niedziela, 11 czerwca 2017

Rozdział 14

ROZDZIAŁ PRZEZNACZONY DLA CZYTELNIKÓW PEŁNOLETNICH!

Skrzywiłam się, zaciskając ciasno i jednocześnie boleśnie powieki. Poczułam jak Justin się wierci, chowając twarz w moich włosach.  Słońce raziło także i jego, nie zamierzał jednak przejmować się tym tak bardzo jak ja. Już po kilku krótkich chwilach oddychał tak samo głęboko. Zaśmiałam się bezgłośnie, gdy otworzyłam oczy i spojrzałam jak w cudaczny sposób Justin na mnie leży. Byłam uwięziona i nie miałam szans się ruszyć. Był prawie w całości odkryty i pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, że ja jestem bliska ugotowaniu się pod pościelą. Było naprawdę gorąco. Gdy tylko podjęłam próbę wyprostowania się od pasa w dół, Justin zdjął ze mnie swoją nogę. Wypuściłam z siebie wstrzymywane powietrze, nie sądziłam, że będzie to takie proste. Delikatnie złapałam za rękę Justina i powoli są z siebie zsunęłam. Blondyn mrucząc coś pod nosem odwrócił się do mnie tyłem, naciągając na siebie pościel. Był taki uroczy, gdy spał. Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju. Szukałam jakiejkolwiek części mojej bielizny, ale w zasięgu ręki miałam jedynie koszulę Justina. Lubiłam je. Nawet bardzo. Wstałam i na palcach podeszłam do krzesła. Przygryzłam wargę w obawie, że narobię hałasu i szybko nałożyłam na siebie białą, pachnącą Justinem koszulę. Była wystarczająco długa by zakryć mi tyłek. Justin znów się wiercił. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że znowu się odkrył. Spał i wyglądał jak nagi Bóg. Nie wiele był zakryty. Nie miałam pojęcia gdzie zostawiłam telefon. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to kieliszki i pusta butelka po winie. Zdążyliśmy ją wypić jeszcze w łóżku? Złapałam się odruchowo za głowę, mimo że mnie nie bolała. Zaczęłam zapinać guziki, wycofując się w kierunku drzwi. Jeszcze raz spojrzałam na Justina i z uśmiechem wyszłam z sypialni. Zeszłam na dół, szukając wzrokiem mojej torebki. Odpuściłam jednak, gdy zdałam sobie sprawę jak bardzo chce mi się pić. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej karton z sokiem. Prawie zabiłam się o leżące obok stołu czarne szpilki z wczorajszego wieczoru. Spojrzałam na leżący na stole telefon Justina i pomyślałam, że może powinnam zadzwonić do Maddie, nie miałam pojęcia gdzie jest mój telefon. Była dziesiąta. Wzięłam komórkę do ręki i z zaskoczenia otworzyłam usta, gdy przyszła wiadomość. Od Sary.


Przeczytałam to chyba z cztery razy i odruchowo kliknęłam na pole, aby odpowiedzieć. Zerknęłam na schody i gdy upewniłam się, że Justin prawdopodobnie nadal śpi, odłożyłam szklankę i szybko wystukałam odpowiedź.


Nie musiałam czekać na odpowiedź dłużej niż dwadzieścia sekund. Wariatka chyba czekała z telefonem w ręku, zaczynała mnie naprawdę przerażać..



Przekręciłam oczami i wystukałam pośpiesznie ostatnią odpowiedź.


Chciałam to załatwić jeszcze zanim pojedziemy dziś do taty Justina. Usunęłam wiadomości i odłożyłam telefon. Nie miałam zamiaru psuć sobie tym poranka. Zwłaszcza po tym co się działo w nocy. Postanowiłam sama z nią porozmawiać. Chwyciłam za miseczkę z truskawkami i wyszłam z kuchni. Gdy weszłam do sypialni uśmiech z powrotem mi wrócił. Justin leżał na mojej części łóżka przecierając oczy.
-Dzień dobry.
Przywitałam się i podeszłam do łóżka, stawiając na szafce nocnej miseczkę.
-Dzień dobry, moje Słoneczko. Dlaczego nie ma Cię w łóżku?
Uwielbiałam, gdy tak do mnie mówił. To było kochane. Chwyciłam za gumkę do włosów i związałam je w luźnego kucyka. Justin wyciągnął rękę, żeby pogłaskać mnie po udzie. Przygryzł wargę i lekko mnie uszczypnął. Skwasiłam się żartobliwie.
-Chciało mi się pić.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odepchnęłam na bok myśl mojego popołudniowego planu. Chciałam się teraz nacieszyć tym cudownym mężczyzną. Usiadłam na nim okrakiem, naciągając koszulę. Justin uśmiechnął się, cały czas wpatrując się w moją twarz. Jego uśmiech poszerzał się z każdą sekundą coraz bardziej.
-Widzę, że zdążyłeś się stęsknić.
Wskazałam głową na pustą stronę jego łóżka. Zaśmiał się.
-Nie lubię się budzić bez Ciebie. Nie znoszę tego rozczarowania, a chciałem się przytulić. I poczuć jak pachniesz.
Nie mówił tego w zwykły sposób tylko nadal wciąż się tak szczerzył.
-Dlaczego się tak uśmiechasz?
-Bo siedzisz na mnie, ubrana w moją koszulę. Robisz to zawsze, gdy po romantycznym wieczorze idziemy do łóżka. Poranki są tak zaskakująco miłe. Z reguły.
Zaśmiałam się, a Justin zaczął głaskać mnie po udzie. Jego palce wędrowały coraz wyżej, aż nie zatrzymał się, robiąc się coraz bardziej poważny.
-I nie masz na sobie bielizny..
Jego wyraz twarzy zmienił się nagle w bardziej uwodzicielski. Wycofał dłonie, łapiąc mnie w pasie. Widziałam w jego oczach, że szykuje się bardziej łobuzerska i niegrzeczna gierka, tak jak to lubił. Podniosłam tyłek i nachyliłam się, by bardzo powoli pocałować Justina w usta. Jego dłonie znalazły się na zgięciu moich kolan. Nie miał zamiaru dotknąć mojego tyłka, chciał za to, bym postarała się go do tego zmusić.
-Po prostu pomyślałam, że nie warto się ubierać, jeśli wejdę za chwilę pod prysznic.
Jego jedna ręka szybko znalazła się przy moich włosach. Pociągnął za gumkę, a włosy opadły mi na twarz.
-Nie byłem do końca pewien co do twoich planów.
Wyprostowałam się i powoli odpięłam dwa górne guziki koszuli, cały czas patrząc Justinowi w oczy. Doskonale czułam pod sobą jego rosnącą męskość. Poczułam przyjemne ukłucie w kroczu. Działo się to niespodziewanie szybko.
-Zapraszam.
Uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka i sięgnęłam po truskawkę. Zjadłam ją w najbardziej uwodzicielski sposób,  jaki tylko potrafiłam i wstałam. Nie spojrzałam już w jego stronę, ale gdy tylko weszłam do łazienki usłyszałam jak podnosi się pod nim materac. Odpięłam resztę guzików i weszłam do kabiny prysznicowej. Odwróciłam się w stronę wejścia i oparłam o kafelki. Moje ciało natychmiast zareagowało, gdy Justin wszedł do łazienki. Nie mogłam nie spojrzeć na jego wyrzeźbiony brzuch. Odruchowo otworzyłam usta, gdy spojrzałam nieco niżej. Był całkowicie gotowy i wiedziałam co mnie za chwilę czeka. Seks na śniadanie był pierwszą pewną rzeczą dzisiejszego dnia. Przy tym chciałam się na razie zatrzymać. Justin wszedł do środka i stanął przede mną, odkręcając wodę. Nie czekał aż zdejmę z siebie koszulę, ani sam nie miał zamiaru tego robić. Przeszły mnie ciarki, gdy poczułam jak materiał przykleja się do mojego ciała. Justin złapał w palce mój podbródek zmuszając bym na niego spojrzała.
-Powiedz czego chcesz, a się do tego dostosuje. Jestem otwarty na wszystkie Twoje propozycje.
Uśmiechnęłam się a Justin znacząco się do mnie przybliżył. Poczułam na dolnej części brzucha jego męskość i zrobiło mi się w środku gorąco.
-Nie jestem dziś zbytnio cierpliwa.
Te słowa wystarczyły, by w jednej sekundzie podniósł mnie i oparł o ścianę. Objęłam jego ramiona i owinęłam nogami w pasie. Ścisnął moje policzki, przejeżdżając nosem tuż obok ucha. Nie panowałam nad oddechem. Przyspieszał z każdym dotknięciem Justina.
-Kiedyś Cię tego oduczę. Albo spiorę na kwaśne jabłko.
-O czym mówisz?
Justin odsunął na bok mokrą koszulę i złapał mnie w pasie. Złożył na moich ustach kilka namiętnych pocałunków i uśmiechnął się.
-O tym jaką masz nade mną władzę. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, co ze mną robisz.
-Kochasz mnie za to, mam racje?
-Tak, to prawda. Za to też.
Justin uśmiechnął się szeroko a ja wplotłam palce w jego mokre włosy. Zaczął całować mnie po szyi a ja miałam ochotę odpłynąć. Było za gorąco.
-Muszę to z siebie zdjąć.
Zaczęłam zdejmować z siebie dużo cięższe ubranie. Justin szybko mi z tym pomógł.
-Jesteś śliczna.
Uśmiechnęłam się, zatracając się w jego pocałunkach. Odchyliłam głowę a mój jęk wypełnił całą łazienkę. Justin powoli we mnie wszedł, przyzwyczajając do delikatnego bólu. Lubiłam ten ból. Naprawdę było duszno. Łazienka w krótkim czasie zdążyła mocno zaparować. A ruchy Justina stały się bardziej rytmiczne. Cały czas całował mnie po szyi. Uwielbiałam to i doskonale o tym wiedział. W tej sprawie nic nie było kwestią przypadku.
-Stęskniłem się.
Zaśmiałam się, obejmując go w pasie. Dźwięk jego niskich jęków przy moim uchu podniecał mnie jeszcze bardziej. Długi romantyczny seks jakiego jeszcze chyba nigdy nie miałam a rano szybki numerek pod prysznicem. Zachowywaliśmy się jak kochankowie w liceum.  A ja z każdym dniem kochałam go bardziej i mocniej.
-Ładnie pachniesz.
-Tobą.
Uśmiechnął się szeroko i uniósł moje ręce nad głowę. Przytrzymywał je mocno jedną ręką, druga zaś błądziła po całym moim ciele. Naprawdę byłam niecierpliwa. Próbowałam wyrwać dłonie.
-Masz dziś za dużo energii?
Próbowałam odpowiedzieć coś zaczepnego, ale Justin zaskoczył mnie poruszając się kilka razy szybciej i mocniej. Objęłam go pospiesznie za szyję, drugą ręką opierając się o ścianę. Było chyba całkowicie odwrotnie. To on był pełen energii.
-Justin! ..
Otworzyłam szeroko buzię, łapiąc oddech. Krótki krzyk niespodziewanie wyrwał mi się z gardła. Zacisnęłam powieki odchylając głowę, znów czułam na szyi jego mokry język. Nie pozwalał sobie jednak na zbyt wiele. Wiedział, że nie lubiłam tego, zwłaszcza gdy mamy się pokazywać wśród rodziny. Nie mogłam zgodzić się na takie ozdoby.
-Gotowa?
-Jus..stin..
Oparł rękę obok mojej głowy, ciężko wypuszczając powietrze.. Widziałam jak na jego twarzy maluje się ulga. Uśmiechnął się pod nosem, ale nie przestał się poruszać. Gdy poczułam pierwsze pojedyncze ukłucia objęłam dłońmi jego policzki i nachyliłam się do ucha. Objął mnie mocno, błądząc dłońmi po moich plecach.
-Zrób to mocniej.
Spojrzał się na mnie świecącymi oczami i po chwili sprawa była załatwiona. Objęłam go ciaśniej nogami, tracąc głos. Oparłam się o kafelki uspakajając oddech. Patrzeliśmy na siebie przez chwilę, obserwując jak nasze klatki piersiowe unoszą się i opadają. Justin nachylił się i przeszły mnie ciarki, gdy poczułam jak przygryza delikatnie moje sutki.

Siedziałam na stole w kuchni owinięta pod pachami ręcznikiem. Oblizywałam palce od czekolady. Justin stał przy blacie, nalewając na patelnie ostatnią porcję ciasta. Mogłam przyglądać jak jego mięśnie napinają się i rozluźniają z każdym ruchem. On także owinięty był jedynie ręcznikiem. W biodrach. Zanurzyłam kolejny raz łyżeczkę w słoiczku, a Justin odwrócił się w moja stronę  i zaczął się śmiać.
-Kochanie, zjesz to zanim skończę smażyć naleśniki.
-Chyba się tym najadłam. Jest mi nie dobrze.
Justin zaśmiał się i podszedł do mnie. Wytarł mnie w kącikach ust i zaśmiał się jeszcze głośniej.
-Słonce, zjadłaś prawie cały słoik. Jesteś dziś nadpobudliwa.
Spojrzałam na niego zaskoczona, udając że mnie to uraziło.
-Nie prawda!.. Połowy już nie było… Ale niestety nie zmieszczę już twoich naleśników. Nie pogniewasz się?
Justin rozszerzył moje nogi i stanął między nimi, poprawiając mi do tyłu włosy. Skupiał się przy tym.
-Kocham Cię.
-Czyli się nie pogniewasz?
Pokiwał przecząco głową, ale nie wiem czy to dlatego, że nie będzie o to zły, czy dlatego, że nie mieściło mu się w głowie jak dużo potrafię zjeść nutelli. Nie zdawał sobie chyba sprawy, że nie byłam na świecie jako jedyna z tym problemem. Nic więcej nie mówiąc spojrzał na telefon, by sprawdzić godzinę.
-Jest już dwunasta. O piątej musimy być u Taty.
No tak. A miałam do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Nie wiedziałam co wymyślić. Musiałam improwizować.
-Muszę załatwić coś o czwartej. Ale nie potrwa to długo.
-Jest weekend, a poza tym masz przecież wolne.
Zrobił minę, jakby naprawdę nie rozumiał. Z każdą chwilą byłam chyba coraz bardziej podejrzana.
-Wiem. Muszę tylko podać dwie teczki z rozpiskami zajęć. Zajmie mi to najdłużej dwadzieścia minut..
Pocałowałam Justina szybko w usta, i odsunęłam go ręką, żeby zeskoczyć ze stołu.
-Idę podsuszyć włosy.
Ruszyłam w stronę schodów, poprawiając w drodze ręcznik. Nie chciałam łapać już żadnego kontaktu wzrokowego, zanim zacznie mu się to wydawać bardziej podejrzane. Miałam zamiar powiedzieć jej tylko kilka słów. To nie będzie długa rozmowa.

***

-Jest ok?
-Błękitna lepsza, pasuje do mojej sukienki. I czarny krawat, ten jest za pstrokaty.
-Będzie pasował do Twoich butów.
-Do Twoich.
Uśmiechnęłam i zapięłam sandałka. Wstałam i podeszłam do lusterka, zasłaniając Justinowi. Nie przejął się tym. Miał większy dylemat.
-Czyli, że mam się przebrać?
Chyba nie wiedział, czy moja sugestia była na serio, czy powiedziana tak o. Odwróciłam się do niego, i objęłam w pasie.
-Obydwie są świetne, sam zdecyduj.
Stanęłam na palcach i szybko go pocałowałam. Była za piętnaście czwarta.
-Gdzie są kluczyki od auta?
-Na stole w salonie. To w końcu którą.
-Błękitną.
Odpowiedziałam i zabierając z komody niepotrzebne mi teczki, wyszłam z sypialni. W pośpiechu pobiegłam po klucze i wyszłam z domu.

Zaparkowałam auto i zgasiłam silnik. Całą drogę zastanawiałam się co właściwie chcę jej powiedzieć, ale nie udało mi się nic sklecić. Co chwilę wracałam do początku i zostałam z niczym. Wzięłam szybkie trzy wdechy i wydechy i wyszłam z auta. Ogarnęła mnie trochę złość, gdy zobaczyłam, że czeka na ławce. Nie miałam za wiele czasu. Ruszyłam w jej kierunku. Gdy usłyszała, że za nią staję, odwróciła się i z zaskoczoną miną wstała z ławki.
-Co tutaj robisz?
-Umówiłyśmy się, prawda?
Była naprawdę zaskoczona. Przez myśl nawet jej nie przeszło, że sprawa aż tak może się odwrócić.
-Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać..
Stanęła lekceważąco i zawiesiła skrzyżowane na piesi ręce.
-Nie musisz. Wystarczy, że mnie posłuchasz. Zostaw Justina w spokoju. Ma żonę i dziecko, a Ty włazisz z butami w nasze życie.
-Chloe.. myślisz, że tego chciałam? Nie miałam zamiaru psuć niczyjego związku. To przyszło samo, nie spodziewałam się, że coś do niego poczuje... że się zakocham. I to w tak krótkim czasie..
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Mówiła pretensjonalnie, jakby to naprawdę nie była jej wina. Stało się. I tyle.
-Jesteś wariatką.. i chyba siebie nie słyszysz.. Radzę Ci się lepiej odkochać. Albo tego pożałujesz. Nie chcę się na nikim mścić, ale jeśli będę musiała.. To najlepszy czas, żeby się z wszystkiego wycofać, jeśli nie szukasz problemów. Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy. I że zrozumiałaś co powiedziałam.
Widziałam po niej, że naprawdę się nie spodziewała. Nie wiedziała co ma powiedzieć, a zawsze była taka mądra.. nie chciałam dłużej na nią patrzeć. Cofnęłam się kilka kroków i ruszyłam w stronę auta. Wsiadłam i wycofałam autem, zostawiając jej przedłużone spojrzenie. Wiedziałam doskonale, że prędzej czy później Justin dowie się o naszym spotkaniu i nie będzie pewnie zadowolony z tego, że to przed nim ukrywałam. Nie zamierzałam jednak nikomu psuć dzisiejszego dnia. To nie my byliśmy najważniejsi. Wjechałam na podwórko, a Justin wyszedł w tym czasie na altankę. Uśmiechnęłam się widząc go w błękitnej koszuli. Był naprawdę przystojny.
-Co tak szybko?
-Mówiłam, że zajmie mi to tylko chwilkę. Zostawiłam w domu telefon.
Pocałował mnie w czoło a ja szybko wbiegłam do środka.
-Ja prowadzę.
___________________________________
MAM NADZIEJĘ, ŻE DOBRZE SIĘ CZYTAŁO, MIŁEJ NIEDZIELI KOCHANI <333


10 komentarzy:

  1. Świetnie się czytało :-) jak ja nie lubię tej całej Sarah'y

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :* Może ta Sarah się w końcu odpierdoli ( ładnie mówiąc ) 😇 Powodzenia w dalszym pisaniu 😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja uwielbiam to opowiadanie, nie jest takie sielankowe, zawsze sie cos dzieje ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle rozdział cudo����

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. ,Ps. Tak dla jasności to ja z FaniElizabethGillies 😄💪💚💚

      Usuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)