niedziela, 26 marca 2017

Rozdział 7

Podciągnęłam nogę pod klatkę piersiową i poprawiłam się na krzesełku. Wiatr delikatnie układał moje włosy i zdążyłam zauważyć, że od słońca zaczęły wychodzić mi mało widoczne piegi. Odrzuciłam włosy do tyłu i sięgnęłam po szklankę osobiście wyciśniętego przez Justina soku pomarańczowego. Spojrzał na mnie i widząc, że nie mam zamiaru już ruszać tego co mam na talerzu, wyciągnął w moim kierunku swój widelec, z nabitym na niego kawałkiem arbuza. Uśmiechnęłam się i otworzyłam buzie. Justin zdecydowanie uszczęśliwiony z uśmiechem na twarzy wrócił do jedzenia.
-Tego domu chyba kiedyś tutaj nie było.
Spojrzałam za ramię Justina. Było tutaj dużo innych małych domków, zwłaszcza teraz dudniło w nich życiem, ale tego z wiszącymi w wejściu kolorowymi dzwoneczkami chyba wcześniej nie widziałam. Justin odwrócił się, popatrzał przez chwilę i wrócił do jedzenia, całkiem mu to obojętne.
-Stoi tutaj od niedawna.
-Skąd wiesz?
-Tak słyszałem.
Był naprawdę ładny no i trochę przypominał ten, w którym właśnie mieszkaliśmy. Wiem, że dla Justina dużo znaczył, rodzice zabierali go tutaj, gdy był jeszcze mały. Dobrze wspomina ten czas. Dobrze wspomina swoją mamę. Zrobiło mi się w  środku smutno, ale otworzyłam szeroko oczy, mrugając kilka razy powiekami. Chciałam nie myśleć o przygnębiających rzeczach, zwłaszcza teraz.
-To naprawdę piękne miejsce, nic dziwnego, że ludzie się tu budują. Wrócimy tutaj z Charlesem.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin wysłał mi buziaka w powietrze. Oczywiście, że chciałam tutaj znów przyjechać, i myślę, że Charles jest wystarczająco duży. Wiedziałam, że to miejsce mu się spodoba i będzie chciał spędzić tu jakąś część wakacji.
-Pozmywam.
Wstałam i zabrałam nasze talerzyki, ale Justin zatrzymał mnie, zanim zdążyłam się odwrócić.
-Zaczekaj, pomogę Ci.
Złapał za szklanki i też wstał od stołu. Spojrzałam się na niego a Justin się zaśmiał.
-Tak, Skarbie. Umiem myć naczynia. Od czasu do czasu oczywiście.
Oby dwoje zaczęliśmy się śmiać. Justin wyminął mnie i wszedł do środka. Zaśmiałam się jeszcze głośniej, gdy zaplątał się w falujące od wiaterku zasłony.

***

-To urocze miejsce.
Nachyliłam się nad stołem, by Justin mógł mnie lepiej usłyszeć. Właśnie zaczęła grać głośniej muzyka i ludzie też zrobili się nieco głośniejsi. Nie była to typowa elegancka restauracja. Stoliki i bar były drewniane, ściany w kolorze ciepłego bordo, a na suficie dookoła pomieszczenia rozwieszone lampeczki. Miejsce to samo w sobie było dosyć ciemne ale dało się poczuć tu naprawdę swobodnie. W samym środku dość duży drewniany parkiet samym sobą zapraszał do tańca. Gdzieś z tyłu unosił się zapach słodkiego tytoniu, takiego innego niż zawsze. Zaśmiałam się, gdy na parkiet zaczęły wchodzić po kolei różne osoby.
-Masz ochotę zatańczyć?
Spojrzałam z powrotem na Justina i odrobinę spoważniałam.
-Nie umiem tańczyć do takiej muzyki.
Nie potrafiłam nawet nazwać jaka to muzyka. Ale patrząc na ludzi mogłam stwierdzić, że jakikolwiek ruch mógłby się zaliczać do każdej choreografii.
-Chodź, będziemy najlepsi.
Justin wstał, a ja śmiejąc się, sięgnęłam po swój kieliszek z przecudownym czerwonym winem i opróżniłam go. Justin splątał nasze palce i ruszyłam za nim na parkiet. Od ilości obrotów momentami kręciło się w głowie, byłam co chwile odbijana Justinowi, ale nie pozwolił na żaden inny taniec dłuższy niż minutę. Czułam się tutaj naprawdę dobrze i mimo, że czasami mnie deptano, zwiewna sukienka i sandałki były najlepszą opcją dla tego miejsca. Zastanawiałam się przez chwilę, czy to miejsce nie nazywa się karczmą. Poczułam w pasie dłonie Justina, i po chwili znów trafiłam w jego ramiona. Zarzuciłam chętnie ręce na jego szyję, przywierając do jego ust na naprawdę długo. Okręcił mnie dookoła, jednym ruchem biorąc mnie na ręce. Objęłam go nogami w pasie, odchylając do tyłu głowę, gdy nachylił się i okręcił ze mną jeszcze raz. Gdy wróciłam już z powrotem na wysokość jego oczu pomyślałam, że jestem mu tak bardzo wdzięczna. Za naprawdę wszystko. I zabrakło mi trochę naszej własnej, wspólnej przestrzeni.
-Możemy iść? Chciałabym móc się Tobą nacieszyć.
Justin uśmiechnął się szeroko, stawiając mnie z powrotem na nogach. Zniknął na sekundę po nasze rzeczy, za chwilę znów był przy mnie. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, gdy byliśmy już na zewnątrz.
-Nie miałam pojęcia, że może być tu takie piękne miejsce. Byłeś tu wcześnie?
-Nie, ale istnieje chyba od zawsze. Tata kiedyś wspominał o tym miejscu, gdy rozmawiał z mamą. Zawsze chciałem je znaleźć.
Justin spojrzał ostatni raz na drzwi wejściowe, po czym splątał nasze palce i ruszyliśmy wzdłuż chodnika. Wieczór był idealny. Nie było ani gorąco, ani zimno. Uwielbiałam takie pory dnia w wakacje.
-Kochasz to miejsce.
Bardziej stwierdziłam niż pytałam. Był tutaj szczęśliwy, zawsze.
-Jest jakieś przykre wspomnienie związane z tym miejscem? Kiedy tutaj jesteś zawsze się śmiejesz.
Dodałam, przytulając się do jego ramienia. Justin uśmiechnął się.
-Wszystko kończyło się szczęśliwie. Nawet, gdy rodzice się kłócili, nie robili tego tutaj. Tutaj odrzucali wszystkie zmartwienia, ale.. niestety nie mam zbyt wiele takich wspomnień. Nie wystarczająco wiele.
-Mama na pewno byłaby z Ciebie dumna. Wiesz o Tym prawda? Tak samo jak tata.
Justin złapał mnie w pasie i podniósł, by przenieść mnie przez murek. Postawił na piachu, a ja pośpiesznie ściągnęłam sandałki i wzięłam je w ręce. Justin zrobił podobnie ze swoimi butami i ruszyliśmy plażą w kierunku wody. Z daleka było widać już dom.
-Byłaby dumna z tego, że na Ciebie trafiłem, bo dzięki Tobie zmieniłem się na lepsze. Była taka porządna, gdyby widziała na własne oczy jakie wyrabiałem rzeczy.. domyślałam się, że jej wzrok byłby w tym chwilach najgorszym widokiem. Nie robiłbym tego wszystkiego, gdyby z nami była. Wiem, że nie mógłbym znieść jej smutnych oczu, ani myśli, że ją zawiodę.
Słuchałam go naprawdę całym sercem. Był trochę poważny, może trochę smutny z tęsknoty za mamą, ale był też szczęśliwy. Te smutne oczy mimo wszystko się mu świeciły.
-Była dla ciebie całym światem.
-Wszyscy pogubili się po jej śmierci. Ale to Ty poskładałaś nasza rodzinę.
Zaśmiał się, ściskając mocniej moje palce.
-To Ty to zrobiłeś Justin.
Justin przystanął i stanął naprzeciwko mnie.
-Gdyby nie ty, pewnie nadal nie rozmawiałbym z ojcem. Kto wie, co ja bym teraz robił. Maddie nie miała takiej mocy, by z powrotem mnie do niego przekonać. Teraz mam Ciebie i Charlesa i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie.
Stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach długi namiętny pocałunek. Odwzajemnił go i ruszyliśmy dalej.
-Zimna.
Powiedziałam szybko, gdy poczułam na kostkach wodę. Justin zaśmiał się i przybrał śmieszną pozycję.
-Wskakuj.
Chętnie skorzystałam z tej propozycji i objęłam Justina za szyję. Pocałowałam go w policzek i spojrzałam na oświetlające plaże okna tych cudownych domków.

***

Maggy
Przełączałam bezsensownie programy w telewizji, ale niczego ciekawe nie mogłam znaleźć. Nie było ani dobrego filmu, ani nawet jednej ciekawej reklamy. Spojrzałam na półkę obok telewizora i zauważyłam pudełeczka z płytami. Odłożyłam pilot na kanapę i podeszłam do szafki. Chwyciłam pierwsze pudełko i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam na płycie żółwia. Tak, to pudełeczko musiało należeć do Charlesa. Miał chyba wszystkie bajki, o jakich można tylko pomarzyć. Chciałam sięgnąć po drugi plik, ale zanim wyciągnęłam rękę w oczy rzucił mi się duży kremowy album. Wyciągnęłam go i otwierając pierwsza stronę wróciłam na kanapę. Poczułam dziwnego rodzaju przewracanie w brzuchu, gdy zobaczyłam zdjęcie Justina z Dylanem. Sięgnęłam po pilota i ściszyłam telewizor. Odruchowo. Jakbym chciała być sam na sam z tymi zdjęciami i wiążącymi się z nimi wspomnieniami. Przewróciłam na kolejną stronę i otworzyłam lekko usta. Poczułam jakbym nie mogła przez nos wciągnąć tyle powietrza ile potrzebuje. Przejechałam dłonią po śliskim materiale i poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Był taki idealny na tych zdjęciach. Zawsze taki był. Od jego śmierci czułam w sobie jakąś pustkę i nie zapełniła się ona aż do teraz. Moje życie było dziwne. Przez całe pięć lat w każdym dniu czegoś brakowało. I nie szukałam już odpowiedzi, bo wiedziałam, że jej nie znajdę. Dałabym wszystko, by móc go znów zobaczyć. Łza spłynęła mi po policzku, ale nie było sensu jej wycierać. Podniosłam nagle głowę a w brzuchu poczułam coś niebywale ostrego. Zastygłam w miejscu, gdy coś za sobą usłyszałam. Bałam się odwrócić.
-Ciociu?
Charles podszedł do mnie a ja wypuściłam wstrzymywane powietrze. Poczułam ulgę.
-Skarbie, dlaczego Ty nie śpisz?
Usiadł na kanapę obok mnie i splątał swoje dłonie, kładąc je na kolanach.
-Płakałaś?
Zignorował moje pytanie, przyglądając mi się zmęczonymi oczami.
-Coś wpadło mi do oka, wiesz? Ale wszystko jest już w porządku. Przeczytać Ci bajkę?
-Kto to?
Ponownie puścił moje pytanie mimo uszu, pokazując palcem na zdjęcie. Zamknęłam na chwilę oczy, ale otworzyłam je nieco silniejsza. Uśmiechnęłam się.
-Ehm, to Tata. I wujek.
-Wujek? Dlaczego go nie znam?
Spojrzałam na Charlesa i pogłaskałam go po głowie. Czułam jak łzy znów napływają mi do oczu, ale próbowałam za wszelką cenę się nie rozryczeć. Wszystkim brakowało Dylana. Byłby pewnie dumny z syna Justina. Przyjaźnili się od zawsze.
-To trochę trudne, wiesz? Czasami… czasami ludzie znikają. Na bardzo długo. Ale później ich spotkamy. Na pewno poznasz wujka. On o Tobie wie.
-Tak?
Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zamknęłam album i wzięłam go na kolana.
-Yhym. Minie szybko, zobaczysz.
-Wujek też umie czytać bajki?
Zaśmiałam się i pocałowałam Charlesa w głowę. Był takim kochanym dzieckiem.
-Jasne, że tak. Ale teraz ja ci przeczytam co?
-Przeczytasz mi bajkę o żyrafie?
-O żyrafie? No pewnie. Sama jestem ciekawa.

Wzięłam Charlesa na ręce i ruszyłam na górę. Cieszyłam się, że mogę spędzać z nim czas.

___________________________________
KOCHANI JEŚLI ROZDZIAŁ NIE POJAWI SIĘ W SOBOTĘ DO GODZINY 22:00, TO ZNACZY, ŻE JUŻ SIĘ NIE POJAWI, WTEDY DODAM GO W NIEDZIELĘ. TAK BĘDZIE LEPIEJ, BO WIEM, ŻE CZEKACIE I MNIE O TO WYPYTUJECIE <33 TAK BĘDZIE CHYBA PROŚCIEJ ;**

6 komentarzy:

  1. Genialny. Biedna Maggy mam nadzieję że w końcu będzie szczęśliwa

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to wszystko urocze ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeju Maggy...aż mi łzy poleciały 😭😔😭 ona jest taka kochana m, musi kogoś znaleść ❤😍❤😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu nareszcie wzięłam się za czytanie dalszych rozdziałów 😍Biedna Maggy 😭
      Ps. To ja kochana FaniEliabethGillies 😎😋

      Usuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)