Siedziałam na kanapie w
salonie między nogami Justina opierając się o jego tors. Obejmował mnie
ramieniem i co chwilę mnie zaczepiał. Robił to dlatego, bo dobrze wiedział, że
Johnny obserwuje nas uważnie. Mimo to, po kilku piwach gadało im się znacznie
lepiej, rozmowa się kleiła. Maggy siedziała z przewieszonymi przez uda
Johnny’ego nogami i dotrzymywała im kroku w piciu. Wyglądała na szczęśliwą.
Śmiała się, a buzia się jej nie zamykała.
-Pamiętam, jak siedziałyśmy
w tej małej, uroczej kawiarence w mieście, i musiałam Cię namawiać, żebyś
poszła ze mną na wyścig. Byłaś przerażona a teraz proszę.. Ten facet jest Twoim
mężem.
Przygryzłam wargę, a Justin
pocałował mnie w głowę.
-Taak, moja najlepsza
decyzja w życiu.
Powiedziałam to ciszej niż
zamierzałam. Poczułam pod sobą cięższy oddech Justina i jego nos w moich
włosach, uwielbiał się nimi bawić. Maggy wspomnienia wypływały z ust znacznie
lżej niż ostatnim razem, kiedy się widziałyśmy, może to zasługa bruneta, który
obejmował ją teraz ramieniem.
-Tak w ogóle to dlaczego z
nami nie pijesz?
Poprawiłam się na kanapie, a
Justin mocniej mnie objął. Pocałował mnie w skroń, dodając otuchy. Jedyne co
teraz słyszałam, to jego cichy oddech przy uchu.
-Nie powinnam. Charles jest
przecież z nami.
Nie musiałam kłamać, to była
prawda. Musiałam być odpowiedzialna.
-W takim razie jutro to
Justin będzie przykładnym ojcem, a ty się ze mną napijesz. Kupiłam to
przepyszne wino, które tak uwielbiasz.
-Jasne.
Zaśmiałam się. Nie trzeba
jej dużo, już była lekko wstawiona. Justin nachylił się i pocałował mnie w
ramię, odsuwając na bok ramiączko od czarnej bluzeczki. Miałam na sobie też
spodnie dresowe Justina. Widziałam, że go to ucieszyło i było to zamierzone.
Dawało mu przewagę. Odsunęłam na bok głowę, być dać mu większy dostęp do mojej
szyi. Jeździł po niej nosem. Zamarłam jednak, gdy Johnny się w końcu odezwał.
-A pamiętasz, Chloe, nasz
wypad nad jezioro całą paczką? To były nasze ostatnie wakacje. Przed ostatnią
klasą. Dużo się wtedy działo.
Justin wyprostował się pode
mną, a Johnny pociągnął łyk piwa. Miałam wrażenie, że zrobiło się niezręcznie.
-Pamiętam. Działo się tylko
tyle, że co chwilę lądowałam w wodzie. Razem z Amy.
Zaśmiałam się cicho.
Chciałam jakoś obrócić wszystko w żart i zmienić jego myśli. Johnny zerkał na
Justina, wiedziałam, że ten też nie spuszcza z niego wzroku. Maggy spojrzała na
mnie ze współczuciem w oczach. Teraz już wiedziałam, że humor zniknął z twarzy
Justina. Położyłam dłoń na jego kolano, pocierając nią lekko.
-Tak, to też doskonale
pamiętam. Miałaś wtedy na sobie tą białą sukienkę. Nie mogłem się powstrzymać,
żeby Cię nie wrzucić. Żałuj Justin, że jej wtedy nie widziałeś.
Ścisnęłam mocniej jego
kolano, a Justin podniósł butelkę do ust. Czułam pod sobą jak napina mięśnie.
-Żałuję. Ale doskonale wiem
jak Chloe wygląda, kiedy jest mokra. Nie tylko od wody.
Otworzyłam usta, ale nie
byłam w stanie nic powiedzieć. Nie spodziewałam się takiej wymiany zdań.
-Kto ma jeszcze ochotę na
pizzę? Chloe, pójdziesz ze mną do kuchni? Powinnyśmy ją najpierw odgrzać.
Spojrzałam na Maggy i
pokiwałam twierdząco głową. Justin nie chętnie mnie puścił.
-Ja pójdę do łazienki, w
którą to stronę?
Johnny wstał z kanapy,
patrząc to na mnie to na Justina. Chciałam odpowiedzieć, ale Justin mnie
wyprzedził.
-Na końcu korytarza w prawo.
Wskazał drogę kiwnięciem
głowy i uśmiechnął się. Był z siebie dumny? Oboje zniknęli a ja zostałam z
Justinem sama. Jak on się zachowywał? Wstałam bez słowa, chcąc pomóc Maggy w
kuchni, ale Justin złapał mnie szybko za rękę.
-Hej, Skarbie, jesteś zła?
Spojrzałam na niego i
pokręciłam głową. Siadłam na jego kolana i zabrałam mu butelkę, stawiając ją na
stole.
-Dlaczego się tak
zachowujesz? Może nie powinieneś więcej pić.
-To nie ma nic do rzeczy. Sprowokował
mnie. Chcę tylko, żeby wiedział, że jesteś moja.
Przejechał opuszkami palców
po moim policzku i krótko pocałował w usta. Zamknęłam na chwilę oczy.
-On to wie.. Justin, nie
musisz z nim rywalizować. I tak już wygrałeś.
Uśmiechnął się szeroko a ja
wstałam. Nadal nie puszczał mojej dłoni.
-Masz rację. Zachowuję się
jak dupek.
Zaśmiałam się i podniosłam
wzrok na Johnny’ego. Schyliłam się, żeby pocałować Justina i wyszłam do kuchni,
zostawiając ich samych. Maggy stała oparta o blat i uważnie mi się przyglądała.
Udawałam, że tego nie widzę. Wyciągnęłam z papierowego kartonu pizzę i
przełożyłam ją na talerz.
-Masz ochotę? Bo ja nie będę
jadła.
-Oni na pewno zjedzą. Ale
musiałam się stamtąd jakoś ulotnić. Co się dzieję z Justinem?
Wsadziłam pizzę do
piekarnika i oparłam się obok Maggy. Spojrzałam w stronę salonu, siedzieli i
normalnie rozmawiali. Jakby przed chwilą nic się nie stało. Nie rozumiałam
tego.
-Nie wiem. Rozmawiałam z nim
o tym, ale chyba nie poskutkowało. Przepraszam. I dziękuję, że mnie stamtąd
wyciągnęłaś.
Maggy uśmiechnęła się, i
podnosząc się na rękach siadła na blat.
-Jest o Ciebie zazdrosny. W
pewien sposób to urocze.
-Na co dzień taki nie jest.
Myślałam, że będzie tak jak kiedyś. A ja tylko czekam, aż któryś z nich palnie
coś nieodpowiedniego. To męczące.
-Chyba już jest lepiej.
Maggy wskazała ruchem brody
na chłopaków a ja się odwróciłam. Śmiali się. My też się zaczęłyśmy śmiać. To
był dzień pełen wrażeń. Kolejny taki.
-O której jutro wszyscy się
zjadą?
-Tata Justina razem z Lee
pojadą po moich rodziców na lotnisko, więc razem będą tu około piętnastej. Sam
z Ashley też jakoś tak, aaa.. Maddie z Oliverem i dziećmi to w sumie nie wiem.
-Będzie tu wesoło.
Zaśmiałam się i przyznałam
jej rację. I wszyscy z jednego powodu. W żołądku znów zaczęło mi się
przewracać. Ale tym razem chyba nie tylko z nerwów. Odsunęłam się od piekarnika,
gdy poczułam zapach pizzy. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok pomarańczowy.
Był taki pyszny i zimny.
-Chcesz?
Maggy w odpowiedzi podniosła
tylko butelkę z piwem. Złapała za karteczkę przyczepioną z boku lodówki i
przeskanowała ją szybko wzrokiem.
-Lista zakupów?
Zrobiła zdziwioną minę. Tak,
bardzo długa lista zakupów.
-Rano muszę pojechać do
miasta. Przede mną pół dnia w kuchni.
Maggy zaśmiała się i
przywiesiła z powrotem karteczkę. Na myśl o zapachu tej pizzy chciało mi się
coraz bardziej wymiotować. Miałam nadzieję, że jutro będzie inaczej.
-Pomogę Ci. Ostatnio dużo
czasu spędzam w kuchni.
-Na to liczyłam.
Zaśmiałyśmy się
równocześnie, i razem też się odwróciłyśmy. Johnny śmiał się z czegoś, a na
twarzy Justina malowała się duma.
-Impreza przeniosła się do
kuchni?
Johnny podszedł do Maggy i
bez żadnego skrępowania zaczęli się całować.
-Co tutaj tak długo robicie?
Justin pocałował mnie w
czoło i objął ramieniem. Czułam się dziwnie patrząc jak cała trójka się śmieje.
Zaczął mi przeszkadzać zapach piwa.
-Rozmawiałyśmy.
-Coś się stało? Nie masz
humoru?
Justin odłożył butelkę na
stół i złapał w palce moją brodę, żebym na niego spojrzała.
-Justin, nie dobrze mi.
-Co się dzieję?
Spytał przerażony a ja
poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Wyplątałam się szybko z jego
ramion i ruszyłam biegiem do sypialni.
-Chryste, Chloe!
Wbiegłam do łazienki i
usiadłam przy ubikacji. Justin wszedł zaraz za mną. Wiedziałam, że zwymiotuje,
nie chciałam, żeby na to patrzył.
-Wyjdź, proszę.
Myślałam, że po raz pierwszy
mnie posłuchał, ale podszedł do drzwi tylko po to, aby je zamknąć. Zdążył
złapać moje włosy a ja zaczęłam wymiotować.
***
Justin
Ocknąłem się nagle,
rozglądając się po pokoju. Zegarek na szafce nocnej pokazywał siódmą.
Spojrzałem na Chloe i uśmiechnąłem się, w końcu spała. Była blada jak ściana i
pewnie wykończona. Pocałowałem ją delikatnie w czoło, na szczęście nawet się
nie ruszyła. Wstałem w łóżka i naciągnąłem spodnie. Chciałem, żeby Chloe jak
najdłużej spała, więc podszedłem do okna i naciągnąłem bardziej zasłony, słońce
się już pokazywało. Wsadziłem do kieszeni telefon i portfel, i wyszedłem z
sypialni, łapiąc po drodze jeszcze koszulkę. Zamknąłem po cichu drzwi i założyłem ją na siebie.
Mimo, że przydałby mi się prysznic, postanowiłem, że wezmę go, gdy wstanie
Chloe. Nie chciałem jej budzić. Otworzyłem drzwi Charlesa, i gdy upewniłem się,
że on też jeszcze śpi, ruszyłem do salonu. Musiałem tu trochę ogarnąć, w
pierwszej kolejności pozbierałem butelki. Zacisnąłem zęby, gdy jedna obiła się
o drugą, miałem nadzieję, że nikogo tym nie wybudzę ze snu. Sprzątanie nie
zajęło mi dużo czasu, ale zdałem sobie sprawę, że muszę zrobić kilka rzeczy za
Chloe. Tylko nie wiedziałem za bardzo od czego zacząć. Odwróciłem się
gwałtownie, gdy zobaczyłem, że do kuchni weszła Maggy. Nie wyglądała jakby
dopiero co wstała z łóżka.
-Hej.
-Hej, dlaczego już nie
śpisz?
Zakręciłem kran i sięgnąłem
po ściereczkę. Uśmiechnęła się lekko.
-Jak się czuje Chloe?
Puściła moje pytanie mimo
uszu, ale miałem to gdzieś, to właśnie Chloe przejmowałem się bardziej.
-Zasnęła dopiero jakieś dwie
godziny temu, całą noc wymiotowała.
-Zatruła się czymś?
-Możliwe.
Albo po prostu wymiotuje bo
jest w ciąży. Byłem jakiś rozdrażniony, pewnie dlatego, że mało spałem. Ale nie
mogłem za to nikogo winić. Nienawidziłem patrzeć jak Chloe się tak męczyła.
-Musze jechać do miasta,
Chloe wspominała coś o zakupach, tylko nie bardzo wiem, co chciała.
-Tam masz listę.
Maggy pokazała na lodówkę, a
ja szybko odczepiłem kartkę. To była lista zakupów czy artykuł kucharski?
-Wiele ułatwia. Dużo tego..
Wsadziłem kartkę do kieszeni
a Maggy się zaśmiała.
-Mógłbym Cię prosić, żebyś
zajęła się Charlesem jak wstanie?
-W sumie to chciałabym
pojechać z Tobą.
Spoważniała, a do kuchni
wszedł Johnny. Tylko jego tutaj brakowało.
-Ja mogę się nim
zaopiekować.
-Myślę, że to nie jest
najlepszy pomysł.
Czy to było takie trudne,
żeby się domyśleć? Miałem ochotę dodać coś bardziej chamskiego, ale znów się
odezwał.
-Stary, sorry za wczoraj.
Wypiłem chyba za dużo, te komentarze o Chloe.. nie były potrzebne. Jestem z
Maggy. Mogłes źle to odebrać. Naprawdę mogę zostać i go przypilnować.
-A ja naprawdę chcę z
Tobą jechać.
Maggy dodała szybko. O co
jej chodziło? Szczerze nie miałem zamiaru zawracać sobie dupy tym idiotą. Może
naprawdę za mocno reagowałem.
-Nie ma sprawy, zapominam o
tym. Zrób mu na śniadanie płatki. Albo coś innego, na co będzie miał ochotę. A
Ty załóż buty, będę czekał w samochodzie.
Maggy ruszyła biegiem do
pokoju a ja wyszedłem w z kuchni.
***
-Daj mi listę. Wystarczy, że
będziesz ze mną chodził i pchał wózek. Ja ogarnę tę listę.
Wyciągnęła do mnie rękę a ja
podałem kartkę. Pchał wózek, co za idealny dobór słów. Serio chciało mi się
śmiać.
-Będziesz musiał pomóc mi w
kuchni, Chloe powinna chyba odpocząć.
-Lubię gotować.
Chodziliśmy po markecie
robiąc zakupy. Pewna starsza pani przystanęła i się do nas uśmiechnęła, ale my
tylko wybuchliśmy śmiechem. W sumie to nie wiem, czy kiedykolwiek
spędziłem z Maggy tyle czasu sam na sam,
co dzisiejszego ranka.
-Wiem. Pamiętam to
spaghetti, które kiedyś zrobiłeś dla mnie i Chloe.
-Spaghetti? Kiedy?
-Nie pamiętam. Kilka lat
temu.
Zaśmiałem się a Maggy na
mnie spojrzała.
-Martwię się trochę o Chloe.
Nie chciałam nic mówić, ale jest chudsza niż ostatnio. No i wczoraj. Nie wiem
dlaczego się nagle tak źle poczuła.
A więc o to chodziło. O tym
chciała porozmawiać. Chyba nie wiedziała o dziecku, prawda? Przez chwilę
zwątpiłem, ale znając ją, to nie mogłaby tego przeżyć. Nie, nie wiedziała..
-Zasnęła dopiero nad ranem.
-Może ona jest na coś chora.
Przystanąłem, a Maggy szybko
się do mnie odwróciła. Zaskoczyło mnie to. Ale robiła badania, nie była chora.
Poczułem jak przewraca mi się w brzuchu. Gdybym nie znał prawdy, to chyba bym
zwariował.. Do tego Sara i Mack.. Tak strasznie chciałem chronić Chloe, ale
czym więcej o tym myślałem, tym gorzej się robiło. Musiałem odpuścić, chociaż
teraz. Dla Chloe.
-Nie jest i nawet tak nie
mów.
Pchnąłem wózkiem, a Maggy
zeszła mi z drogi. Nie odpuszczała jednak.
-Przepraszam, tak tylko
powiedziałam. Wiesz jak bardzo ją kocham. Jest dla mnie jak siostra, Justin.
Znów stanąłem, ale tym razem
się uśmiechnąłem. Nie wiem czy istniał ktokolwiek, kto kochał ją bardziej ode
mnie, ale dla Maggy też była naprawdę ważna.
-Co? Czemu się śmiejesz?
Spojrzała na mnie
przymrużając oczy.
-Nie śmieję, tylko
uśmiecham. Z Chloe, wszystko w porządku. Nie jest na nic chora. Ma tylko nie za
dobre wyniki badań krwi.
-Co? Skąd to wiesz?
-Była u lekarza.
-Kiedy?
Czułem się jak na
przesłuchaniu.
-Przedwczoraj.
Przekręciłem oczami i
wsadziłem do wózka mleko. Chciałem ruszyć dalej, ale Maggy zaszła mi drogę.
Minę miała, jakby łączyła jakieś fakty w głowie. Chyba powinienem się wycofać.
Albo przestać gadać.
-Czekaj. Była u lekarza.
Wczoraj wymioty.. Nie..
Otworzyła szeroko usta i
gapiła się na mnie tak, jakby dowiedziała się właśnie, że Święty Mikołaj jednak
naprawdę istnieje. Widziała.
-Chloe jest w ciąży?
-Co? Przepuść mnie.
Dziewczyna podeszła do mnie
i walnęła mnie mocno w ramię, Zabolało.
-Chloe jest w ciąży, a nikt
nawet nie raczył mi o tym powiedzieć?! Jak mogliście ukrywać to przede mną cały
wczorajszy dzień! W ogóle od kiedy to wiadomo? Nienawidzę Was!
Walnęła mnie tak jeszcze dwa
razy a później zawiesiła mi się na szyi, mocno ściskając. Chciało mi się śmiać.______________________________
MAM DLA WAS MAŁĄ NIESPODZIANKĘ, Z OKAZJI MOICH URODZIN NAPISAŁAM DLA WAS JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ, KTÓRY ZA CHWILĘ POJAWI SIĘ NA BLOGU ! < MAM NADZIEJĘ, ŻE TEN SIĘ PODOBA I NASTĘPNY TEZ <3
Ten Johnny mi się nie podoba, za to Maggy jaka spostrzegawcza 😁 Zajebisty rozdzial 😍
OdpowiedzUsuńHaha, dziękuję 😍
UsuńAaaa jeju ten rozdział rozwala 😅😅😅 ❤❤❤❤❤❤ Kocham ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję Skarbie 😁😘
Usuń