W. KONKURSU ASK.FM

AUTOR: @xdaddybieberx <3

"Nie. To nie może być prawda. Nie wierzę w to. To jakaś pomyłka. To się nie dzieje naprawdę.” – te słowa krążyły w myślach młodej dziewczyny.
     Czym prędzej wybuchła z budynku, wybuchając głośnym płaczem. W tamtej chwili nie obchodziło ją to, że inni ludzie wpatrują się w nią jak wariatkę, przeszywają swoim ciekawskim spojrzeniem, chcąc dowiedzieć co się stało, a później zacząć obgadywać ją – biedną, niczemu winną – wokół własnego gronu przyjaciół.
    Dosłownie cały świat załamał jej się w ciągu zaledwie kilkunastu sekund. Kompletnie nie mogła w to wszystko uwierzyć. Jej życie runęło. Wszystko się zawaliło. Jej marzenia, wszelkie plany – odeszły… Jej głowę ogarnęły słowa, których nigdy w życiu się nie spodziewała usłyszeć.
- Umrę. Ja naprawdę umrę. Już wkrótce – wymamrotała przez łzy, po czym parsknęła nerwowym śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Wydawać by się mogło, że nie do końca zdała sobie sprawę z tego wszystkiego. Nie dotarła do niej pewna informacja.
- Ja… Umrę – szepnęła cicho, zatrzymując się na pustym przystanku autobusowym, chowając się pod nim, gdyż ciężkie krople zaczęły skapywać na nią. Można by powiedzieć, że pogoda idealnie odzwierciedlała to, jak się teraz czuła.
     Zastanawiała się tylko nad jednym – dlaczego ona? Taka młoda, inteligentna dziewczyna. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego Bóg właśnie tak zaplanował jej życie? Czym zawiniła? Przecież zawsze była grzeczna, dobra dla innych, pomocna. Więc… Dlaczego ona?
    Dziewczyna przymknęła oczy. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że teraz to ona będzie potrzebowała wsparcia. Zawsze to ona pocieszała chore dzieci. Śmiertelnie chore dzieci, które przebywały w hospicjum, a ona codziennie tam pracowała. Kochała tą pracę i przebywanie z tymi dziećmi. Uwielbiała sprawiać uśmiech na ich ślicznych i zmarnowanych twarzach, które przepełnione były także bólem.
- Przestań mi to robić, Boże – warknęła zirytowana i uderzyła pięścią w ścianę.
    Najbardziej przerażało ją też to, że zostawi swoich bliskich – rodziców, rodzeństwo i Justina. Nie, nie był to jej chłopak, a najlepszy przyjaciel, którego znała od dzieciństwa. Oboje zawsze mogli na siebie liczyć. Traktowali siebie jako młodsze rodzeństwo. Rzadko kiedy się kłócili.
    Jednak prawda jest taka, że oboje byli w sobie bardzo zakochani, ale oboje bali się do tego przyznać, bojąc się odrzucenia. Nie chcieli, aby później było czasem między nimi źle. Woleli ukrywać swoje uczucia, ale mimo wszystko trzymać się razem.
    Dlatego też dziewczyna wiedziała już, co musi zrobić. Nie chciała, aby jej bliscy cierpieli bardziej, gdy odejdzie już z tego świata. Wolała już za w czasu się od nich odizolować, aby później przyjęli łagodniej jej śmierć – taki był jej plany. Odejść jak gdyby nigdy nic, a później odejść już tak na zawsze.
~*~
    Chłopak wkurzony rzucił telefonem o ścianę tak, że rozpadł się na kilka części. Był zaniepokojony i zły, ale przede wszystkim bardzo się martwił o Ami, swoją przyjaciółkę, która od dobrych dwóch tygodni nie skontaktowała się z nim. Nie raczyła nawet odpisać na głupiego sms-a. Chłopak wiedział, że jest coś nie tak. Skontaktował się z rodzicami dziewczyny, ale oni także nic nie wiedzieli. Byli załamani tym, że ich córka wyprowadziła się tak nagle i odcięła od nich, nie chcąc nawet utrzymywać kontaktu.
    Justin zdziwił się pewnego dnia, gdy na wyświetlaczu swojego telefonu zobaczył, że dzwoni do niego Ami. W jednej chwili poczuł niepokój, ulgę, zaniepokojenie. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Przestraszył się trochę, że Ami tak nagle dzwoni jak gdyby nigdy nic, ale i cieszył się z tego powodu, mając nadzieję, że to faktycznie ona.
- Ami, do cholery! – zaczął zdenerwowany chłopak, kiedy nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha. – Czyś Ty zwariowała? Dlaczego się nie odzywałaś?! – spytał podniesionym głosem, po czym wymamrotał ciche „przepraszam”.
- Ja… Przepraszam, Justin – załkała cicho dziewczyna, ścierając łzy z policzków. – Muszę Ci coś powiedzieć. Możemy się spotkać, proszę? – zapytała szeptem, jak gdyby mówienie sprawiało jej ból.
    Chłopak odetchnął głęboko, przecierając swoje zmęczone oczy. Przez całe dnie jeździł przez niemal całe miasto i szukał przyjaciółki. Praktycznie nie spał, nie jadł. Po prostu nie był w stanie.
    Ale teraz? Ami jest już cała i zdrowa, odezwała się do niego. Znów był szczęśliwy.
- Dobrze, ale już nie płacz, Ami – powiedział kojącym tonem, a jej zakręciło się w głowie. Nie dlatego, że źle się czuła, a dlatego, bo tak właśnie działał na nią Bieber. Była w nim szaleńczo zakochana. On w niej zresztą też. Jednak oboje świetnie to przed sobą ukrywali. Nie mieli żadnych sekretów przed sobą, rzecz jasna, oprócz tego jednego.
~*~
- Co się stało, Ami? – spytał Justin, podchodząc niepewnie bliżej do dziewczyny, która siedziała na ławce w umówionym wcześniej przez nich parku.
    Kiedy zobaczył to, że zaczęła płakać – zamarł. Był zdezorientowany. Nie wiedział co się stało. W głowie miał milion pytań, które chciał jej zadać, ale wiedział, że musi poczekać, że musi dać jej czas.
    Po prostu bez słowa podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił, głaszcząc uspokajająco po plecach.
    Nie miał pojęcia co się stało, ale wiedział, że musi czekać. Wiedział, że Ami musi po prostu wszystko poukładać w swojej głowie i to ona musi się odezwać. Jednak coś w nim pękło, kiedy zauważył jak dziewczyna zaczęła niemal krztusić się łzami.
- Ami, proszę Cię. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Kocham Cię – szepnął, patrząc w jej oczy, po czym ugryzł się w język. Jego serce przyspieszyło, tak samo jak serce Ami. Dziewczyna podniosła na niego wzrok.
- J-ja też Cię kocham jak brata, jak przyjaciela – uśmiecha się delikatnie.
   Justin pokręcił przecząco głową.
- Ale ja kocham Cię… Po prostu… Jestem w Tobie zakochany od dłuższego czasu, wiesz? Bałem się powiedzieć Ci prawdy, bo bałem się, że nie będziesz czuła tego samego co ja… - wymamrotał.
    Ami otworzyła szeroko oczy, marszcząc brwi.
- Nie, Justin. Nie możesz – pokręciła przecząco głową.
- Jak to nie mogę? – spytał zdezorientowany. – Kocham Cię – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
    Dziewczyna wzięła głęboki wdech i wyrwała się delikatnie z jego silnego uścisku.
- Umrę – wymamrotała drżącym głosem.
    Bieber otworzył szeroko oczy, tak samo jak zrobiła to ona przed chwilą.
- Co? Ami, każdy przecież kiedyś umrze – rzekł zdezorientowany.
- Ale ja umrę już wkrótce. Jestem chora na białaczkę. Lekarze dają mi maksymalnie trzy miesiące życia, rozumiesz?! Rozumiesz to? Trzy miesiące! Co to jest?! Tyle, co nic! Każdą sekundą zbliżam się wielkimi krokami do śmierci! Z każdym dniem czuję się coraz gorzej! Umrę, do cholery! Już nikt ani nic nie może mi pomóc! – wykrzyczała, po czym wybuchła płaczem.
    Justin stał oniemiały, wpatrując się w przyjaciółkę zszokowany. W jego oczach już dawno pojawiły się łzy. Serce biło mu jak oszalałe.
- Ja… Na pewno można coś jeszcze zrobić – szepnął, ścierając łzę, która zaczęła spływać po jego policzku.
- Nic nie da się już z tym zrobić – jęknęła cicho.
- Nie umrzesz, obiecuję Ci to, Ami – ukucnął przed nią, chwytając jej dłonie.
- Nie obiecuj mi takich rzeczy, Justin – szepnęła, patrząc na niego swoimi pięknymi oczami.
- Jestem tu i Ci pomogę. Kocham Cię najbardziej na świecie – wymamrotał z trudem chłopak i mocno przytulił do siebie dziewczynę, wtulając twarz w jej włosy. Zastanawiał się. Myślał, że da się z tym wszystkim coś jeszcze zrobić.
~*~
    Justin nie mógł pogodzić się z tym wyrokiem, jakim została obdarzona jego najlepsza i jedyna przyjaciółka. Całymi nocami nie spał, tylko szukał najlepszych lekarzy. Umówił Ami na wizytę. Pojechał nawet na każdą wizytę z nią, chcąc się dowiedzieć wszystkiego. Jednak żaden lekarz nie dawał dziewczynie szansy – każdy mówił to samo, co mówił ten pierwszy.
    Bieber nie mógł w to wszystko uwierzyć. Zamykał się w swoim pokoju i płakał. Jednak pewnego dnia zdał sobie sprawę, że tak nie może dalej być. Musi – właśnie teraz – spędzać z Ami jak najwięcej czasu. I to właśnie zamierzał zrobić.
~*~
                                                               Dwa miesiące później.
    Justin i Ami przez cały ten czas spędzali razem czas. Chłopak spełniał marzenia swojej przyjaciółki, która swoją drogą była mu bardzo za wszystko wdzięczna. Jednak poniekąd czuła się dla niego ciężarem. Nie chciała obarczać chłopaka swoimi problemami, ale Justin był uparty i dzielnie towarzyszył Ami od tych dwóch miesięcy.
    Zabierał ją w różne miejsca, ale to nie miało w sumie dla nich znaczenia. Liczyło się tylko to, aby spędzili każdy dzień razem.
    Myśleli, że Ami został jeszcze miesiąc życia, jednak Bóg chciał inaczej.
- Ami! – krzyknął spanikowany chłopak i podbiegł do dziewczyny, zostawiając wędki na pomoście. Zrobiło mu się słabo, kiedy zobaczył jak z nosa przyjaciółki wypływała duża ilość krwi. Spanikowany przytrzymał dziewczynę i pomógł jej usiąść. Szybko wyjął ręcznik z bagażnika i przyłożył ją do nosa dziewczyny, która z każdą chwilą stawała się coraz słabsza.
- Ja umieram, Justin – szepnęła, przymykając oczy.
~*~
- Co z nią? – spytał niepewnie Bieber, podnosząc się z krzesełka i zaczął iść w stronę lekarza, który miał bardzo poważną minę, co tylko jeszcze bardziej przerażało Justina.
- Bardzo mi przykro, ale to są ostatnie godziny życia dziewczyny – powiedział lekarz, klepiąc chłopaka uspakajająco po ramieniu. – Może się Pan z nią pożegnać – lekko uniósł kąciki ust ku górze, po czym ruszył do swojego gabinetu.
    Justin, wiedząc, że zostało mało czasu, szybko wtargnął do sali, w której leżała Ami na szpitalnym łóżka, podłączona do masy różnych aparatur.
- Ami – szepnął, siadając na krzesełku ze łzami w oczach. Chwycił dłoń dziewczyny i pocałował wierzch jej dłoni. Dziewczyna delikatnie otworzyła oczy.
- Kocham Cię, Justin – wymamrotała ledwo, patrząc mu prosto w oczy, a chłopak wybuchnął płaczem. Jego łzy skapywały na dziewczynę, która miała delikatnie zaciśnięte usta. – P-pocałuj mnie. Ten pierwszy i ostatni raz. Proszę – szepnęła, patrząc na niego błagalnie. – Proszę, spełnij moje marzenie – dodała, a chłopak, pociągnął nosem i wziął głęboki wdech, po czym wpił się delikatnie w usta dziewczyny. Całował ją namiętnie, ale ostrożnie, nie chcąc zrobić jej krzywdy. Dziewczyna przez moment odwzajemniała pocałunek, gdy nagle przestała. Po sali rozległ się dźwięk charakterystycznie pikającej maszyny. Chłopak oderwał się od od Ami  i z bólem na nią spojrzał, ponownie wybuchając płaczem. Serce dziewczyny przestało bić. Miał wrażenie, że jego zaraz również.
~*~   
    Wszyscy już dawno poszli, tylko nie on. Siedział przy grobie dziewczyny, wpatrując się z bólem w złote napisy, którymi napisane było imię i nazwisko dziewczyny, a także miejsce urodzenia i data śmierci.
    Wstał z ławeczki, która była przy jej grobie. Pomodlił się, wpatrując się w niebo, na którym przez moment dostrzegł słońce, które wychyliło się zza chmur. Domyślił się, że to Ami dała mu znać, iż przy nim jest.
- Pamiętaj, że już zawsze będę Cię kochał – wymamrotał, kładąc białą różę na grób dziewczynę, po czym przeżegnał się i odszedł, ruszając w kierunku wyjścia ze cmentarza. Wiedział, że musi nauczyć się żyć tak jakby od nowa. Jednak wiedział, że Ami będzie już na zawsze z nim – w jego sercu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)