Nie sposób było się nie
uśmiechnąć, gdy przyglądałam się, jak Charles przytula się do ogromnego,
brązowego pluszaka. Maskotka była tak duża, że Charles lewo co mieścił się z
nią w łóżku. Odczekałam parę chwil, i gdy byłam pewna, że chłopiec już śpi, po cichu
wyszłam z pokoju. Oparłam się o drzwi i szeroko uśmiechnęłam do samej siebie.
To był naprawdę fajny wieczór. Justin tyle uwagi poświęcał Charlesowi, że
momentami bywałam zazdrosna. Ruszyłam do sypialni, po cichu do niej wchodząc.
Justin stał przy otwartym oknie i rozmawiał przez telefon. Gdy tylko usłyszał
jak zamykam drzwi, odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się przepraszająco,
ale Justin nie odwzajemnił tego. Uważnie słuchał, co do powiedzenia ma rozmówca
i nie była to chyba miła pogawędka.
-Tak, w czarnym
segregatorze.. nie.. nie pamiętam. Ale była tam na pewno.. Kurwa.. Musiała pomieszać pliki… jestem pewien, że
zrobiła to celowo..
Otworzył ze zdziwienia usta
i odwrócił się z powrotem do okna. Był zły.. Nie wiedziałam co mam ze sobą
zrobić, bo źle się czułam stojąc i przysłuchując się jego rozmowie. Zacisnęłam
mocniej pasek od szlafroka i ruszyłam do łazienki. Zatrzymałam się przed
lustrem, przyglądając się swojej twarzy. Wyglądałam na wykończoną, ale nie
odczuwałam zmęczenia. Zdjęłam szlafrok i bieliznę, i weszłam pod prysznic.
Przez moje ciało przeszły dreszcze, gdy poczułam zimne krople. Nie czekałam
jednak długo, aż para zacznie się unosić. Podniosłam głowę, pozwalając zmyć z
siebie dzisiejsze zmartwienia. Jednym było samopoczucie Justina. Zachowywał się
dziwnie. Ale udało mi się przez cały dzień trzymać buzie na kłódkę i nie wygadać
przed Maggy! Wiedziałam, że da mi popalić, jeśli dowie się, że tak ją
przetrzymywałam. Sprawiała dzisiaj wrażenie, jakby znów była dzieckiem.
Podejrzewam, że bawiła się lepiej niż Charles, biorąc udział we wszystkim po
kolei. Zaliczyła każdą jedną karuzelę. Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam, że otwiera
się kabina. Justin wszedł nagi do środka i uśmiechnął się. W jego oczach widziałam, że było to nie do
końca szczere.
-Wszystko w porządku?
-Tak. Po prostu chciałem
wziąć prysznic ze swoją żoną. Czy to coś dziwnego?
Odgarnął moje mokre włosy do
tyłu i pocałował delikatnie w ramię. To było przyjemne. Lubiłam brać z nim
prysznie i kąpiele. Uwielbiałam jego szampon i żel pod prysznic. Pachniał
nieziemsko. Włosy opadły mu na czoło, gdy na mnie spojrzał.
-Dlaczego krzyczałeś do
słuchawki? Coś się stało? To coś poważnego?
-Myłaś już włosy?
Zignorował moje pytanie, a
ja pokiwałam szybko głową. Chciałam, żeby mi powiedział, bo widziałam, że go to
męczy. To, albo co innego. Wziął swój szampon i nalał trochę na dłoń. Zaczął
myć mi włosy, masując przy tym głowę. Krzywił się, gdy strumienie wody spływały
po jego twarzy.
-To David. Coś nie tak w
papierach. Sara przejęła dokumenty, z którymi to ja wcześniej pracowałem.
Narobiła w nich nie małego bałaganu.
-Zrobiła to celowo?
-Wydaje mi się, że tak.
Odpowiadał tak, jakby chciał
jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. Postanowiłam na razie odpuścić. Zamknęłam
oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Nie chciałam się złościć na samo brzmienie
jej imienia, bo nie chciałam bardziej denerwować Justina.
-Odwróć się.
Zrobiłam tak jak powiedział.
Po chwili pociągnął mnie lekko do tyłu, żebym weszła pod większy strumień i
spłukał mi dokładnie włosy.
-Gotowe.
Pocałował mnie w szyję, a ja
z powrotem odwróciłam się twarzą w jego stronę. Widziałam, że jest cały spięty,
miałam już dość udawania, że jest ok.
-Justin, powiesz mi do
cholery co się dzieję? Niby zachowujesz się tak jak zawsze, ale w środku coś
Cię gryzie. To ja zrobiłam coś nie tak? Powiedz mi, jeśli..
-Nie.
Przerwał mi, kiwając
przecząco głową, aby jego słowa były bardziej wiarygodne.
-Oczywiście, że nic nie
zrobiłaś. Nie chodzi o Ciebie. Nie powinnaś się o nic martwić.
Nadał na dłonie żel pod
prysznic i roztarł go nimi, aby się zaczął pienić. Delikatnie zaczął myć moją
szyje, ramiona i dekolt.
-Jest coś, o czym nie wiem i
nie chcesz mnie tym zamartwiać?
-Dokładnie. I tak powinno
zostać.
Objął mnie w pasie i
przyciągnął do swojego ciała tak, że byłam zmuszona oprzeć się rękoma o jego
tors. Uśmiechnął się, pokazując przy tym swoje białe zęby. Nie musiałam długo
czekać, aby mnie pocałował. Przygryzł moją dolną wargę i lekko pociągnął do
siebie. Poczułam na brzuchu jego twardniejącą męskość, a po kabinie rozszedł
się jego cichy i niski jęk. Wiedziałam co robił. Wiedziałam, że chciał odwrócić
moja uwagę, abym nie drążyła tematu. Odepchnęłam się lekko, unikając kolejnemu
pocałunkowi.
-Mówisz mi takie coś, a ja
mam później być szczęśliwa, że chociaż tyle wiem? O co chodzi, że tak bardzo
się martwisz? Powiedz mi, albo podziękuję i po prostu stąd wyjdę.
Odsunął się ode mnie,
nalewając na dłoń więcej żelu. Nie dotykał mnie, mył swoją klatkę piersiową.
Ale nie chciał, żebym wychodziła, zaczął mówić.
-Rano gadałem z tatą.
Widział Sarę jak rozmawiała z Mack’iem.
-Co?
Cholera.
-Nie mam pojęcia co on tu
robi, ale.. jeśli to, co ona mówiła było na serio.. Nie wiem, czy jest zdolna
do tego żeby się mścić. Tak jak mówiłem z milion razy, nie dawałem jej żadnych
sygnałów, że jestem nią zainteresowany. A ona zachowuje się, jakbyśmy znali się
kilka lat, jakbym ją nie wiadomo jak skrzywdził. To chore.
Co do cholery robił tutaj
Mack? Po tylu latach zjawił się akurat tutaj, i rozmawiał akurat z Sarą?
-Myślisz, że to dlatego z
nim rozmawiała?
-Pamiętasz? On brał udział w
porwaniu Ciebie. Pomagał Brad’owi! Jest zdolny do wszystkiego. Jeśli jego pobyt
tutaj ma związek z tą całą sprawą.. Jeśli pomoże Sarze i jeśli któreś z nich
dotknie Charlesa lub Ciebie to..
Podeszłam do niego i mocno
objęłam go w pasie. Wahał się przez chwilę, ale w końcu pocałował mnie w głowę,
tuląc do siebie.
-Nic się nie stanie. Obiecaj
mi, że nie będziesz się tym więcej martwił. Nie tutaj. Naprawdę chcę spokojnie
spędzić weekend. Z rodziną. Nie psujmy tego takimi domysłami. Proszę.
Sama byłam przerażona,
zwłaszcza, gdy pomyślałam, że coś może się stać Charlesowi, albo samemu
Justinowi. Ale nie mogłam tego pokazywać. Nie mogłam patrzeć na Justina, gdy
się tak zamartwiał. Naprawdę chciałam nie myśleć o tym przez ten weekend. Chciałam
mieć ich tylko dla siebie. Miałam nadzieje, że teraz gdy o tym wiem, Justin się
uspokoi.
-Kocham Cię, wiesz?
Uśmiechnęłam się, gdy
usłyszałam te słowa. Wypuściłam powietrze i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę,
że w ogóle je wstrzymuje. Poczułam jak wszystkie mięśnie Justina się
rozluźniają. Rozumiałam, że się o nas martwi, zwłaszcza teraz, gdy noszę w
sobie drugie dziecko. Ale oboje musimy być silni.
-Ja Ciebie też kocham,
Justin, ale.. powinniśmy już wychodzić.
Justin uśmiechnął się i
pocałował mnie w czoło. Poczułam ulgę. Wyszedł z kabiny, owijając sobie w
biodrach ręcznik. Chwycił drugi, większy i rozłożył go przede mną. Zamknęłam na
chwilę oczy, naprawdę chciałam wyrzucić to wszystko z głowy i się tym nie
przejmować. Nie tutaj. Justin chwycił mniejszy ręcznik i zaczął wycierać mi
włosy. Widziałam, że czuje się lepiej, gdy nie musi niczego w sobie dusić i
ukrywać. Tak było znacznie lepiej.
-Załóż tą czarną koronkową
koszulę, a ja zaraz przyjdę i rozczesze Ci włosy.
Stanęłam na palcach i
złożyłam mu długi pocałunek. Uwielbiałam, gdy był taki opiekuńczy i
romantyczny. Wrócił mój Justin.
***
Siedziałam po turecku na
łóżku i kręciłam palcami. Justin siedział na mną z rozłożonymi nogami po obu
stronach mojego ciała i delikatnie rozczesywał mi wilgotne włosy. Zawsze robił
to z wielkim skupieniem i wiele bym dała, żeby zobaczyć jego twarz. Przygryzał
wtedy wargę i robił słodkie miny.
-Nie masz pojęcia jak bardzo
się cieszę, że zobaczę jutro rodziców.
-Właśnie, gdy rozmawiałem
rano z tatą, mówił, że pojedzie po nich na lotnisko. Powinni być tutaj około
piętnastej.
Rozbolał mnie nagle brzuch,
ale to chyba z nerwów. Strasznie denerwowałam się tym, że dom będzie pełen
ludzi, a to dlatego, że jestem w ciąży.
-Pasuje Ci tak? Nie będziemy
musieli specjalnie po nich jechać.
Justin przestał czesać,
wychylając się i na mnie spoglądając. Zdałam sobie sprawę, że mu nie
odpowiedziałam. Spokojnie, Chloe. Nie myśl o tym teraz.
-Tak. Jasne, to miłe ze
strony Twojego taty.
-Martwisz się czymś?
Pocałował mnie w nagie ramię
i wrócił do czesania. Włosy miałam już w sumie rozczesane, ale wiedział jak
bardzo lubiłam, gdy to robił.
-Niczym. Po prostu.. chyba
zgłodniałam.
-Jesteś głodna?
Zaśmiał się, odkładając
szczotkę na szafkę nocną. Była już prawie dwudziesta druga. Z jednej strony
musiałam wymyśleć coś, żeby nie przyznawać się do tego, że przejmuje się tak
jutrem, ale z drugiej to w sumie zrobiłam się głodna, gdy to powiedziałam.
Potwierdziłam kiwnięciem głowy a Justin złapał mnie w pasie i zachęcił, żebym
wstała.
-W takim razie, chodź.
Przygotujemy coś.
-Chcesz gotować o tej
godzinie?
-A dlaczego nie? No, dalej.
Wstał z łóżka i wyciągnął do
mnie rękę. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam za nim do kuchni. Nikogo w niej
nie było. Maggy z Johnnym może już spali. To dobrze, bo moje ubranie nie było
za bardzo wyjściowe. Cienka, koronkowa koszula na ramiączkach, która zakrywała
mi uda ledwo do połowy, a pod spodem miałam tylko majtki. Gdy tylko weszliśmy
do kuchni, Justin złapał mnie w pasie i posadził na kuchennym blacie. Podszedł
do lodówki i oparł się o nią, ukazując wszystkie mięśnie ramion i pleców.
Podciągnęłam nogi i usiadłam po turecku. Justin spojrzał na mnie i się
uśmiechnął.
-To na co masz ochotę?
-Sama nie wiem. Na coś
słonego i słodkiego.
Spojrzał na mnie i po chwili
wybuchnął śmiechem. Jeju, mój beztroski Justin naprawdę wrócił.
-Słonego i słodkiego
jednocześnie? Już prawie zapomniałem jak to jest żyć z ciężarna kobietą.
-Okej, może być coś
słodkiego.
Justin zamknął lodówkę i
skrzyżował ręce na piersi.
-Mamy mnóstwo owoców.
-Wolałabym coś, co ma w
sobie czekoladę.
Uśmiechnął się i pokiwał
głową. Podszedł do mnie i oparł się o blat po obu stronach mojego ciała.
-Owoce w czekoladzie. Zdrowo
i niezdrowo.
Jeszcze raz się zaśmiał i
położył dłonie na moje kolana.
-Powiedziałaś, że jesteś
głodna. Tym się nie najesz.
-Proponujesz jako deser coś
całkiem innego?
Objęłam dłońmi jego twarz i
nachyliłam się, by złożyć na jego ustach delikatny jak piórko pocałunek. Szybko
przerodził się on w coś dużo bardziej namiętnego i zachłannego. Dłonie Justina
szybko znalazły się na moim tyłku. Przysunął mnie do siebie, a ja wyprostowałam
nogi. Podniósł mnie lekko zabierając z pod tyłka materiał koszuli, a ja
uśmiechnęłam się, gdy poczułam pod pupą zimno blatu.
-Masz na myśli deser w
kuchni czy sypialni?
Uśmiechnęłam się szeroko w
reakcji na jego niski, męski głos i objęłam go nogami w pasie. Jego dłonie
szybko znalazły się pod moją koszulą.
-Oba.
Odsunął się ode mnie nagle,
a ja pożałowałam, że to powiedziałam.
-Dobrze. W takim razie
najpierw jedzenie.
Pocałował mnie szybko w nos
i już mnie nie dotykał. Stał przy szafce nad zlewem i grzebał w niej.
-Naprawdę masz na to ochotę?
Mogę ugotować Ci coś dobrego i pożywnego.
Podniósł do góry rękę,
pokazując mi czekoladę. W sumie to miałam też ochotę na pizzę.
-Tak.
-Okej.
Wyciągnął mały garnek i wrzucił
do niego połamaną czekoladę. Wstawił go na mały gaz i gdy postawił na stole
miskę z owocami, zeskoczyłam z blatu. To było naprawdę seksowne oglądać go w
kuchni do tego bez koszulki, ale chciałam mu pomóc. Justin uśmiechnął się i
pocałował mnie w czoło, a ja zaczęłam wybierać z miski największe truskawki.
-Rozmawiałam z Maggy, gdy
byłyśmy na plaży, i naprawdę układa jej się z Johnnym. Powinieneś być dla niego
milszy.
Zmarszczył brwi, jakby nie
rozumiał co do niego mówię i wziął się za krojenie bananów.
-Dlaczego o nim rozmawiamy?
Przecież nie powiedziałem nic niemiłego.
-Wiem. Tak tylko mówię.
Mógłbyś mu zaproponować piwo albo coś.. tak jak to robią faceci. Wtedy będzie
miał pewność i nie będzie się czuł nieswojo.
Justin zaśmiał się, a ja
zabrałam truskawki i odwróciłam się do zlewu, by je umyć.
-Piwo, mówisz?
-Nie śmiej się ze mnie.
Odwróciłam się, żeby
spiorunować go spojrzeniem, a Justin podniósł ręce w geście „jestem nie winny”.
-To jak?
-Polubiłbym go, gdyby Cię
tak nie zjadał wzrokiem. Wiem, że znacie się dłużej niż mi się wydaje, ale widzę
jak jest Tobą oczarowany..
Wyłączyłam wodę i oparłam
się o kran. Przyglądałam się, jak z przejęciem o tym mówi, był zabawny.
-I wiem, że jest tu z Maggy
i widzę, że traktuje ją poważnie, ale to nie zmienia faktu, że jest w ciebie
zapatrzony. Patrzy jak bardzo się zmieniłaś. To mnie momentami naprawę wkurwia..
przecież jestem obok.
Podeszłam i przyłożyłam mu
palec do ust. Nic nie mówił, przyglądając mi się z rozbawieniem. O tyle dobrze.
-Mi to nie przeszkadza i Tobie
też nie powinno. Jesteś jedynym facetem, którym jestem zainteresowana, i to od
dłuższego czasu. A Johnny jest naprawdę w porządku. Przekonasz się.
Pocałował mnie w palec a ja
się zaśmiałam. Chciałam jeszcze coś dodać, ale Justin wyprzedził mnie i odpowiedział
na moje nie wyartykułowane na głos pytanie.
-Tak, obiecuje. Będę miły.
-Dziękuję.
Pocałowałam go szybko i
wróciłam do swojego zadania. Spojrzałam jeszcze szybko do czekolady i
zamieszałam w niej łyżeczką. Podskoczyłam, gdy poczułam na pupie dłonie Justina.
-Nie mogę się powstrzymać,
gdy jesteś tak ubrana.
Odwróciłam się i objęłam
Justina w pasie. Przygryzłam wargę i zjechałam palcami aż do materiału jego
majtek, wystających wyżej od spodni dresowych.
-To się nie powstrzymuj.
Wsadziłam palce pod jego
majtki, a Justin złapał za moje biodra i przycisnął mnie do swojego ciała.
Czułam na brzuchu jego męskość.
-Cześć gołąbeczki, co tak
pięknie pachnie?
Justin odsunął się ode mnie
a ja się wyprostowałam. Maggy stała w progu trzymając za rękę Johnny’ego. Nie
wiedziałam co mam ze sobą zrobić i gdzie podziać wzrok. Johnny patrzył na mnie
a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Odruchowo złapałam za dół koszuli i
naciągnęłam ją odrobinę w dół.
-Myśleliśmy, że śpicie.
Chloe była głodna.
-Możemy się dołączyć? Poczekamy
na was w salonie.
Maggy spojrzała na mnie i
uśmiechnęła się. Po jej minie widziałam, że nie przejmuje się tym, że jej
chłopak patrzy na mnie tak ubraną, tylko, że chcę mi oszczędzić zakłopotania.
Zniknęli w salonie a Justin się do mnie odwrócił.
Wyciągnęłam rękę i nie
spuszczając wzroku z twarzy Justina wyłączyłam gaz. W całym domu pachniało
czekoladą, nie dziwiłam się, że się zjawili. Justin podszedł do mnie wolnym
krokiem i nachylił się, by powiedzieć mi coś do ucha.
-Będę miły.. Ale tylko mi wolno
widzieć Cię tak ubraną. Jasne?
Pokiwałam głową, a Justin
wsadził dłoń pod moją koszulę i ścisnął prawy pośladek. Boleśnie. Chciałam
pozwolić, aby cichy jęk uleciał z moich ust, ale nie mogłam na to pozwolić.
-Pójdę się przebrać.
-To dobrze.
Justin uśmiechnął się i
złożył na moich ustach przeciągany pocałunek. Puścił mnie i podszedł do
lodówki, wyciągając z niej dwie butelki piwa. Puścił do mnie oczko i wyszedł do
salonu.
-Co powiesz na piwo?
Zaśmiałam się pod nosem, bo
wiedziałam, że Justin był rozbawiony z mojego pomysłu. Miałam nadzieję, że się dogadają.
Odepchnęłam się od blatu i ruszyłam do sypialni.
______________________
ZAPRASZAM : Ask.fm/chloe_biieber
Świetnie, że dodałaś taki świetny rozdział 😊 Cały czas nie mogę się napatrzeć na tą słodycz 😍 Mam nadzieję, że w następnym już się dowiedzą a ciąży Chloe 😄 Jak tal to nie mogę się doczekać 😘 Powodzenia w dalszym pisaniu 😗
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, Kochanie <3
UsuńAaaa jezu jak zwykle mega, ten jeszcze lepszy od poprzedniego rozdziału 😍😍😍😍😍😍😍 Boże kocham ❤❤❤ Chce już nekst! 😭
OdpowiedzUsuńKochana, dziękuję <3
UsuńJezuuu ale zajebisty chce więcej! !!♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń😙😙😙
UsuńJejku... Jakie słodziaki ❤❤❤❤ Czekam na następny 💕
OdpowiedzUsuń😙
Usuń