wtorek, 25 lipca 2017

Rozdział 21

Nie sposób było się nie uśmiechnąć, gdy przyglądałam się, jak Charles przytula się do ogromnego, brązowego pluszaka. Maskotka była tak duża, że Charles lewo co mieścił się z nią w łóżku. Odczekałam parę chwil, i gdy byłam pewna, że chłopiec już śpi, po cichu wyszłam z pokoju. Oparłam się o drzwi i szeroko uśmiechnęłam do samej siebie. To był naprawdę fajny wieczór. Justin tyle uwagi poświęcał Charlesowi, że momentami bywałam zazdrosna. Ruszyłam do sypialni, po cichu do niej wchodząc. Justin stał przy otwartym oknie i rozmawiał przez telefon. Gdy tylko usłyszał jak zamykam drzwi, odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się przepraszająco, ale Justin nie odwzajemnił tego. Uważnie słuchał, co do powiedzenia ma rozmówca i nie była to chyba miła pogawędka.
-Tak, w czarnym segregatorze.. nie.. nie pamiętam. Ale była tam na pewno.. Kurwa..  Musiała pomieszać pliki… jestem pewien, że zrobiła to celowo..
Otworzył ze zdziwienia usta i odwrócił się z powrotem do okna. Był zły.. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, bo źle się czułam stojąc i przysłuchując się jego rozmowie. Zacisnęłam mocniej pasek od szlafroka i ruszyłam do łazienki. Zatrzymałam się przed lustrem, przyglądając się swojej twarzy. Wyglądałam na wykończoną, ale nie odczuwałam zmęczenia. Zdjęłam szlafrok i bieliznę, i weszłam pod prysznic. Przez moje ciało przeszły dreszcze, gdy poczułam zimne krople. Nie czekałam jednak długo, aż para zacznie się unosić. Podniosłam głowę, pozwalając zmyć z siebie dzisiejsze zmartwienia. Jednym było samopoczucie Justina. Zachowywał się dziwnie. Ale udało mi się przez cały dzień trzymać buzie na kłódkę i nie wygadać przed Maggy! Wiedziałam, że da mi popalić, jeśli dowie się, że tak ją przetrzymywałam. Sprawiała dzisiaj wrażenie, jakby znów była dzieckiem. Podejrzewam, że bawiła się lepiej niż Charles, biorąc udział we wszystkim po kolei. Zaliczyła każdą jedną karuzelę. Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam, że otwiera się kabina. Justin wszedł nagi do środka i uśmiechnął się.  W jego oczach widziałam, że było to nie do końca szczere.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Po prostu chciałem wziąć prysznic ze swoją żoną. Czy to coś dziwnego?
Odgarnął moje mokre włosy do tyłu i pocałował delikatnie w ramię. To było przyjemne. Lubiłam brać z nim prysznie i kąpiele. Uwielbiałam jego szampon i żel pod prysznic. Pachniał nieziemsko. Włosy opadły mu na czoło, gdy na mnie spojrzał.
-Dlaczego krzyczałeś do słuchawki? Coś się stało? To coś poważnego?
-Myłaś już włosy?
Zignorował moje pytanie, a ja pokiwałam szybko głową. Chciałam, żeby mi powiedział, bo widziałam, że go to męczy. To, albo co innego. Wziął swój szampon i nalał trochę na dłoń. Zaczął myć mi włosy, masując przy tym głowę. Krzywił się, gdy strumienie wody spływały po jego twarzy.
-To David. Coś nie tak w papierach. Sara przejęła dokumenty, z którymi to ja wcześniej pracowałem. Narobiła w nich nie małego bałaganu.
-Zrobiła to celowo?
-Wydaje mi się, że tak.
Odpowiadał tak, jakby chciał jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. Postanowiłam na razie odpuścić. Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Nie chciałam się złościć na samo brzmienie jej imienia, bo nie chciałam bardziej denerwować Justina.
-Odwróć się.
Zrobiłam tak jak powiedział. Po chwili pociągnął mnie lekko do tyłu, żebym weszła pod większy strumień i spłukał mi dokładnie włosy.
-Gotowe.
Pocałował mnie w szyję, a ja z powrotem odwróciłam się twarzą w jego stronę. Widziałam, że jest cały spięty, miałam już dość udawania, że jest ok.
-Justin, powiesz mi do cholery co się dzieję? Niby zachowujesz się tak jak zawsze, ale w środku coś Cię gryzie. To ja zrobiłam coś nie tak? Powiedz mi, jeśli..
-Nie.
Przerwał mi, kiwając przecząco głową, aby jego słowa były bardziej wiarygodne.
-Oczywiście, że nic nie zrobiłaś. Nie chodzi o Ciebie. Nie powinnaś się o nic martwić.
Nadał na dłonie żel pod prysznic i roztarł go nimi, aby się zaczął pienić. Delikatnie zaczął myć moją szyje, ramiona i dekolt.
-Jest coś, o czym nie wiem i nie chcesz mnie tym zamartwiać?
-Dokładnie. I tak powinno zostać.
Objął mnie w pasie i przyciągnął do swojego ciała tak, że byłam zmuszona oprzeć się rękoma o jego tors. Uśmiechnął się, pokazując przy tym swoje białe zęby. Nie musiałam długo czekać, aby mnie pocałował. Przygryzł moją dolną wargę i lekko pociągnął do siebie. Poczułam na brzuchu jego twardniejącą męskość, a po kabinie rozszedł się jego cichy i niski jęk. Wiedziałam co robił. Wiedziałam, że chciał odwrócić moja uwagę, abym nie drążyła tematu. Odepchnęłam się lekko, unikając kolejnemu pocałunkowi.
-Mówisz mi takie coś, a ja mam później być szczęśliwa, że chociaż tyle wiem? O co chodzi, że tak bardzo się martwisz? Powiedz mi, albo podziękuję i po prostu stąd wyjdę.
Odsunął się ode mnie, nalewając na dłoń więcej żelu. Nie dotykał mnie, mył swoją klatkę piersiową. Ale nie chciał, żebym wychodziła, zaczął mówić.
-Rano gadałem z tatą. Widział Sarę jak rozmawiała z Mack’iem.
-Co?
Cholera.
-Nie mam pojęcia co on tu robi, ale.. jeśli to, co ona mówiła było na serio.. Nie wiem, czy jest zdolna do tego żeby się mścić. Tak jak mówiłem z milion razy, nie dawałem jej żadnych sygnałów, że jestem nią zainteresowany. A ona zachowuje się, jakbyśmy znali się kilka lat, jakbym ją nie wiadomo jak skrzywdził. To chore.
Co do cholery robił tutaj Mack? Po tylu latach zjawił się akurat tutaj, i rozmawiał akurat z Sarą?
-Myślisz, że to dlatego z nim rozmawiała?
-Pamiętasz? On brał udział w porwaniu Ciebie. Pomagał Brad’owi! Jest zdolny do wszystkiego. Jeśli jego pobyt tutaj ma związek z tą całą sprawą.. Jeśli pomoże Sarze i jeśli któreś z nich dotknie Charlesa lub Ciebie to..
Podeszłam do niego i mocno objęłam go w pasie. Wahał się przez chwilę, ale w końcu pocałował mnie w głowę, tuląc do siebie.
-Nic się nie stanie. Obiecaj mi, że nie będziesz się tym więcej martwił. Nie tutaj. Naprawdę chcę spokojnie spędzić weekend. Z rodziną. Nie psujmy tego takimi domysłami. Proszę.
Sama byłam przerażona, zwłaszcza, gdy pomyślałam, że coś może się stać Charlesowi, albo samemu Justinowi. Ale nie mogłam tego pokazywać. Nie mogłam patrzeć na Justina, gdy się tak zamartwiał. Naprawdę chciałam nie myśleć o tym przez ten weekend. Chciałam mieć ich tylko dla siebie. Miałam nadzieje, że teraz gdy o tym wiem, Justin się uspokoi.
-Kocham Cię, wiesz?
Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam te słowa. Wypuściłam powietrze i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że w ogóle je wstrzymuje. Poczułam jak wszystkie mięśnie Justina się rozluźniają. Rozumiałam, że się o nas martwi, zwłaszcza teraz, gdy noszę w sobie drugie dziecko. Ale oboje musimy być silni.
-Ja Ciebie też kocham, Justin, ale.. powinniśmy już wychodzić.
Justin uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Poczułam ulgę. Wyszedł z kabiny, owijając sobie w biodrach ręcznik. Chwycił drugi, większy i rozłożył go przede mną. Zamknęłam na chwilę oczy, naprawdę chciałam wyrzucić to wszystko z głowy i się tym nie przejmować. Nie tutaj. Justin chwycił mniejszy ręcznik i zaczął wycierać mi włosy. Widziałam, że czuje się lepiej, gdy nie musi niczego w sobie dusić i ukrywać. Tak było znacznie lepiej.
-Załóż tą czarną koronkową koszulę, a ja zaraz przyjdę i rozczesze Ci włosy.
Stanęłam na palcach i złożyłam mu długi pocałunek. Uwielbiałam, gdy był taki opiekuńczy i romantyczny. Wrócił mój Justin.

***

Siedziałam po turecku na łóżku i kręciłam palcami. Justin siedział na mną z rozłożonymi nogami po obu stronach mojego ciała i delikatnie rozczesywał mi wilgotne włosy. Zawsze robił to z wielkim skupieniem i wiele bym dała, żeby zobaczyć jego twarz. Przygryzał wtedy wargę i robił słodkie miny.
-Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że zobaczę jutro rodziców.
-Właśnie, gdy rozmawiałem rano z tatą, mówił, że pojedzie po nich na lotnisko. Powinni być tutaj około piętnastej.
Rozbolał mnie nagle brzuch, ale to chyba z nerwów. Strasznie denerwowałam się tym, że dom będzie pełen ludzi, a to dlatego, że jestem w ciąży.
-Pasuje Ci tak? Nie będziemy musieli specjalnie po nich jechać.
Justin przestał czesać, wychylając się i na mnie spoglądając. Zdałam sobie sprawę, że mu nie odpowiedziałam. Spokojnie, Chloe. Nie myśl o tym teraz.
-Tak. Jasne, to miłe ze strony Twojego taty.
-Martwisz się czymś?
Pocałował mnie w nagie ramię i wrócił do czesania. Włosy miałam już w sumie rozczesane, ale wiedział jak bardzo lubiłam, gdy to robił.
-Niczym. Po prostu.. chyba zgłodniałam.
-Jesteś głodna?
Zaśmiał się, odkładając szczotkę na szafkę nocną. Była już prawie dwudziesta druga. Z jednej strony musiałam wymyśleć coś, żeby nie przyznawać się do tego, że przejmuje się tak jutrem, ale z drugiej to w sumie zrobiłam się głodna, gdy to powiedziałam. Potwierdziłam kiwnięciem głowy a Justin złapał mnie w pasie i zachęcił, żebym wstała.
-W takim razie, chodź. Przygotujemy coś.
-Chcesz gotować o tej godzinie?
-A dlaczego nie? No, dalej.
Wstał z łóżka i wyciągnął do mnie rękę. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam za nim do kuchni. Nikogo w niej nie było. Maggy z Johnnym może już spali. To dobrze, bo moje ubranie nie było za bardzo wyjściowe. Cienka, koronkowa koszula na ramiączkach, która zakrywała mi uda ledwo do połowy, a pod spodem miałam tylko majtki. Gdy tylko weszliśmy do kuchni, Justin złapał mnie w pasie i posadził na kuchennym blacie. Podszedł do lodówki i oparł się o nią, ukazując wszystkie mięśnie ramion i pleców. Podciągnęłam nogi i usiadłam po turecku. Justin spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-To na co masz ochotę?
-Sama nie wiem. Na coś słonego i słodkiego.
Spojrzał na mnie i po chwili wybuchnął śmiechem. Jeju, mój beztroski Justin naprawdę wrócił.
-Słonego i słodkiego jednocześnie? Już prawie zapomniałem jak to jest żyć z ciężarna kobietą.
-Okej, może być coś słodkiego.
Justin zamknął lodówkę i skrzyżował ręce na piersi.
-Mamy mnóstwo owoców.
-Wolałabym coś, co ma w sobie czekoladę.
Uśmiechnął się i pokiwał głową. Podszedł do mnie i oparł się o blat po obu stronach mojego ciała.
-Owoce w czekoladzie. Zdrowo i niezdrowo.
Jeszcze raz się zaśmiał i położył dłonie na moje kolana.
-Powiedziałaś, że jesteś głodna. Tym się nie najesz.
-Proponujesz jako deser coś całkiem innego?
Objęłam dłońmi jego twarz i nachyliłam się, by złożyć na jego ustach delikatny jak piórko pocałunek. Szybko przerodził się on w coś dużo bardziej namiętnego i zachłannego. Dłonie Justina szybko znalazły się na moim tyłku. Przysunął mnie do siebie, a ja wyprostowałam nogi. Podniósł mnie lekko zabierając z pod tyłka materiał koszuli, a ja uśmiechnęłam się, gdy poczułam pod pupą zimno blatu.
-Masz na myśli deser w kuchni czy sypialni?
Uśmiechnęłam się szeroko w reakcji na jego niski, męski głos i objęłam go nogami w pasie. Jego dłonie szybko znalazły się pod moją koszulą.
-Oba.
Odsunął się ode mnie nagle, a ja pożałowałam, że to powiedziałam.
-Dobrze. W takim razie najpierw jedzenie.
Pocałował mnie szybko w nos i już mnie nie dotykał. Stał przy szafce nad zlewem i grzebał w niej.
-Naprawdę masz na to ochotę? Mogę ugotować Ci coś dobrego i pożywnego.
Podniósł do góry rękę, pokazując mi czekoladę. W sumie to miałam też ochotę na pizzę.
-Tak.
-Okej.
Wyciągnął mały garnek i wrzucił do niego połamaną czekoladę. Wstawił go na mały gaz i gdy postawił na stole miskę z owocami, zeskoczyłam z blatu. To było naprawdę seksowne oglądać go w kuchni do tego bez koszulki, ale chciałam mu pomóc. Justin uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło, a ja zaczęłam wybierać z miski największe truskawki.
-Rozmawiałam z Maggy, gdy byłyśmy na plaży, i naprawdę układa jej się z Johnnym. Powinieneś być dla niego milszy.
Zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał co do niego mówię i wziął się za krojenie bananów.
-Dlaczego o nim rozmawiamy? Przecież nie powiedziałem nic niemiłego.
-Wiem. Tak tylko mówię. Mógłbyś mu zaproponować piwo albo coś.. tak jak to robią faceci. Wtedy będzie miał pewność i nie będzie się czuł nieswojo.
Justin zaśmiał się, a ja zabrałam truskawki i odwróciłam się do zlewu, by je umyć.
-Piwo, mówisz?
-Nie śmiej się ze mnie.
Odwróciłam się, żeby spiorunować go spojrzeniem, a Justin podniósł ręce w geście „jestem nie winny”.
-To jak?
-Polubiłbym go, gdyby Cię tak nie zjadał wzrokiem. Wiem, że znacie się dłużej niż mi się wydaje, ale widzę jak jest Tobą oczarowany..
Wyłączyłam wodę i oparłam się o kran. Przyglądałam się, jak z przejęciem o tym mówi, był zabawny.
-I wiem, że jest tu z Maggy i widzę, że traktuje ją poważnie, ale to nie zmienia faktu, że jest w ciebie zapatrzony. Patrzy jak bardzo się zmieniłaś. To mnie momentami naprawę wkurwia.. przecież jestem obok.
Podeszłam i przyłożyłam mu palec do ust. Nic nie mówił, przyglądając mi się z rozbawieniem. O tyle dobrze.
-Mi to nie przeszkadza i Tobie też nie powinno. Jesteś jedynym facetem, którym jestem zainteresowana, i to od dłuższego czasu. A Johnny jest naprawdę w porządku. Przekonasz się.
Pocałował mnie w palec a ja się zaśmiałam. Chciałam jeszcze coś dodać, ale Justin wyprzedził mnie i odpowiedział na moje nie wyartykułowane na głos pytanie.
-Tak, obiecuje. Będę miły.
-Dziękuję.
Pocałowałam go szybko i wróciłam do swojego zadania. Spojrzałam jeszcze szybko do czekolady i zamieszałam w niej łyżeczką. Podskoczyłam, gdy poczułam na pupie dłonie Justina.
-Nie mogę się powstrzymać, gdy jesteś tak ubrana.
Odwróciłam się i objęłam Justina w pasie. Przygryzłam wargę i zjechałam palcami aż do materiału jego majtek, wystających wyżej od spodni dresowych.
-To się nie powstrzymuj.
Wsadziłam palce pod jego majtki, a Justin złapał za moje biodra i przycisnął mnie do swojego ciała. Czułam na brzuchu jego męskość.
-Cześć gołąbeczki, co tak pięknie pachnie?
Justin odsunął się ode mnie a ja się wyprostowałam. Maggy stała w progu trzymając za rękę Johnny’ego. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić i gdzie podziać wzrok. Johnny patrzył na mnie a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Odruchowo złapałam za dół koszuli i naciągnęłam ją odrobinę w dół.
-Myśleliśmy, że śpicie. Chloe była głodna.
-Możemy się dołączyć? Poczekamy na was w salonie.
Maggy spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Po jej minie widziałam, że nie przejmuje się tym, że jej chłopak patrzy na mnie tak ubraną, tylko, że chcę mi oszczędzić zakłopotania. Zniknęli w salonie a Justin się do mnie odwrócił.
Wyciągnęłam rękę i nie spuszczając wzroku z twarzy Justina wyłączyłam gaz. W całym domu pachniało czekoladą, nie dziwiłam się, że się zjawili. Justin podszedł do mnie wolnym krokiem i nachylił się, by powiedzieć mi coś do ucha.
-Będę miły.. Ale tylko mi wolno widzieć Cię tak ubraną. Jasne?
Pokiwałam głową, a Justin wsadził dłoń pod moją koszulę i ścisnął prawy pośladek. Boleśnie. Chciałam pozwolić, aby cichy jęk uleciał z moich ust, ale nie mogłam na to pozwolić.
-Pójdę się przebrać.
-To dobrze.
Justin uśmiechnął się i złożył na moich ustach przeciągany pocałunek. Puścił mnie i podszedł do lodówki, wyciągając z niej dwie butelki piwa. Puścił do mnie oczko i wyszedł do salonu.
-Co powiesz na piwo?
Zaśmiałam się pod nosem, bo wiedziałam, że Justin był rozbawiony z mojego pomysłu. Miałam nadzieję, że się dogadają. Odepchnęłam się od blatu i ruszyłam do sypialni.
 ______________________
ZAPRASZAM : Ask.fm/chloe_biieber

8 komentarzy:

  1. Świetnie, że dodałaś taki świetny rozdział 😊 Cały czas nie mogę się napatrzeć na tą słodycz 😍 Mam nadzieję, że w następnym już się dowiedzą a ciąży Chloe 😄 Jak tal to nie mogę się doczekać 😘 Powodzenia w dalszym pisaniu 😗

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa jezu jak zwykle mega, ten jeszcze lepszy od poprzedniego rozdziału 😍😍😍😍😍😍😍 Boże kocham ❤❤❤ Chce już nekst! 😭

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuu ale zajebisty chce więcej! !!♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku... Jakie słodziaki ❤❤❤❤ Czekam na następny 💕

    OdpowiedzUsuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)