niedziela, 30 lipca 2017

Rozdział 23

DODATKOWY, URODZINOWY ROZDZIAŁ <3

Justin
Zaparkowałem na podwórku i zgasiłem silnik. Maggy przez całą drogę nie dopuszczała mnie do głosu. Albo musiałem słuchać jak bardzo jest zła i nie może uwierzyć w to, że żadne z nas nie powiedziało jej o ciąży, albo że nie mam pojęcia jak bardzo się cieszy z tego, że kolejny raz zostanie ciocią i jest cała w skowronkach. Była chyba jeszcze gorsza od Chloe, jeśli chodziło o huśtawki nastroju. Nie wytrzymałbym z nią i po tygodniu spakował walizki. Jestem tego pewien. Kobiety czasami naprawdę mnie przerażały. Dzisiejsze przebywanie z Maggy sam na sam przez godzinę wystarczyło mi na następne kilka lat. Złapałem ją jednak szybko za rękę, gdy chciała wysiąść z samochodu.
-Maggy, mógłbym liczyć na Twoją dyskrecje? Chloe mnie zabije, jeśli dowie się, że się wygadałem, wiesz o tym.
Wsiadła z powrotem do samochodu i uśmiechnęła się. Poczułem ulgę.
-Jeśli ona Cię nie zabiję, to ja to zrobię. Nie ma mowy, żebym siedziała cicho i milczała. Nie dam rady udawać, że nie wiem. Jestem za bardzo podekscytowana.
Pocałowała mnie szybko w policzek i wyskoczyła z samochodu, trzaskając przy tym przesadnie drzwiami. Poszedłem w jej ślady i po chwili znów się spotkaliśmy, przy bagażniku.
-Daj, ja to wezmę. Możesz zabrać te mniejsze.
-Musisz mi wybaczyć.
Wpakowała zakupy na moje ręce tak, że ledwo widziałem.
-Maggy..
Zatrzasnęła bagażnik i spojrzała na mnie.
-Proszę Cię tylko, żebyś nie napadała na nią, jeśli będzie się nadal źle czuć. I tak się tym denerwuje.
-Dobrze.
Odpowiedziała pośpiesznie, ale tym razem bez ironii w głosie. Jej uśmiech był szczery. Wszedłem za nią do domu i uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem jak Charles siedzi przy stole i je śniadanie, a obok niego na krześle miejsce zajmuje ogromny miś, którego dostał ode mnie wczorajszego wieczoru. Johnny stał przy kuchence i robił jajecznicę.
-Cześć tato, cześć ciociu.
Maggy podbiegła do niego i ucałowała go po policzkach. Ja musiałem odłożyć najpierw zakupy.
-W sam raz, możecie siadać do stołu.
Spojrzałem na Johnny’ego i zdałem sobie sprawę, że odbierając go tak negatywnie sam stwarzam sobie problemy. Chloe miała rację. Nie musze z nim o nic walczyć. Wygrałem i to ładne kilka lat temu. Musiałem się teraz skupić na Chloe.
-W sumie to zrobiłem się głodny. Zakupy z babami..
Maggy zmierzyła mnie wzrokiem udając urażoną a ja puściłem jej oczko. Uśmiechnęła się.
-Dzień dobry, kochanie. Mama śpi?
Podszedłem do Charlesa i pocałowałem go w głowę. Był zajęty jedzeniem, więc tylko odkiwnął głową.
-Sprawdzę.
Powiedziałem pod nosem bardziej do siebie i ruszyłem do sypialni. Otworzyłem drzwi najciszej, jak tylko potrafiłem, ale zamarłem, gdy zobaczyłem, że łóżko jest puste. Spojrzałem na drzwi od łazienki, gdy usłyszałem kaszlenie. Miałem odpowiedź. Ruszyłem biegiem, i gdy wszedłem do środka. Chloe siedziała na podłodze. Założyła opadające na twarz pasmo włosów za ucho i spojrzała na mnie. Jak najszybciej znalazłem się obok niej.
-Hej, płaczesz?
Była blada i miała zaczerwienione oczy od płaczu. Na jej widok łamało się serce. Objąłem ją i pocałowałem w głowę. Chętnie się we mnie wtuliła.
-Znów wymiotowałaś? Chcesz jechać do szpitala?
Chloe odsunęła się ode mnie i wytarła policzki.
-Nie rób mi tego, nie chce nigdzie jechać.. Może rzeczywiście się czymś zatrułam. Samo mi przejdzie.
Wydawała się być trochę przestraszona, ale wiedziałem, że to dlatego, bo nie lubi szpitali. Chciałem jedynie, żeby nie cierpiała.
-W takim razie musisz wrócić do łóżka. Nie spałaś prawie całą nos, potrzebujesz snu.
-Chcę najpierw wziąć kąpiel.
Pociągnęła nosem i widziałem, że ulżyło jej, gdy odpuściłem. Miałem jednak zamiar zadzwonić po pani doktor, dowiedzieć się, czy może wziąć jakieś leki.
-Dobrze, myszko. Przygotuję Ci. Chodź.
Wstałem i wyciągnąłem do Chloe rękę. Pocałowałem ją w czoło, a ona w końcu się uśmiechnęła. Podeszła do zlewu i chwyciła za szczoteczkę do zębów. Puściłem do wanny wodę i nalałem odrobinę olejku jaśminowego. Nie mogłem przesadzić, doskonale pamiętam, jak Chloe mdliło w odpowiedzi na każdy nieco intensywniejszy zapach.
-Zaraz wrócę, sprawdzę co u Charlesa.
Chloe pokiwała głową a ja wyszedłem z łazienki. Wyciągnąłem w tylnej kieszeni telefon i od razu wyszukałem numer pani doktor.

***

-Tak.. dziękuję bardzo.. do widzenia.
Rozłączyłem się i wszedłem do kuchni. Uśmiechnąłem się. Maggy gotowała w zielonym fartuszku, a Charles stał na krześle obok niej i jej pomagał. Miś dalej siedział na swoim miejscu przy stole.
-Dobrze Wam idzie?
-Oczywiście. Damy sobie radę, nie?
To drugie skierowane było do Charlesa. Umazała go czymś na nosie, rozśmieszając go tym. Wyszedłem na taras. Johnny rozkładał stół. Będzie tu dzisiaj masa ludzi, a szczerze jakoś na razie nie mam na to ochoty. Wolałbym, żeby Chloe czuła się lepiej.
-Zajrzę tylko do Chloe i wyniesiemy ławki z garażu.
-Jasne, idź do niej.
Uśmiechnął się, a ja po prostu wszedłem z powrotem do środka. Nie chciałem zostawiać ich z tym wszystkich samych, ale musiałem sprawdzić, czy Chloe czegoś nie potrzebuje. Zapukałem lekko do drzwi i otworzyłem je, wystawiając tylko głowę.
-Mogę?
Chloe uśmiechnęła się blado i pokiwała twierdząco głową. Wszedłem do środka. Siedziała w wannie z podciągniętymi pod klatkę piersiową nogami, a brodę opierała na kolanie. Tworzyła jakieś figury z piany. Uśmiechała się blado, ale widziałem, że nie ma na to siły. Była wykończona. Siadłem na brzegu wanny i pocałowałem ją w czoło.
-Lepiej?
Pokiwała głową, że tak.
-Najlepiej, żebyś nie brała żadnych leków. Jak wyjdziesz weźmiesz witaminy. I musisz zjeść śniadanie. I pić więcej wody.
Chloe uśmiechnęła się szerzej i poprawiła w wodzie.
-Dziękuję.
Założyłem jej wypadający z koka kosmyk za ucho i wstałem.
-Nie dziękuj, Skarbie. Jak wyjdziesz przyjdź na śniadanie. Bo jak nie, to po Ciebie przyjdę.
-Justin!
Chloe zakręciła kran, odwracając się w moją stronę.
-Tak?
-Mogę mieć do Ciebie prośbę?
-Naturalnie. Zawsze.
Na jej twarzy zauważyć można było ulgę. Jakby myślała, że mogę odmówić.
-Dołączysz do mnie?
Była śmiertelnie poważna. Przyglądałem jej się uważnie, ale po chwili zacząłem się śmiać. Zachowywała się, jakby prosiła mnie o coś naprawdę poważnego. W ekspresowym tempie ściągnąłem z siebie koszulkę i spodenki razem z bokserkami. Chloe się uśmiechnęła. W tym akurat momencie nie przejmowałem się tym, że powinienem pomagać Maggy i Johnny’emu.
-Zrób mi miejsce.
Wskazałem brodą miejsce za nią, a Chloe przesunęła się na środek wanny. Gdy usiadłem poziom wody podniósł się, ale woda się nie wylewała. Mimo, że wanna była napełniona po brzegi. Złapałem Chloe w pasie i przyciągnąłem do Ciebie. Rozluźniła się i oparła swobodnie o mój tors. Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w skroń. Zawsze pięknie pachniała. Kochałem czuć zapach jej ciała i włosów. Leniwie kreśliła wzorki na moim udzie.
-Nie było Cię, gdy się obudziłam.
-Byłem z Maggy w mieście. Zrobiłem zakupy z Twojej krótkiej listy.
Chloe zaśmiała się cicho a ja poczułem tę wibrację na całym ciele. Kochałem jej szczery śmiech.
-Przepraszam, powinnam Wam teraz pomagać, a stwarzam same problemy.
No i po uroczym śmiechu nie zostało ani śladu. Przejechałem dłonią po jej ramieniu, miała gładką skórę.
-Maggy świetnie radzi sobie w kuchni, zresztą Charles jej pomaga. Poradzą sobie bez Ciebie. A Johnny walczy z ławkami. Ja zająłem się tą najprzyjemniejszą rzeczą.. i nie chcę więcej słyszeć, że tak mówisz, bo przełożę Cię przez kolano. Na pewno czujesz się lepiej?
-Teraz tak.
Odpowiedziała bez zastanowienia, zanurzając się bardziej w wodzie i ocierając się przy tym o moje krocze. Nie wiem, czy było to jej zamiarem, ale musiałem o tym nie myśleć. Nie wyglądała za dobrze.
-Wygodnie Ci?
Zapytałem zabierając od niej swoje ręce. Oparłem je po oby dwóch stronach wanny. Musiałem przygryźć wargę, żeby się powstrzymać od jakiegoś zboczonego komentarza. Czy bym tego chciał, czy nie, zawsze działała tak na moje krocze.
-To o wiele lepsze, niż opieranie się o twardą wannę.
Wynurzyła kolana z wody, bawiąc się pianą.
Przejechałem palcem po jej szyi. Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej nie dotknąć.
-Denerwuję się dzisiejszym obiadem. Nie wiem jak mam im to powiedzieć.
Podciągnęła kolana bardziej do siebie, odwracając się do mnie bokiem. Złożyłem na jej ustach przedłużony pocałunek. Gdy się odsunąłem nadal miała zamknięte oczy i się uśmiechała.
-Nie przejmuj się tym. Ucieszą się, to przecież dobra wiadomość. Jeśli chcesz, ja mogę to powiedzieć. Już raz to zrobiłem, teraz też sobie poradzę.
-Nie. Tym razem ja chcę to powiedzieć. Cieszę się, że będą rodzice.
-Oczywiście.
Pocałowałem ją w policzek, a Chloe odwróciła się całkiem w moją stronę i się na mnie położyła. Chętnie objąłem ją w pasie, gdy zawiesiła mi ręce na szyi. Woda delikatnie ulała się na podłogę. Rzeczywiście była chudsza. Przełknąłem ślinę, darując sobie komentarz, nie chciałem jej denerwować.
-Nie mogę uwierzyć, że noszę w sobie kolejne dziecko. To najlepsze co mnie w życiu spotkało.
-Ty jesteś najlepszym. Mógłbym Ci pokazać, jak bardzo mocno Cię kocham, ale.. jesteś za drobniutka, żeby znieść mój uścisk.
Chloe zaśmiała się i pocałowała mnie w kącik ust.
-Też Cię kocham.
Przejechała opuszkiem języka po mojej dolnej wardze, a mój kutas od razu zareagował. Niezmiernie cieszyło mnie to, jak się jej polepszyło.
-Widzisz jak na mnie działasz?
Całkiem, jakby czytała mi w myślach. Zjechałem palcami na jej pośladki, a z jej gardła wydostał się cichy jęk.

***

Chloe
Otworzyłam oczy i ujrzałam sufit. Justina nie było obok mnie. Ile spałam? Była czternasta trzydzieści. Podniosłam się i rozejrzałam po sypialni. Czułam się lepiej, mimo że momentami kręciło mi się w głowie. Musiałam szybko wstać, miałam pół godziny a wyglądałam jak trup. Przeraziłam się, gdy spojrzałam na siebie w lusterku. Pośpiesznie wytuszowałam rzęsy, rozczesałam włosy i ubrałam blado czerwoną sukienkę w kwiaty. Wyszłam na taras i szeroko się uśmiechnęłam. Wszystko było przyszykowane. Aż zrobiło mi się głupio, że nie przyłożyłam do tego nawet najmniejszego palca. Szybko dostrzegłam, że Justin z Johnny’m montują na drzewie huśtawkę. Charles obok rysował coś patykiem na piasku.
-Chloe!
Odwróciłam się i ujrzałam Maggy. Uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Maggy, sama to wszystko przygotowałaś? Głupio mi, że zostawiłam Cię z tym..
-Przestań. Mówiłam Ci, że to lubię. Jak się czujesz? Wyglądasz o niebo lepiej.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i mocno mnie ścisnęła. Otworzyłam usta, by złapać więcej powietrza. O co jej chodziło?
-Maggy, udusisz mnie..
Puściła mnie pośpiesznie i obie spojrzałyśmy na wjeżdżający na podwórko samochód. Gdy zobaczyłam przez szybę mamę od razu zbiegłam po schodkach i ruszyłam biegiem w jej kierunku.
-Chloe!
Zawiesiłam się mamie na szyi, mocno ją ściskając. Czułam, że do oczu napływają mi łzy.
-Witaj, Justin. Jak dobrze znowu was widzieć. Gdzie mój ukochany wnuczek?
Usłyszałam tatę i odkleiłam się od mamy. Matko, jak ja się cieszyłam, że ich widzę.
-Tato.
-Dziadeeeek!
-Przyjechał Sam.
Zrobiło się naprawdę tłoczno. Znów zaczynało mi się kręcić w głowie.
***
Charles siedział Justinowi na kolanach, bawiąc się nowym samochodem. Został dziś naprawdę obdarowany. Był tym tak przejęty, że jedzenie w ogóle go nie interesowało.
-Kochanie zjedz jeszcze dwa kawałki.
-Nie chcę.
Justin słysząc naszą dyskusję, przerwał rozmowę ze swoim tatą, i spojrzał na Charlesa.
-Mama zaproponowała dwa kawałki. To nawet nie połowa tego, co zostawiłeś na talerzu. Jeśli chcesz się dalej bawić, musisz to zjeść. Chyba nie chcesz spędzić czas do wieczora siedząc przy stole.
-Mogę jeden?
-Dwa.
Charles odłożył samochód obok talerza, aby mieć go na oku i zabrał się za jedzenie. Justin spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Czujesz się gotowa?
Spojrzałam na Maggy. Przyglądała się nam z wielkim uśmiechem na twarzy. Zaklaskała nagle w dłonie i odeszła od stołu, podbiegając do mojej mamy i Maddie, rozmawiających w ogrodzie.
-Ona wie?
Spojrzałam na Justina z otwartymi ustami. Pocałował mnie w czoło i uśmiechnął przepraszająco.
-Wygadałem się. Ale nie miałem wyjścia, wyciągnęła to ze mnie niemalże siłą.
Ponownie otworzyłam usta. Wiedziała i mi się nie wygadała? Dlaczego? Mama spojrzała na mnie i chwilę później we trzy były z powrotem przy stole. Byli przy nim wszyscy.
-To dobra rzecz, nie denerwuj się.
Justin powiedział wystarczająco cicho, abym tylko ja usłyszałam.
-Chloe, coś się stało? Jesteś blada.
Miałam ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymałam się. Mama zawsze palnęła coś w najmniej odpowiednim momencie. Spojrzałam na Maggy a ona przyłożyła dłoń do klatki piersiowej. Powiedziała bezgłośne „Kocham Cię” i wiedziałam już, że rękę trzyma na sercu. Justin położył dłoń na moim kolanie i lekko ścisnął. Charles dalej męczył się z jedzeniem. Chryste, dlaczego to było takie trudne?
-Chciałam Wam coś powiedzieć. Dlatego tutaj wszyscy jesteście.
-Coś się stało?
Mamo.. dobra, koniec. Chloe, miej to za sobą.
-Znów zostaniesz babcią. Justin i ja… jestem w ciąży.
-O mój Boże.. to najcudowniejsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć!
Justin pocałował mnie w skroń a ja zamknęłam oczy. Cieszyłam się, że mam przy sobie wszystkich, ale od nagłego hałasu zaczęła boleć mnie głowa. Każdy uśmiechał się i chciał coś powiedzieć. Tak naprawdę docierały do mnie tylko słowa Justina.

-Kocham Cię, Skarbie. 

10 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego kochana :* Rozdziały cudne,przeszłaś samą siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeku ^^ Jaka miła niespodzianka :) Mam nadzieje, że ciąża Chloe przebiegnie jak najlepiej :* Najlepszego kochana <3 Pisz dla nas dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaa boże... Kocham to! Denerwujesz mnie ,ponieważ piszesz tak Zajebi*te rozdziały! AAA kocham to !!! ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahha Hahaha a juz się przestaszylam, że Cię serio czymś denerwuje 😅 dziękuję 😘 ily 💖

      Usuń
  4. W końcu się dowiedzieli 😍😎 Znowu Zajebiaty rozdział ( każdy taki jest, ale co poroadzic ) 😁😊 Naj najlepszego, to my powinnysmy dac ci prezent a nie ty nam 😉😚 Obys muala wiecej weny na takie cuuudowne rozdzialy 😘😍

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze kiedy tylko dodasz rozdział to ja jestem podekscytowana jak małe dziecko,które dostało cukierka❤ Cudoo jak zwykle❤

    OdpowiedzUsuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)