mogę odmówić.
-Dołączysz do mnie?
Była śmiertelnie poważna.
Przyglądałem jej się uważnie, ale po chwili zacząłem się śmiać. Zachowywała
się, jakby prosiła mnie o coś naprawdę poważnego. W ekspresowym tempie
ściągnąłem z siebie koszulkę i spodenki razem z bokserkami. Chloe się
uśmiechnęła. W tym akurat momencie nie przejmowałem się tym, że powinienem
pomagać Maggy i Johnny’emu.
-Zrób mi miejsce.
Wskazałem brodą miejsce za
nią, a Chloe przesunęła się na środek wanny. Gdy usiadłem poziom wody podniósł
się, ale woda się nie wylewała. Mimo, że wanna była napełniona po brzegi.
Złapałem Chloe w pasie i przyciągnąłem do Ciebie. Rozluźniła się i oparła
swobodnie o mój tors. Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w skroń. Zawsze
pięknie pachniała. Kochałem czuć zapach jej ciała i włosów. Leniwie kreśliła
wzorki na moim udzie.
-Nie było Cię, gdy się
obudziłam.
-Byłem z Maggy w mieście.
Zrobiłem zakupy z Twojej krótkiej listy.
Chloe zaśmiała się cicho a
ja poczułem tę wibrację na całym ciele. Kochałem jej szczery śmiech.
-Przepraszam, powinnam Wam
teraz pomagać, a stwarzam same problemy.
No i po uroczym śmiechu nie
zostało ani śladu. Przejechałem dłonią po jej ramieniu, miała gładką skórę.
-Maggy świetnie radzi sobie
w kuchni, zresztą Charles jej pomaga. Poradzą sobie bez Ciebie. A Johnny walczy
z ławkami. Ja zająłem się tą najprzyjemniejszą rzeczą.. i nie chcę więcej
słyszeć, że tak mówisz, bo przełożę Cię przez kolano. Na pewno czujesz się
lepiej?
-Teraz tak.
Odpowiedziała bez
zastanowienia, zanurzając się bardziej w wodzie i ocierając się przy tym o moje
krocze. Nie wiem, czy było to jej zamiarem, ale musiałem o tym nie myśleć. Nie
wyglądała za dobrze.
-Wygodnie Ci?
Zapytałem zabierając od niej
swoje ręce. Oparłem je po oby dwóch stronach wanny. Musiałem przygryźć wargę,
żeby się powstrzymać od jakiegoś zboczonego komentarza. Czy bym tego chciał,
czy nie, zawsze działała tak na moje krocze.
-To o wiele lepsze, niż
opieranie się o twardą wannę.
Wynurzyła kolana z wody,
bawiąc się pianą.
Przejechałem palcem po jej
szyi. Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie dotknąć.
-Denerwuję się dzisiejszym
obiadem. Nie wiem jak mam im to powiedzieć.
Podciągnęła kolana bardziej
do siebie, odwracając się do mnie bokiem. Złożyłem na jej ustach przedłużony
pocałunek. Gdy się odsunąłem nadal miała zamknięte oczy i się uśmiechała.
-Nie przejmuj się tym.
Ucieszą się, to przecież dobra wiadomość. Jeśli chcesz, ja mogę to powiedzieć.
Już raz to zrobiłem, teraz też sobie poradzę.
-Nie. Tym razem ja chcę to
powiedzieć. Cieszę się, że będą rodzice.
-Oczywiście.
Pocałowałem ją w policzek, a
Chloe odwróciła się całkiem w moją stronę i się na mnie położyła. Chętnie
objąłem ją w pasie, gdy zawiesiła mi ręce na szyi. Woda delikatnie ulała się na
podłogę. Rzeczywiście była chudsza. Przełknąłem ślinę, darując sobie komentarz,
nie chciałem jej denerwować.
-Nie mogę uwierzyć, że noszę
w sobie kolejne dziecko. To najlepsze co mnie w życiu spotkało.
-Ty jesteś najlepszym.
Mógłbym Ci pokazać, jak bardzo mocno Cię kocham, ale.. jesteś za drobniutka,
żeby znieść mój uścisk.
Chloe zaśmiała się i
pocałowała mnie w kącik ust.
-Też Cię kocham.
Przejechała opuszkiem języka
po mojej dolnej wardze, a mój kutas od razu zareagował. Niezmiernie cieszyło
mnie to, jak się jej polepszyło.
-Widzisz jak na mnie
działasz?
Całkiem, jakby czytała mi w
myślach. Zjechałem palcami na jej pośladki, a z jej gardła wydostał się cichy
jęk.
***
Chloe
Otworzyłam oczy i ujrzałam
sufit. Justina nie było obok mnie. Ile spałam? Była czternasta trzydzieści.
Podniosłam się i rozejrzałam po sypialni. Czułam się lepiej, mimo że momentami
kręciło mi się w głowie. Musiałam szybko wstać, miałam pół godziny a wyglądałam
jak trup. Przeraziłam się, gdy spojrzałam na siebie w lusterku. Pośpiesznie
wytuszowałam rzęsy, rozczesałam włosy i ubrałam blado czerwoną sukienkę w
kwiaty. Wyszłam na taras i szeroko się uśmiechnęłam. Wszystko było
przyszykowane. Aż zrobiło mi się głupio, że nie przyłożyłam do tego nawet
najmniejszego palca. Szybko dostrzegłam, że Justin z Johnny’m montują na drzewie
huśtawkę. Charles obok rysował coś patykiem na piasku.
-Chloe!
Odwróciłam się i ujrzałam
Maggy. Uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Maggy, sama to wszystko
przygotowałaś? Głupio mi, że zostawiłam Cię z tym..
-Przestań. Mówiłam Ci, że to
lubię. Jak się czujesz? Wyglądasz o niebo lepiej.
Uśmiechnęła się jeszcze
szerzej i mocno mnie ścisnęła. Otworzyłam usta, by złapać więcej powietrza. O
co jej chodziło?
-Maggy, udusisz mnie..
Puściła mnie pośpiesznie i
obie spojrzałyśmy na wjeżdżający na podwórko samochód. Gdy zobaczyłam przez
szybę mamę od razu zbiegłam po schodkach i ruszyłam biegiem w jej kierunku.
-Chloe!
Zawiesiłam się mamie na szyi,
mocno ją ściskając. Czułam, że do oczu napływają mi łzy.
-Witaj, Justin. Jak dobrze
znowu was widzieć. Gdzie mój ukochany wnuczek?
Usłyszałam tatę i odkleiłam
się od mamy. Matko, jak ja się cieszyłam, że ich widzę.
-Tato.
-Dziadeeeek!
-Przyjechał Sam.
Zrobiło się naprawdę tłoczno.
Znów zaczynało mi się kręcić w głowie.
***
Charles siedział Justinowi
na kolanach, bawiąc się nowym samochodem. Został dziś naprawdę obdarowany. Był
tym tak przejęty, że jedzenie w ogóle go nie interesowało.
-Kochanie zjedz jeszcze dwa
kawałki.
-Nie chcę.
Justin słysząc naszą dyskusję,
przerwał rozmowę ze swoim tatą, i spojrzał na Charlesa.
-Mama zaproponowała dwa
kawałki. To nawet nie połowa tego, co zostawiłeś na talerzu. Jeśli chcesz się
dalej bawić, musisz to zjeść. Chyba nie chcesz spędzić czas do wieczora siedząc
przy stole.
-Mogę jeden?
-Dwa.
Charles odłożył samochód
obok talerza, aby mieć go na oku i zabrał się za jedzenie. Justin spojrzał na
mnie i uśmiechnął się.
-Czujesz się gotowa?
Spojrzałam na Maggy.
Przyglądała się nam z wielkim uśmiechem na twarzy. Zaklaskała nagle w dłonie i
odeszła od stołu, podbiegając do mojej mamy i Maddie, rozmawiających w
ogrodzie.
-Ona wie?
Spojrzałam na Justina z otwartymi
ustami. Pocałował mnie w czoło i uśmiechnął przepraszająco.
-Wygadałem się. Ale nie
miałem wyjścia, wyciągnęła to ze mnie niemalże siłą.
Ponownie otworzyłam usta.
Wiedziała i mi się nie wygadała? Dlaczego? Mama spojrzała na mnie i chwilę później
we trzy były z powrotem przy stole. Byli przy nim wszyscy.
-To dobra rzecz, nie
denerwuj się.
Justin powiedział wystarczająco
cicho, abym tylko ja usłyszałam.
-Chloe, coś się stało?
Jesteś blada.
Miałam ochotę przewrócić
oczami, ale powstrzymałam się. Mama zawsze palnęła coś w najmniej odpowiednim
momencie. Spojrzałam na Maggy a ona przyłożyła dłoń do klatki piersiowej.
Powiedziała bezgłośne „Kocham Cię” i wiedziałam już, że rękę trzyma na sercu.
Justin położył dłoń na moim kolanie i lekko ścisnął. Charles dalej męczył się z
jedzeniem. Chryste, dlaczego to było takie trudne?
-Chciałam Wam coś powiedzieć.
Dlatego tutaj wszyscy jesteście.
-Coś się stało?
Mamo.. dobra, koniec. Chloe,
miej to za sobą.
-Znów zostaniesz babcią.
Justin i ja… jestem w ciąży.
-O mój Boże.. to
najcudowniejsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć!
Justin pocałował mnie w
skroń a ja zamknęłam oczy. Cieszyłam się, że mam przy sobie wszystkich, ale od
nagłego hałasu zaczęła boleć mnie głowa. Każdy uśmiechał się i chciał coś
powiedzieć. Tak naprawdę docierały do mnie tylko słowa Justina.
-Kocham Cię, Skarbie.
Wszystkiego najlepszego kochana :* Rozdziały cudne,przeszłaś samą siebie <3
OdpowiedzUsuńDziękuję kochanie 😘
UsuńO jeku ^^ Jaka miła niespodzianka :) Mam nadzieje, że ciąża Chloe przebiegnie jak najlepiej :* Najlepszego kochana <3 Pisz dla nas dalej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo 💟😙
UsuńAaaaaaaaaa boże... Kocham to! Denerwujesz mnie ,ponieważ piszesz tak Zajebi*te rozdziały! AAA kocham to !!! ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńHahha Hahaha a juz się przestaszylam, że Cię serio czymś denerwuje 😅 dziękuję 😘 ily 💖
UsuńW końcu się dowiedzieli 😍😎 Znowu Zajebiaty rozdział ( każdy taki jest, ale co poroadzic ) 😁😊 Naj najlepszego, to my powinnysmy dac ci prezent a nie ty nam 😉😚 Obys muala wiecej weny na takie cuuudowne rozdzialy 😘😍
OdpowiedzUsuńDziękuję baaaaardzo 😙😙😙
UsuńZawsze kiedy tylko dodasz rozdział to ja jestem podekscytowana jak małe dziecko,które dostało cukierka❤ Cudoo jak zwykle❤
OdpowiedzUsuńKochana jesteś 😍 dziękuję 💟
Usuń