niedziela, 22 października 2017

Rozdział 34

-Maggy?
Byłam totalnie zaskoczona widząc przyjaciółkę stojącą w drzwiach mojego domu, calutką przemoczoną . Chwyciłam ją pośpiesznie za rękę i wciągnęłam do środka. Woda spływała ciurkiem z jej włosów i ubrań prosto na podłogę. Trzęsła się z zimna i obijała zębami o zęby. Przez chwile myślałam, że odebrało mi mowę, bo nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Wpatrywałam się w nią i nie wierzyłam, że stoi przede mną w takim stanie. Rozbolał mnie z nerwów brzuch.
-Maggy, co się stało?
Powiedziałam ciszej niż zamierzałam a po policzkach Maggy zaczęły spływać kolejne łzy. Pociągała nosem, próbując się uspokoić i coś w końcu powiedzieć.
-Emm. Wsiadłam w pierwszy autobus jaki byłam w stanie złapać i przyjechałam prosto tutaj. Chloe, jesteś jedyną osobą, z która chcę teraz rozmawiać. Przepraszam, że..
-Ćśś… nie przepraszaj.
Przerwałam, próbując ją jakoś pocieszyć. Uśmiechnęłam się słabo, a Maggy wytarła nos w rękaw. Mokry rękaw.
-Mogę zostać u Was na jedną noc? Nie chcę być sama.
-Jasne.. Oczywiście. Jestem pewna, że Justin nie będzie miał nic przeciwko.
Maggy wpatrywała się we mnie intensywnie przez kilka ciągnących się sekund, a potem zarzuciła mi ręce na szyję i mocno mnie przytuliła. Nie zwracałam uwagi na to, że jest mokra, bo wiedziałam, że mnie teraz potrzebuje. Wyobrażałam sobie jak musi być jej teraz zimno.
-Co się stało..?
Przyjaciółka oderwała się ode mnie, i obie spojrzałyśmy na stojącego na schodach Justina. Był zdziwiony chyba również tak samo jak ja. Znów spojrzałam na przemoczoną dziewczynę.
-Maggy, co się stało?
-Chloe.. Chloe, jesteś jedyną osobą, z która chcę teraz rozmawiać.
Próbowała złapać oddech i znów się nie rozpłakać. Poczułam dłoń Justina na moich plechach  i usta przy skroni.. Spojrzałam na niego, ale nie dlatego, by dać mu do zrozumienia,  że powinien nas zostawić same, ale dlatego, że nie wiedziałam nawet co mam jej powiedzieć. Bałam się, że stało się coś naprawdę poważnego. Inaczej by jej tutaj teraz nie było..
-Pójdę po suche ręczniki.
Jeszcze raz pocałował mnie w skroń i wbiegł na schody. Nie mogłam patrzeć na Maggy w tym stanie, rozrywało mi serce.
-Powiesz mi dlaczego tutaj jesteś? O tej godzinie?
-Nie chciałam teraz być sama. Musiałam się z Tobą zobaczyć.
Mówiła jakby na około. Nic konkretnego nie dałam rady z niej wyciągnąć. Justin pojawił się z powrotem dość szybko. Panowała miedzy nasza trójką cisza, to była dziwna sytuacja.
-Będziesz chora.
-Najpierw to powinnaś wziąć prysznic. Później zrobię Wam coś ciepłego do picia i wtedy zostawię Was same, okej?
Maggy spojrzała na mnie jakby z ulgą, a później na Justina. Prawie niezauważalnie ale dostrzegłam na jej twarzy cień uśmiechu. Podeszłam do Justina i zabrałam od niego ręczniki. Stanęłam na palcach i pocałowałam go. Trochę go tym zaskoczyłam, ale oczywiście odwzajemnił pocałunek. Był kochany, pomocny i taki wyrozumiały.
-Dziękuję.
Powiedziałam do niego cicho i złapałam przyjaciółkę za rękę, ciągnąć ją na górę.

***

Weszłam po cichu do kuchni, przywołując Justina do świata żywych. Siedział zamyślony przy stole przy zgaszonym świetle, pomieszczenie oświetlała jedynie lampka nad kuchenką. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. To mnie pocieszyło.
-Utopisz się w tym.
-Swój dałam Maggy.
Szlafrok Justina sięgał prawie do ziemi. Trochę z trudnością się w nim poruszałam, ale to nie był największy problem dzisiejszego dnia. Lub nocy..
-Chodź do mnie.
Justin wyciągnął do mnie rękę, a ja chętnie skorzystałam z jego propozycji. Podeszłam do niego, a Justin posadził mnie sobie na kolanach i objął w pasie. Pocałował mnie w nos a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Maggy bierze prysznic?
-Przygotowałam jej kąpiel.
-A dowiedziałaś się czegoś?
-Maggy zachowuje się, jakby bała mi się o tym powiedzieć. Wciąż nie dowiedziałam się niczego konkretnego, ale gdy zapytałam, czy chodzi o Johnny’ego, na nowo się rozpłakała. Jestem pewna, że to o niego chodzi. Przecież inaczej byłaby z nim, prawda?
Justin położył dłoń na moim policzku, a ja zamknęłam na chwilę oczy. Otworzyłam je dopiero po pocałunku. Wtuliłam twarz w jego ramię, a Justin ciaśniej mnie objął.
-Myszko, myślę, że Maggy potrzebuje po prostu czasu i powinnaś jej go dać. Jesteś jedyną osobą, z którą chce rozmawiać, na pewno wszystko Ci powie. Tylko w swoim czasie.
Pogłaskał mnie pocieszająco po plechach, ale to nie ja przecież potrzebowałam pocieszenia. Bałam się, czy będę umiała dać jej to, co potrafi mi dać Justin. Wystarczyła mi jego obecność, a ja niestety nie mogłam zapewnić tego Maggy. Nie chciałam na nią naciskać, ale przerażało mnie to, że trzyma to wszystko w sobie. Zerknęłam na zegarek. Było w pół do pierwszej. Justin powinien iść spać.
-Maggy pewnie szybko nie zaśnie, a chcę być cały czas przy niej. Nie masz nic przeciwko?
-Masz na myśli to, że mam dzisiaj spać sam?
Podniosłam głowę i pokiwałam twierdząco. Justin ułożył śmiesznie usta, udając smutnego. Dałam mu kilka krótkich buziaków no i uśmiechnął się.
-Nienawidzę spać sam.. no ale w tej sytuacji nie mam nic przeciwko. Rozumiem.
Położyłam dłoń na jego twarzy, by przejechać opuszkami palców po jego policzku. Odsunął jedną część szlafroku, odsłaniając mi nogę. Przejechał dłonią w górę mojego uda i ścisnął je, gdy zacieśniłam palce w jego włosach. Czułam na sobie jego ciężki oddech.
-Jutro musisz wcześnie wstać, powinieneś iść spać.
Mówiłam między pocałunkami, ale Justin całkiem się odsunął, spoglądając na mnie.
-Poradzę sobie. Możesz iść na górę, łóżko jest Wasze.
-Posiedzimy w salonie.
-Prześpię się na kanapie, przynajmniej Was rano nie obudzę.
Justin był naprawdę wyrozumiały. Cieszyłam się, że tutaj jest.
-No dobra, zrobić Wam herbatę?
-Kakao.
Zaśmiał się. Przez to i ja się zaczęłam śmiać.
-No jasne.
Pocałował mnie w czoło i wstał ze mną, sadzając mnie na krzesło. Podszedł do lodówki i wyciągnął z niej mleko.

***

Leżałyśmy w łóżku już z dobre pół godziny. Wypiłyśmy gorące kakao i zjadłyśmy ciastka. Ja w koszulce Justina, a Maggy w mojej piżamie. Była już o wiele spokojniejsza. Kręciły jej się w oku łzy, ale była opanowana. Jakby nie miała już siły płakać. Wpatrywała się w sufit, a ja bawiłam się jej włosami. Jeśli potrzebowała ciszy, no to chciałam jej ją dać. Poduszka Justina pachniała jego żelem pod prysznic. Naprawdę chciałam, żeby mnie teraz przytulał. Przyzwyczaiłam się zasypiać w jego objęciach. Zawsze przed snem bawił się moimi włosami,  tak jak ja teraz robiłam to z włosami Maggy, głaskał po policzku, a gdy nie mogłam zasnąć, nucił coś pod nosem. To zawsze pomagało. Wyrwałam się z tych przyjemnych myśli, gdy Maggy odwróciła się nagle w moją stronę. Wsadziła dłoń pod policzek i się lekko uśmiechnęła.
-Chcesz porozmawiać?
Pokiwała twierdząco głowa, ale przez chwile jeszcze milczała.
-Rozstałam się z Johnnym.
-Zerwałaś z nim?
-To on zostawił mnie.
Łza poleciała jej po skroni na poduszkę.
-Pokłóciliście się?
-Jest tchórzem.
Podciągnęła pod twarz pościel i mocno ścisnęła ją w dłoni. Chciałam ją jakoś pocieszyć, przytulic. Ale miałam wrażenie, że jeśli tylko ją dotknę, rozleci się. Otworzyła usta, żeby znów coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Nie chciałam się na razie odzywać, chciałam pozwolić jej wszystko z siebie wydusić. Pozwolić jej mówić. Gdy na nią patrzyłam, miałam wrażenie, że zaraz sama wybuchnę płaczem. Pociągnęła nosem i się odezwała.
-Myślę, że ja nawet go nie kocham. Nikogo nie pokocham tak mocno jak Dylana. Ja nie chcę nikogo kochać tak mocno jak Dylana. Nie chcę, Chloe.
Nie wytrzymałam i mocno ją do siebie przytuliłam. Tak jak przewidywałam, rozpłakała się. Próbowała złapać oddech, ale nie przestawała mówić. Głaskałam ją po włosach.
-Ja nie chcę żyć bez niego. Myślę, że nigdy mi się to nie uda. Odsuwam od siebie wszystkich po kolei. Mimo to miałam nadzieję, byłam naiwna i myślałam sobie, że może jednak coś się uda. Ale może życie już nigdy nie będzie takie samo.
-Maggy, o co chodzi? O czym Ty mówisz? Dlaczego pokłóciłaś się z Johnnym?
W reakcji na moje pytanie całkiem się uspokoiła. Tak nagle. Tylko głośno oddychała.
-Mogę zgasić? Chciałabym spróbować zasnąć.
Pokazała kiwnięciem głowy na lampkę nocną.
-Jasne.
Maggy zgasiła swoją a ja swoją. Przysunęła się do mnie z powrotem i obie się przytuliłyśmy. Miałam jednak wrażenie, że to nie koniec, że jest jeszcze coś o czym chce mi powiedzieć. Chciała odpowiedzieć na moje pytanie, ale wolała nie patrzeć mi w oczy. Ciemność dodawała jej odwagi. Nie myliłam się.
-Chloe?
-Tak?
-Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra? Jesteś teraz najważniejszą osobą w moim życiu.
Miałam wrażenie, że się rozpłaczę. Zdałam sobie teraz sprawę, że przez ostatnie czasy, to ja naprawdę nie miałam dla niej za dużo czasu. Oprócz mnie miała tylko tatę, z którym nie dogadywała się prawie wcale. Gdy zniknęłam.. zostawiłam ją naprawdę samą. Łzy zaczęły mi spływać po policzku ale nie chciałam ich wycierać, żeby Maggy nie wiedziała, że płaczę.
-Ty zawsze byłaś dla mnie jak siostra.
Wiedziałam, że uśmiechnęła się na moje słowa. Poczułam jak trochę radości wypełniło pokój. Przez dłuższą chwilę panowała jednak cisza.
-Dobranoc, Maggy.
-Chloe..
Odpowiedziała pośpiesznie, jakby nie chciała, abym tego mówiła. Poprawiła głowę na moim ramieniu. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w brzuchu. Ale to nie przez fasolkę. To było coś innego. Coś co przerwało dłuższą ciszę.
-Jakiś czas temu poszłam do lekarza. Nic wielkiego, zwykła wizyta u ginekologa. Po prostu któraś z kolei. Lekarz zaproponował, że zrobi mi kilka dodatkowych badań. Że nic się nie dzieję, po prostu chce je zrobić. Więc się zgodziłam.
Mówiła spokojnym głosem, co jakiś czas pociągała nosem. Z moich oczu kapały łzy, mimo że niczego jeszcze nie usłyszałam. Ale zaczęłam głośniej oddychać. Chciała mi powiedzieć coś naprawdę ważnego.
-Trzy tygodnie temu dostałam wyniki. Przez pierwsze cztery dni próbowałam zachowywać się, jakbym w ogóle ich nie dostała. Nie chciałam ich otworzyć. A raczej bałam się je otworzyć. Gdy to w końcu zrobiłam.. nie miałam odwagi powiedzieć o tym Johnny’emu. Ale dziś w końcu to zrobiłam i .. chyba wolałam go okłamać. I zakończyć to inaczej. Nie chciałam tego od niego usłyszeć.. ale usłyszałam.
-Jakie były wyniki?
To pytanie wyleciało z moich ust naprawdę niezamierzenie. Chciałam ugryźć się w język, ale Maggy to nie zraziło.
-Nie mogę mieć dzieci. Nigdy nie będę mogła zostać mamą. Nigdy nie poczuję jak to jest. On postanowił się wycofać.
-Och, Maggy.
Ścisnęłam ją mocno, zaciskając powieki. Zaskoczyła mnie i nie wiedziałam jak mam zareagować. Tak samo jak nie wiedziałam jak zareagować, gdy zobaczyłam ją wcześniej w drzwiach. Tak bardzo chciałam, żeby był tu teraz Dylan. On byłby lekiem na wszystkie jej problemy.
-Nie chcę, żebyś o tym teraz myślała. Chciałam po prostu, żebyś o tym wiedziała. Czuje się teraz lepiej z tego powodu… powinnyśmy iść spać.

***

Długo nam obu zajęło zaśnięcie, ale ja co chwilę się budziłam. Maggy na szczęście spała. Przez ostatnie dwie godziny myślałam o tym co powiedziała mi przyjaciółka. Było mi jej żal, bo nie zasłużyła na utratę tak ważnych dla niej rzeczy i osób. Sięgnęłam po komórkę i zamknęłam szybko oczy, gdy ekran całkowicie mnie oślepił. Była za dziesięć czwarta. Wstałam z łóżka i naciągnęłam nad kolana skarpety. Nie chciałam nikogo obudzić, ale nie mogłam uleżeć. Zeszłam na dół i weszłam po cichu do kuchni. Nalałam do szklanki wody i usiadłam przy stole. Podskoczyłam na krześle, gdy usłyszałam głos Justina.
-Chloe?
Wyszłam z kuchni i spojrzałam na kanapę. Był zaspany.
-Co tu robisz?
-Nie chciałam Cię obudzić.
-Chodź tu.
Podeszłam do kanapy i usiadłam na jej skrawku. Justin podniósł się i założył za ucho moje włosy.
-Dlaczego nie śpisz?
-Nie mogłam zasnąć.
-Chcesz spać ze mną?
-Tutaj?
Justin przesunął się i odrzucił kołdrę. Tak naprawdę z chęcią położyłam się obok niego.
-Będzie niewygodnie.
-Nie prawda. Chodź bliżej.
Wtuliłam się w jego ciało a Justin ciasno objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się, gdy pocałował mnie w głowę.
-Porozmawiałyście?
Mówił zaspanym tonem. Wiedziałam, że ma zamknięte oczy i jest naprawdę śpiący.
-Tak.
Odpowiedziałam naprawdę cicho. Łzy znów zaczęły napływać mi do oczu. Próbowałam nie pociągać nosem, ale nie za bardzo mi się to udawało.
-Skarbie, Ty płaczesz?
-Nie.
-Och, Chloe.
Zaczął głaskać po włosach. Cieszyłam się, że z nim teraz byłam.
-Spałaś coś?
-Nie mogłam.
-Dlatego jesteś taka markotna? Powinnaś spróbować zasnąć.
Mocniej się w niego wtuliłam. Miał gorące ciało.
-Śpij, Aniołku.
Zamknęłam oczy. I od razu poczułam, że chce mi się spać. Chyba przyjście tu było naprawdę dobrą decyzją.


4 komentarze:

ZACHĘCAM DO ZOSTAWIENIA PO SOBIE KOMENTARZA :)