Podciągnęłam nogę pod klatkę piersiową i poprawiłam się na
krzesełku. Wiatr delikatnie układał moje włosy i zdążyłam zauważyć, że od słońca
zaczęły wychodzić mi mało widoczne piegi. Odrzuciłam włosy do tyłu i sięgnęłam
po szklankę osobiście wyciśniętego przez Justina soku pomarańczowego. Spojrzał
na mnie i widząc, że nie mam zamiaru już ruszać tego co mam na talerzu,
wyciągnął w moim kierunku swój widelec, z nabitym na niego kawałkiem arbuza.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam buzie. Justin zdecydowanie uszczęśliwiony z
uśmiechem na twarzy wrócił do jedzenia.
-Tego domu chyba kiedyś tutaj nie było.
Spojrzałam za ramię Justina. Było tutaj dużo innych
małych domków, zwłaszcza teraz dudniło w nich życiem, ale tego z wiszącymi w
wejściu kolorowymi dzwoneczkami chyba wcześniej nie widziałam. Justin odwrócił
się, popatrzał przez chwilę i wrócił do jedzenia, całkiem mu to obojętne.
-Stoi tutaj od niedawna.
-Skąd wiesz?
-Tak słyszałem.
Był naprawdę ładny no i trochę przypominał ten, w którym właśnie
mieszkaliśmy. Wiem, że dla Justina dużo znaczył, rodzice zabierali go tutaj,
gdy był jeszcze mały. Dobrze wspomina ten czas. Dobrze wspomina swoją mamę.
Zrobiło mi się w środku smutno, ale otworzyłam
szeroko oczy, mrugając kilka razy powiekami. Chciałam nie myśleć o
przygnębiających rzeczach, zwłaszcza teraz.
-To naprawdę piękne miejsce, nic dziwnego, że ludzie się
tu budują. Wrócimy tutaj z Charlesem.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Justin wysłał mi buziaka w
powietrze. Oczywiście, że chciałam tutaj znów przyjechać, i myślę, że Charles
jest wystarczająco duży. Wiedziałam, że to miejsce mu się spodoba i będzie
chciał spędzić tu jakąś część wakacji.
-Pozmywam.
Wstałam i zabrałam nasze talerzyki, ale Justin zatrzymał
mnie, zanim zdążyłam się odwrócić.
-Zaczekaj, pomogę Ci.
Złapał za szklanki i też wstał od stołu. Spojrzałam się
na niego a Justin się zaśmiał.
-Tak, Skarbie. Umiem myć naczynia. Od czasu do czasu
oczywiście.
Oby dwoje zaczęliśmy się śmiać. Justin wyminął mnie i
wszedł do środka. Zaśmiałam się jeszcze głośniej, gdy zaplątał się w falujące
od wiaterku zasłony.
***
-To urocze miejsce.
Nachyliłam się nad stołem, by Justin mógł mnie lepiej
usłyszeć. Właśnie zaczęła grać głośniej muzyka i ludzie też zrobili się nieco
głośniejsi. Nie była to typowa elegancka restauracja. Stoliki i bar były
drewniane, ściany w kolorze ciepłego bordo, a na suficie dookoła pomieszczenia
rozwieszone lampeczki. Miejsce to samo w sobie było dosyć ciemne ale dało się
poczuć tu naprawdę swobodnie. W samym środku dość duży drewniany parkiet samym
sobą zapraszał do tańca. Gdzieś z tyłu unosił się zapach słodkiego tytoniu,
takiego innego niż zawsze. Zaśmiałam się, gdy na parkiet zaczęły wchodzić po
kolei różne osoby.
-Masz ochotę zatańczyć?
Spojrzałam z powrotem na Justina i odrobinę spoważniałam.
-Nie umiem tańczyć do takiej muzyki.
Nie potrafiłam nawet nazwać jaka to muzyka. Ale patrząc
na ludzi mogłam stwierdzić, że jakikolwiek ruch mógłby się zaliczać do każdej choreografii.
-Chodź, będziemy najlepsi.
Justin wstał, a ja śmiejąc się, sięgnęłam po swój
kieliszek z przecudownym czerwonym winem i opróżniłam go. Justin splątał nasze
palce i ruszyłam za nim na parkiet. Od ilości obrotów momentami kręciło się w
głowie, byłam co chwile odbijana Justinowi, ale nie pozwolił na żaden inny
taniec dłuższy niż minutę. Czułam się tutaj naprawdę dobrze i mimo, że czasami
mnie deptano, zwiewna sukienka i sandałki były najlepszą opcją dla tego miejsca.
Zastanawiałam się przez chwilę, czy to miejsce nie nazywa się karczmą. Poczułam
w pasie dłonie Justina, i po chwili znów trafiłam w jego ramiona. Zarzuciłam
chętnie ręce na jego szyję, przywierając do jego ust na naprawdę długo. Okręcił
mnie dookoła, jednym ruchem biorąc mnie na ręce. Objęłam go nogami w pasie,
odchylając do tyłu głowę, gdy nachylił się i okręcił ze mną jeszcze raz. Gdy
wróciłam już z powrotem na wysokość jego oczu pomyślałam, że jestem mu tak
bardzo wdzięczna. Za naprawdę wszystko. I zabrakło mi trochę naszej własnej,
wspólnej przestrzeni.
-Możemy iść? Chciałabym móc się Tobą nacieszyć.
Justin uśmiechnął się szeroko, stawiając mnie z powrotem
na nogach. Zniknął na sekundę po nasze rzeczy, za chwilę znów był przy mnie.
Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, gdy byliśmy już na zewnątrz.
-Nie miałam pojęcia, że może być tu takie piękne miejsce.
Byłeś tu wcześnie?
-Nie, ale istnieje chyba od zawsze. Tata kiedyś wspominał
o tym miejscu, gdy rozmawiał z mamą. Zawsze chciałem je znaleźć.
Justin spojrzał ostatni raz na drzwi wejściowe, po czym
splątał nasze palce i ruszyliśmy wzdłuż chodnika. Wieczór był idealny. Nie było
ani gorąco, ani zimno. Uwielbiałam takie pory dnia w wakacje.
-Kochasz to miejsce.
Bardziej stwierdziłam niż pytałam. Był tutaj szczęśliwy,
zawsze.
-Jest jakieś przykre wspomnienie związane z tym miejscem?
Kiedy tutaj jesteś zawsze się śmiejesz.
Dodałam, przytulając się do jego ramienia. Justin uśmiechnął
się.
-Wszystko kończyło się szczęśliwie. Nawet, gdy rodzice
się kłócili, nie robili tego tutaj. Tutaj odrzucali wszystkie zmartwienia,
ale.. niestety nie mam zbyt wiele takich wspomnień. Nie wystarczająco wiele.
-Mama na pewno byłaby z Ciebie dumna. Wiesz o Tym prawda?
Tak samo jak tata.
Justin złapał mnie w pasie i podniósł, by przenieść mnie
przez murek. Postawił na piachu, a ja pośpiesznie ściągnęłam sandałki i wzięłam
je w ręce. Justin zrobił podobnie ze swoimi butami i ruszyliśmy plażą w
kierunku wody. Z daleka było widać już dom.
-Byłaby dumna z tego, że na Ciebie trafiłem, bo dzięki
Tobie zmieniłem się na lepsze. Była taka porządna, gdyby widziała na własne
oczy jakie wyrabiałem rzeczy.. domyślałam się, że jej wzrok byłby w tym
chwilach najgorszym widokiem. Nie robiłbym tego wszystkiego, gdyby z nami była.
Wiem, że nie mógłbym znieść jej smutnych oczu, ani myśli, że ją zawiodę.
Słuchałam go naprawdę całym sercem. Był trochę poważny,
może trochę smutny z tęsknoty za mamą, ale był też szczęśliwy. Te smutne oczy
mimo wszystko się mu świeciły.
-Była dla ciebie całym światem.
-Wszyscy pogubili się po jej śmierci. Ale to Ty
poskładałaś nasza rodzinę.
Zaśmiał się, ściskając mocniej moje palce.
-To Ty to zrobiłeś Justin.
Justin przystanął i stanął naprzeciwko mnie.
-Gdyby nie ty, pewnie nadal nie rozmawiałbym z ojcem. Kto
wie, co ja bym teraz robił. Maddie nie miała takiej mocy, by z powrotem mnie do
niego przekonać. Teraz mam Ciebie i Charlesa i jestem najszczęśliwszym
człowiekiem na tej planecie.
Stanęłam na palcach i złożyłam na jego ustach długi
namiętny pocałunek. Odwzajemnił go i ruszyliśmy dalej.
-Zimna.
Powiedziałam szybko, gdy poczułam na kostkach wodę.
Justin zaśmiał się i przybrał śmieszną pozycję.
-Wskakuj.
Chętnie skorzystałam z tej propozycji i objęłam Justina
za szyję. Pocałowałam go w policzek i spojrzałam na oświetlające plaże okna
tych cudownych domków.
***
Maggy
Przełączałam bezsensownie programy w telewizji, ale
niczego ciekawe nie mogłam znaleźć. Nie było ani dobrego filmu, ani nawet
jednej ciekawej reklamy. Spojrzałam na półkę obok telewizora i zauważyłam pudełeczka
z płytami. Odłożyłam pilot na kanapę i podeszłam do szafki. Chwyciłam pierwsze
pudełko i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam na płycie żółwia. Tak, to pudełeczko
musiało należeć do Charlesa. Miał chyba wszystkie bajki, o jakich można tylko
pomarzyć. Chciałam sięgnąć po drugi plik, ale zanim wyciągnęłam rękę w oczy
rzucił mi się duży kremowy album. Wyciągnęłam go i otwierając pierwsza stronę
wróciłam na kanapę. Poczułam dziwnego rodzaju przewracanie w brzuchu, gdy
zobaczyłam zdjęcie Justina z Dylanem. Sięgnęłam po pilota i ściszyłam
telewizor. Odruchowo. Jakbym chciała być sam na sam z tymi zdjęciami i
wiążącymi się z nimi wspomnieniami. Przewróciłam na kolejną stronę i otworzyłam
lekko usta. Poczułam jakbym nie mogła przez nos wciągnąć tyle powietrza ile
potrzebuje. Przejechałam dłonią po śliskim materiale i poczułam jak do oczu napływają
mi łzy. Był taki idealny na tych zdjęciach. Zawsze taki był. Od jego śmierci
czułam w sobie jakąś pustkę i nie zapełniła się ona aż do teraz. Moje życie
było dziwne. Przez całe pięć lat w każdym dniu czegoś brakowało. I nie szukałam
już odpowiedzi, bo wiedziałam, że jej nie znajdę. Dałabym wszystko, by móc go
znów zobaczyć. Łza spłynęła mi po policzku, ale nie było sensu jej wycierać.
Podniosłam nagle głowę a w brzuchu poczułam coś niebywale ostrego. Zastygłam w
miejscu, gdy coś za sobą usłyszałam. Bałam się odwrócić.
-Ciociu?
Charles podszedł do mnie a ja wypuściłam wstrzymywane
powietrze. Poczułam ulgę.
-Skarbie, dlaczego Ty nie śpisz?
Usiadł na kanapę obok mnie i splątał swoje dłonie, kładąc
je na kolanach.
-Płakałaś?
Zignorował moje pytanie, przyglądając mi się zmęczonymi
oczami.
-Coś wpadło mi do oka, wiesz? Ale wszystko jest już w
porządku. Przeczytać Ci bajkę?
-Kto to?
Ponownie puścił moje pytanie mimo uszu, pokazując palcem
na zdjęcie. Zamknęłam na chwilę oczy, ale otworzyłam je nieco silniejsza.
Uśmiechnęłam się.
-Ehm, to Tata. I wujek.
-Wujek? Dlaczego go nie znam?
Spojrzałam na Charlesa i pogłaskałam go po głowie. Czułam
jak łzy znów napływają mi do oczu, ale próbowałam za wszelką cenę się nie
rozryczeć. Wszystkim brakowało Dylana. Byłby pewnie dumny z syna Justina.
Przyjaźnili się od zawsze.
-To trochę trudne, wiesz? Czasami… czasami ludzie
znikają. Na bardzo długo. Ale później ich spotkamy. Na pewno poznasz wujka. On
o Tobie wie.
-Tak?
Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja zamknęłam album i
wzięłam go na kolana.
-Yhym. Minie szybko, zobaczysz.
-Wujek też umie czytać bajki?
Zaśmiałam się i pocałowałam Charlesa w głowę. Był takim
kochanym dzieckiem.
-Jasne, że tak. Ale teraz ja ci przeczytam co?
-Przeczytasz mi bajkę o żyrafie?
-O żyrafie? No pewnie. Sama jestem ciekawa.
Wzięłam Charlesa na ręce i ruszyłam na górę. Cieszyłam
się, że mogę spędzać z nim czas.
___________________________________
KOCHANI JEŚLI ROZDZIAŁ NIE POJAWI SIĘ W SOBOTĘ DO GODZINY 22:00, TO ZNACZY, ŻE JUŻ SIĘ NIE POJAWI, WTEDY DODAM GO W NIEDZIELĘ. TAK BĘDZIE LEPIEJ, BO WIEM, ŻE CZEKACIE I MNIE O TO WYPYTUJECIE <33 TAK BĘDZIE CHYBA PROŚCIEJ ;**
Genialny. Biedna Maggy mam nadzieję że w końcu będzie szczęśliwa
OdpowiedzUsuńJakie to wszystko urocze ❤
OdpowiedzUsuńbiedna Maggy:(
OdpowiedzUsuńOjeju Maggy...aż mi łzy poleciały 😭😔😭 ona jest taka kochana m, musi kogoś znaleść ❤😍❤😂
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJezu nareszcie wzięłam się za czytanie dalszych rozdziałów 😍Biedna Maggy 😭
UsuńPs. To ja kochana FaniEliabethGillies 😎😋