niedziela, 29 października 2017

Rozdział 35

Otworzyłam przestraszona oczy, próbując uspokoić nierówny oddech. Po kilku długich chwilach zdałam sobie sprawę z tego gdzie jestem. Widziałam jedynie ciemność, ale wiedziałam już dlaczego się tu znalazłam. Wstrzymałam powietrze, gdy Justin przerzucił rękę przez moją talię i bliżej do siebie przyciągnął. Czułam we włosach jego spokojny oddech. Nie miałam pojęcia, która może być godzina, ale nie chciałam go obudzić kolejny raz. Pomyślałam o Maggy i poczułam jak w moim brzuchu się wszystko przewraca. Tak, to właśnie tego dotyczył mój zły sen.. Odwróciłam się do Justina i wtuliłam w jego tors. Objął mnie ramieniem tak, że czułam się niemal niewidzialna. Splątał w dziwaczny sposób nasze nogi i pocałował mnie w czoło.
-Śpij, Kochanie.
Wybełkotał prawie niezrozumiale i odgarnął na bok moje włosy. Nie chciałam, żeby całkiem się przebudził, więc nie odpowiedziałam. Za moment znów czułam jego równy oddech. Spał. Kanapa wcale nie była tak niewygodna, jak myślałam. Miałam nadzieję, że było jakoś nad ranem, bo byłam pewna, że już nie zasnę. Myślałam o Maggy. Tak bardzo jej współczułam… nie wiedziałam co mądrego mam jej powiedzieć, gdy siądziemy do śniadania. Gdy zostaniemy same. Czy wypadałoby mi coś powiedzieć, czy nie powinnam ciągnąć tematu, by nie zrobić jej przykrości. Złapałam się za brzuch, z myślą o fasolce. Ta cała sytuacja była taka niezręczna..
-Chloe.. dlaczego nie śpisz?
Podniosłam głowę, gdy usłyszałam Justina. Tym razem brzmiał dużo pewniej i bardziej stanowczo.
-Ehm.. śpię, tylko..
-Co się dzieję? Niemal słyszę bicie Twojego serca.
Przełknęłam z trudem ślinę. Nie chciałam, aby wypytywał mnie o Maggy. Znów nie odpowiedziałam, wiec Justin ponownie się odezwał.
-Która godzina?
Wygrzebałam się z uścisku Justina i sięgnęłam do stołu po telefon. Poczułam ulgę.
-Siódma czterdzieści dwie.
Wydawało się być trochę za ciemno jak na taką porę. Pogoda pewnie była do kitu.
-Więc dlaczego nie śpisz? Martwisz się Maggy?
Przyciągnął mnie z powrotem do siebie i pocałował w skroń. Ułożyłam się znacznie wygodniej, nie obawiając się już, że go obudzę. Do budzika zostało nie całe dwadzieścia minut. Zamknęłam oczy.
-Tak. Ale nie chcę o tym teraz rozmawiać, dobrze?
Przez chwilę milczał, ale czułam, że się uśmiecha.
-Jasne, nie naciskam. . Wygodnie Ci?
Zmienił ton. Chyba chciał mnie jakoś rozweselić. Zaśmiałam się i pocałowałam Justina w tors. Zamruczał z zadowolenia pod nosem.
-Myślałam, że będzie gorzej. Ale może gdybyś się nie rozpychał…
-Co?
Zaśmiałam się, gdy usłyszałam jego oburzony ton. Tak naprawdę to trzymał mnie przy sobie tak blisko, że bliżej się nie dało. Mieliśmy sporo miejsca. Ale lubiłam, gdy się ze sobą przekomarzaliśmy . Potrzebowałam teraz jego dobrego humoru, na pocieszenie.
-To co słyszałeś.
-Ja dopiero mogę zacząć.
Przełożył nogę przez moje ciało i rękę na drugą stronę mojej głowy. Prawie na mnie leżał. Zaczęłam się śmiać, robiło się gorąco.
-Justin, jesteś za ciężki.
Zaśmiał się nisko, tak że poczułam na sobie jego wibrujący tors.
-Nie przeszkadza Ci to, kiedy się kochamy.
Zaczął całować mnie po szyi a mi naprawdę chciało się śmiać. Nie wiedziałam jak to możliwe, że on potrafił poprawić humor w każdej jednej sytuacji. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale moje wysiłki poszły na marne.
-Justin..
Pocałował mnie, żebym się zamknęła, wsadzając swoje niecierpliwe ręce pod moją koszulkę. Poddałam się i owinęłam nogi wokół jego talii. Mruknął zdziwiony, że tak szybko poszło.
-Myślałem, że będziesz trochę bardziej uparta. Zaczynało mi się to podobać.
Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać śmiech, ale moje ugryzienie przybrało nagle na sile, gdy poczułam kłucie w brzuchu. Któreś z kolei w tym tygodniu. Wcześniej tak nie miałam. Ale przechodziło naprawdę błyskawicznie szybko. Justin otworzył przestraszony usta, ale uśmiechnęłam się.
-Coś się dzieję? Boli Cię brzuch?
Nie zdałam sobie sprawy, że się za niego złapałam.
-Nie. To było chwilowe.
Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, aż nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Podniosłam się i złożyłam na jego ustach pocałunek. Przerwało nam brzęczenie na stole.
-Pójdziesz obudzić Charlesa? Przygotuję śniadanie.
-Jasne.
Odpowiedział bez namysłu, ale nie spieszyło mu się raczej, żeby ze mnie zejść. Oparłam się łokciami o poduszkę i przechyliłam głowę do tyłu. Moja mina dawała mu chyba wystarczająco do zrozumienia, bo nie chętnie sięgnął po telefon. Wyłączył budzik i wstał z kanapy. W sumie to ze mnie.
-I powinieneś coś na siebie założyć.
Wstałam i złapałam za gumkę od bokserek Justina, by pociągnąć je nieco do góry. Były zdecydowanie za nisko i pokazywały zdecydowanie za dużo. Justin wyszczerzył zęby w uśmiechu jakby był z tego dumny a ja przekręciłam na to oczami. Odskoczyłam na bok, gdy poczułam  mocne klepnięcie. Byłam pewna, że jego ręka odbiła się na moim pośladku.
-Głupi jesteś!
-To było piękne..
Przygryzł wargę i złapał się za krocze. Nie wierzyłam, że zachowywał się tak, gdy w domu była Maggy..  

***

Przeglądałam gazetkę, skubiąc przy tym płatki z miseczki. Maggy jeszcze spała a Justin z Charlesem zajęci byli jedzeniem śniadania. Obydwaj mieli dzisiaj dobre humory, dyskutowali tak zawzięcie jak nigdy. Ja planowałam, jakk zagospodarować dzisiejszy dzień, by Maggy nie musiała myśleć o żadnych przykrych sytuacjach. Musiałam przejąć nad tym władze. Miałyśmy dla siebie dużo czasu. Chwyciłam na ślepo po kanapkę z dżemem i zastygłam w miejscu, gdy zdałam sobie sprawę, że wylądowała ona jakimś cudem na moim nosie. Podniosłam wzrok znad magazynu i zdałam sobie sprawę, że oby dwoje się ze mnie śmieją. Tego było za wiele.
-O nie!
-To był Charles.
-Tatooooo!?
Zszokowany Charles spojrzał na Justina, próbując powstrzymać się od śmiechu. Zamierzałam się odegrać, więc szybko i niespodziewanie  sięgnęłam po łyżeczkę, która zatopiona była w kremie czekoladowym. Justin odskoczył momentalnie od stołu, zabierając przy tym Charlesa. Mały śmiał się w niebogłosy. Justin zwalał winę na Charlesa. Ależ mu było dzisiaj wesoło.
-Który z Was chce się doigrać.
-Mamo, to był tata, przysięgam!
Wyciągnęłam łyżeczkę, i przejechałam nią po policzku Charlesa. Piszczał nie mogąc powstrzymać śmiechu. Z każdym krokiem, który stawiałam do przodu, Justin się cofał. Zasłaniał się dzieckiem, ale nie miałam zamiaru mu tego podarować.
-Poddaj się. I tak jesteś na straconej pozycji.
Zaśmiał się z moich słów, obejmując Charlesa jedną ręką. Nim zdałam sobie sprawę ruszył w moją stronę i ja także wylądowałam w jego objęciach. Miał naprawdę dużo siły. Złapałam się mocno jego ręki, gdy straciłam grunt pod nogami. Ze śmiechu bolał mnie brzuch.
-I co ja mam z Wami teraz zrobić?
Justin odwrócił się z nami w stronę korytarza, ale mój uśmiech zniknął, gdy zobaczyłam stojącą w drzwiach Maggy. Przyglądała nam się z smutnym wyrazem twarzy. Ten widok musiał ją przybić.. Justin postawił mnie na podłodze i pewniej złapał Charlesa.
-Idziemy umyć zęby. I buzię.
Pokazał palcem na nią a ja pospiesznie wytarlam dżem z nosa. Justin przerzucił Charlesa przez ramię i zostawił mnie z Maggy samą. Uśmiechnęła się a ja wskazałam ruchem głowy na stół.
-Zrobiłam śniadanie, ale.. nie chciałam Cię budzić, pomyślałam, że zjemy później, kiedy będziemy już same. Ehm.. masz ochotę na coś do picia? Kawę? Herbatę, kakao?
-Kawę.
-Jasne.
Ruszyłam do kuchenki po czajnik a przyjaciółka zajęła miejsce przy stole. To będzie długi dzień.

GRUDZIEŃ
O piętnastu minut stałam w oknie i przyglądałam się jak Justin z Charlesem bawią się na zewnątrz. Lepili drugiego już bałwana. Mogłam śmiało stwierdzić, że zima to chyba ulubiona pora roku Charlesa. Nawet latem aż tyle nie wołał, że chce na dwór jak teraz. Justin natomiast chętnie mu towarzyszył, super się na nich razem patrzyło. Podczas, gdy u sąsiadów śniegu leżało po kolana, u nas podwórko było całkowicie wyjeżdżone sankami. Trudno było nakłonić ich, aby przyszli do domu na obiad. Uśmiechnęłam się, gdy Charles zauważył, że stoję w oknie. Odmachałam mu, a on obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Od jakiegoś czasu wszystko układało się naprawdę świetnie. Od czasu, gdy dowiedziałam się, że Maggy nie może mieć dzieci, naprawdę się do siebie zbliżyłyśmy. Jak chyba jeszcze nigdy do tej pory. Spędzałyśmy ze sobą więcej czasu, robiłyśmy dużo różnych rzeczy, stałyśmy się sobie jeszcze bliższe. Traktowałyśmy się jak siostry i dla mnie naprawdę była jak rodzeństwo. Miło się na nią patrzyło w ciągu ostatnich tygodni, ciągle się śmiała i próbował nie myśleć tylko i wyłącznie o najgorszym. Nie zdarzało się jej już płakać po nocach. Ale więcej mówiła o Dylanie. Cieszyła się moim szczęściem i więcej czasu spędzała także z Charlesem. On ją uwielbia. Sądzi, że to najlepsza ciocia na świcie i śmiało mogę się z tym zgodzić. Dawała z siebie wszystko. Powiedziałam o całej sytuacji Justinowi i naprawdę wykazał się ogromnym zrozumieniem. Cieszyłam się, że miałam wokół siebie takich ludzi. Gdy na świat przyjdzie fasolka, nie będzie szczęśliwego człowieka ode mnie. Miałam wszystko czego chciałam.

  __________________________________

Dziś rozdział krótszy niż zazwyczaj i na szybko, ale nie miałam warunków do pisania :/ życzę miłego wieczoru <3

4 komentarze:

  1. Ojej super rozdzial, ale troszke szkoda mi Maggy. Taka smutna, Jejku szkoda ze Dylan nie żyje... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział jest napisany tak,że wydaje się jakby był pisany przez doświadczonego pisarza jest naprawdę GENIALNY <3 Koniec rozdziału jest tak napisany jakby był to już ostatni,poczułam żal że zbliża się koniec opowiadania.Czytam ff prawie od początku i z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej .Gratulacje i nie przerywaj pisania bo jesteś w tym bardzo dobra :* Czekam na dalsze losy bohaterów i liczę na happy end naszej kochanej Jloe jak i Maggy ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju.. dziękuję Ci za takie piękne słowa.. aż nie wiem co powiedzieć, nie macie pojęcia jakie to miłe czytać takie opinie <3 mogło się wydawać, że to już koniec, bo to praktycznie jest już koniec. Zostały dwa rozdziały i epilog, ale mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć przy kolejnym opowiadaniu bo nie mam zamiaru kończyć przygody z pisaniem <3 mam dzieje, że pogodzicie się z każdym zakończeniem, bo nie mogę nic obiecać ani zdradzić <3 jeszcze raz strasznie mocno dziękuję za takie słowa <333

      Usuń

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)