Otworzyłam przestraszona
oczy, próbując uspokoić nierówny oddech. Po kilku długich chwilach zdałam sobie
sprawę z tego gdzie jestem. Widziałam jedynie ciemność, ale wiedziałam już
dlaczego się tu znalazłam. Wstrzymałam powietrze, gdy Justin przerzucił rękę
przez moją talię i bliżej do siebie przyciągnął. Czułam we włosach jego
spokojny oddech. Nie miałam pojęcia, która może być godzina, ale nie chciałam
go obudzić kolejny raz. Pomyślałam o Maggy i poczułam jak w moim brzuchu się
wszystko przewraca. Tak, to właśnie tego dotyczył mój zły sen.. Odwróciłam się
do Justina i wtuliłam w jego tors. Objął mnie ramieniem tak, że czułam się
niemal niewidzialna. Splątał w dziwaczny sposób nasze nogi i pocałował mnie w
czoło.
-Śpij, Kochanie.
Wybełkotał prawie
niezrozumiale i odgarnął na bok moje włosy. Nie chciałam, żeby całkiem się
przebudził, więc nie odpowiedziałam. Za moment znów czułam jego równy oddech.
Spał. Kanapa wcale nie była tak niewygodna, jak myślałam. Miałam nadzieję, że
było jakoś nad ranem, bo byłam pewna, że już nie zasnę. Myślałam o Maggy. Tak
bardzo jej współczułam… nie wiedziałam co mądrego mam jej powiedzieć, gdy
siądziemy do śniadania. Gdy zostaniemy same. Czy wypadałoby mi coś powiedzieć,
czy nie powinnam ciągnąć tematu, by nie zrobić jej przykrości. Złapałam się za
brzuch, z myślą o fasolce. Ta cała sytuacja była taka niezręczna..
-Chloe.. dlaczego nie śpisz?
Podniosłam głowę, gdy
usłyszałam Justina. Tym razem brzmiał dużo pewniej i bardziej stanowczo.
-Ehm.. śpię, tylko..
-Co się dzieję? Niemal słyszę
bicie Twojego serca.
Przełknęłam z trudem ślinę.
Nie chciałam, aby wypytywał mnie o Maggy. Znów nie odpowiedziałam, wiec Justin
ponownie się odezwał.
-Która godzina?
Wygrzebałam się z uścisku
Justina i sięgnęłam do stołu po telefon. Poczułam ulgę.
-Siódma czterdzieści dwie.
Wydawało się być trochę za
ciemno jak na taką porę. Pogoda pewnie była do kitu.
-Więc dlaczego nie śpisz?
Martwisz się Maggy?
Przyciągnął mnie z powrotem
do siebie i pocałował w skroń. Ułożyłam się znacznie wygodniej, nie obawiając
się już, że go obudzę. Do budzika zostało nie całe dwadzieścia minut. Zamknęłam
oczy.
-Tak. Ale nie chcę o tym
teraz rozmawiać, dobrze?
Przez chwilę milczał, ale
czułam, że się uśmiecha.
-Jasne, nie naciskam. .
Wygodnie Ci?
Zmienił ton. Chyba chciał mnie
jakoś rozweselić. Zaśmiałam się i pocałowałam Justina w tors. Zamruczał z
zadowolenia pod nosem.
-Myślałam, że będzie gorzej.
Ale może gdybyś się nie rozpychał…
-Co?
Zaśmiałam się, gdy
usłyszałam jego oburzony ton. Tak naprawdę to trzymał mnie przy sobie tak
blisko, że bliżej się nie dało. Mieliśmy sporo miejsca. Ale lubiłam, gdy się ze
sobą przekomarzaliśmy . Potrzebowałam teraz jego dobrego humoru, na
pocieszenie.
-To co słyszałeś.
-Ja dopiero mogę zacząć.
Przełożył nogę przez moje
ciało i rękę na drugą stronę mojej głowy. Prawie na mnie leżał. Zaczęłam się
śmiać, robiło się gorąco.
-Justin, jesteś za ciężki.
Zaśmiał się nisko, tak że
poczułam na sobie jego wibrujący tors.
-Nie przeszkadza Ci to,
kiedy się kochamy.
Zaczął całować mnie po szyi
a mi naprawdę chciało się śmiać. Nie wiedziałam jak to możliwe, że on potrafił
poprawić humor w każdej jednej sytuacji. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale
moje wysiłki poszły na marne.
-Justin..
Pocałował mnie, żebym się
zamknęła, wsadzając swoje niecierpliwe ręce pod moją koszulkę. Poddałam się i
owinęłam nogi wokół jego talii. Mruknął zdziwiony, że tak szybko poszło.
-Myślałem, że będziesz
trochę bardziej uparta. Zaczynało mi się to podobać.
Przygryzłam wargę, żeby
powstrzymać śmiech, ale moje ugryzienie przybrało nagle na sile, gdy poczułam kłucie w brzuchu. Któreś z kolei w tym tygodniu. Wcześniej tak nie
miałam. Ale przechodziło naprawdę błyskawicznie szybko. Justin otworzył
przestraszony usta, ale uśmiechnęłam się.
-Coś się dzieję? Boli Cię
brzuch?
Nie zdałam sobie sprawy, że
się za niego złapałam.
-Nie. To było chwilowe.
Wpatrywał się we mnie
szeroko otwartymi oczami, aż nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Podniosłam się i
złożyłam na jego ustach pocałunek. Przerwało nam brzęczenie na stole.
-Pójdziesz obudzić Charlesa?
Przygotuję śniadanie.
-Jasne.
Odpowiedział bez namysłu,
ale nie spieszyło mu się raczej, żeby ze mnie zejść. Oparłam się łokciami o
poduszkę i przechyliłam głowę do tyłu. Moja mina dawała mu chyba wystarczająco
do zrozumienia, bo nie chętnie sięgnął po telefon. Wyłączył budzik i wstał z
kanapy. W sumie to ze mnie.
-I powinieneś coś na siebie
założyć.
Wstałam i złapałam za gumkę
od bokserek Justina, by pociągnąć je nieco do góry. Były zdecydowanie za nisko
i pokazywały zdecydowanie za dużo. Justin wyszczerzył zęby w uśmiechu jakby był z tego dumny a ja
przekręciłam na to oczami. Odskoczyłam na bok, gdy poczułam mocne klepnięcie. Byłam pewna, że jego ręka
odbiła się na moim pośladku.
-Głupi jesteś!
-To było piękne..
Przygryzł wargę i złapał się
za krocze. Nie wierzyłam, że zachowywał się tak, gdy w domu była Maggy..
***
Przeglądałam gazetkę,
skubiąc przy tym płatki z miseczki. Maggy jeszcze spała a Justin z Charlesem
zajęci byli jedzeniem śniadania. Obydwaj mieli dzisiaj dobre humory,
dyskutowali tak zawzięcie jak nigdy. Ja planowałam, jakk zagospodarować
dzisiejszy dzień, by Maggy nie musiała myśleć o żadnych przykrych sytuacjach.
Musiałam przejąć nad tym władze. Miałyśmy dla siebie dużo czasu. Chwyciłam na
ślepo po kanapkę z dżemem i zastygłam w miejscu, gdy zdałam sobie sprawę, że
wylądowała ona jakimś cudem na moim nosie. Podniosłam wzrok znad magazynu i
zdałam sobie sprawę, że oby dwoje się ze mnie śmieją. Tego było za wiele.
-O nie!
-To był Charles.
-Tatooooo!?
Zszokowany Charles spojrzał
na Justina, próbując powstrzymać się od śmiechu. Zamierzałam się odegrać, więc
szybko i niespodziewanie sięgnęłam po
łyżeczkę, która zatopiona była w kremie czekoladowym. Justin odskoczył
momentalnie od stołu, zabierając przy tym Charlesa. Mały śmiał się w niebogłosy.
Justin zwalał winę na Charlesa. Ależ mu było dzisiaj wesoło.
-Który z Was chce się
doigrać.
-Mamo, to był tata,
przysięgam!
Wyciągnęłam łyżeczkę, i
przejechałam nią po policzku Charlesa. Piszczał nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Z każdym krokiem, który stawiałam do przodu, Justin się cofał. Zasłaniał się
dzieckiem, ale nie miałam zamiaru mu tego podarować.
-Poddaj się. I tak jesteś na
straconej pozycji.
Zaśmiał się z moich słów,
obejmując Charlesa jedną ręką. Nim zdałam sobie sprawę ruszył w moją stronę i
ja także wylądowałam w jego objęciach. Miał naprawdę dużo siły. Złapałam się
mocno jego ręki, gdy straciłam grunt pod nogami. Ze śmiechu bolał mnie brzuch.
-I co ja mam z Wami teraz
zrobić?
Justin odwrócił się z nami w
stronę korytarza, ale mój uśmiech zniknął, gdy zobaczyłam stojącą w drzwiach
Maggy. Przyglądała nam się z smutnym wyrazem twarzy. Ten widok musiał ją
przybić.. Justin postawił mnie na podłodze i pewniej złapał Charlesa.
-Idziemy umyć zęby. I buzię.
Pokazał palcem na nią a ja pospiesznie wytarlam dżem z nosa. Justin przerzucił Charlesa przez
ramię i zostawił mnie z Maggy samą. Uśmiechnęła się a ja wskazałam ruchem głowy
na stół.
-Zrobiłam śniadanie, ale..
nie chciałam Cię budzić, pomyślałam, że zjemy później, kiedy będziemy już same.
Ehm.. masz ochotę na coś do picia? Kawę? Herbatę, kakao?
-Kawę.
-Jasne.
Ruszyłam do kuchenki po
czajnik a przyjaciółka zajęła miejsce przy stole. To będzie długi dzień.
GRUDZIEŃ
O piętnastu minut stałam w
oknie i przyglądałam się jak Justin z Charlesem bawią się na zewnątrz. Lepili
drugiego już bałwana. Mogłam śmiało stwierdzić, że zima to chyba ulubiona pora
roku Charlesa. Nawet latem aż tyle nie wołał, że chce na dwór jak teraz. Justin
natomiast chętnie mu towarzyszył, super się na nich razem patrzyło. Podczas,
gdy u sąsiadów śniegu leżało po kolana, u nas podwórko było całkowicie wyjeżdżone
sankami. Trudno było nakłonić ich, aby przyszli do domu na obiad. Uśmiechnęłam
się, gdy Charles zauważył, że stoję w oknie. Odmachałam mu, a on obdarował mnie
najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Od jakiegoś czasu wszystko układało się naprawdę
świetnie. Od czasu, gdy dowiedziałam się, że Maggy nie może mieć dzieci,
naprawdę się do siebie zbliżyłyśmy. Jak chyba jeszcze nigdy do tej pory.
Spędzałyśmy ze sobą więcej czasu, robiłyśmy dużo różnych rzeczy, stałyśmy się
sobie jeszcze bliższe. Traktowałyśmy się jak siostry i dla mnie naprawdę była
jak rodzeństwo. Miło się na nią patrzyło w ciągu ostatnich tygodni, ciągle się
śmiała i próbował nie myśleć tylko i wyłącznie o najgorszym. Nie zdarzało się jej
już płakać po nocach. Ale więcej mówiła o Dylanie. Cieszyła się moim szczęściem
i więcej czasu spędzała także z Charlesem. On ją uwielbia. Sądzi, że to
najlepsza ciocia na świcie i śmiało mogę się z tym zgodzić. Dawała z siebie
wszystko. Powiedziałam o całej sytuacji Justinowi i naprawdę wykazał się ogromnym
zrozumieniem. Cieszyłam się, że miałam wokół siebie takich ludzi. Gdy na świat
przyjdzie fasolka, nie będzie szczęśliwego człowieka ode mnie. Miałam wszystko
czego chciałam.
__________________________________
Dziś rozdział krótszy niż zazwyczaj i na szybko, ale nie miałam warunków do pisania :/ życzę miłego wieczoru <3
Ojej super rozdzial, ale troszke szkoda mi Maggy. Taka smutna, Jejku szkoda ze Dylan nie żyje... :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest napisany tak,że wydaje się jakby był pisany przez doświadczonego pisarza jest naprawdę GENIALNY <3 Koniec rozdziału jest tak napisany jakby był to już ostatni,poczułam żal że zbliża się koniec opowiadania.Czytam ff prawie od początku i z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej .Gratulacje i nie przerywaj pisania bo jesteś w tym bardzo dobra :* Czekam na dalsze losy bohaterów i liczę na happy end naszej kochanej Jloe jak i Maggy ;) :*
OdpowiedzUsuńJeju.. dziękuję Ci za takie piękne słowa.. aż nie wiem co powiedzieć, nie macie pojęcia jakie to miłe czytać takie opinie <3 mogło się wydawać, że to już koniec, bo to praktycznie jest już koniec. Zostały dwa rozdziały i epilog, ale mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i będziecie mi towarzyszyć przy kolejnym opowiadaniu bo nie mam zamiaru kończyć przygody z pisaniem <3 mam dzieje, że pogodzicie się z każdym zakończeniem, bo nie mogę nic obiecać ani zdradzić <3 jeszcze raz strasznie mocno dziękuję za takie słowa <333
Usuń