Charles stał na drugim
stopniu, więc śmiało mogłam nachylić się, by pocałować go w czoło. Przetarł
oczy, spoglądając na Justina.
-Dlaczego krzyczycie?
Wyprostowałam się, gdy kątem
oka zauważyłam, że Justin idzie w naszą stronę. Słyszałam jak bierze głęboki
oddech, by wygłosić za chwilę coś załagadzającego. Wziął Charlesa na ręce i
odwrócił się w moja stronę. Mówił do syna, ale oczu nie spuszczał ze mnie.
-Wszystko jest w porządku,
po prostu.. trochę się zdenerwowałem, nie potrzebnie. Zrobię Ci śniadanie, na
co masz ochotę?
Charles spojrzał na mnie,
jakby czekał, aż potwierdzę słowa Justina. Uśmiechnęłam się do chłopca, a on
robiąc to samo, objął Justina za szyję.
-Grzanki! Z czekoladą!
-No tak, jasne. Czekolada.
Spuściłam wzrok a Justin
przybliżył się i pocałował mnie w głowę.
-Powinnaś leżeć i
odpoczywać, pamiętasz jaki był warunek, prawda?
Spojrzałam na niego i
kiwnęłam twierdząco głową. Nie miałam już ochoty na żadne dyskusje. Nie przy
Charlesie.
-Zaczekaj na mnie.
Justin poszedł z małym do
salonu i włączył mu telewizor. Charles rozsiadł się na kanapie chwytając
pilota. Nie był to najlepszy pomysł, ale wiedziałam, że Justin próbuje znaleźć
rozwiązanie, aby jak najlepiej zaopiekować się naszą dwójką naraz.
-Zrobisz mi też kakao?
-Od tej czekolady będziesz
chodził cały dzień do tyłu.
Charles zaśmiał się, a
Justin rozczochrał mu włosy. Na sam ten widok złość na Justina momentalnie mi
przechodziła. Nie lubiłam i nie chciałam się z nim sprzeczać, zwłaszcza gdy to
on miał więcej racji ode mnie. Zostawił Charlesa w salonie i podszedł do mnie.
Zabrał moje kule i wziął mnie na ręce. Naprawdę byłam mu wdzięczna, bo
wycieczka po schodach w tę stronę wydawała się najgorszym do kilku dni
wyzwaniem.
-Gniewasz się?
-Nie.
Odpowiedziałam bez
zastanawiania się, a Justin spojrzał na mnie zaskoczony. Objęłam go mocniej za
szyję, gdy przystanął.
-Naprawdę?
-Tak. I nie chcę już o tym
rozmawiać.
Justin pocałował mnie w
czoło i ruszył przez korytarz. Nagle rozluźnił się i nie był już ani trochę
spięty. Uśmiechnęłam się pod nosem.
WRZESIEŃ
Zaparkowałam auto przed
domem i zgasiłam silnik. Był dziś naprawdę cudowny dzień, chyba nikt nie był w
stanie zepsuć mi humoru. Złapałam papiery z fotela obok i jeszcze raz
przyjrzałam się wynikom badań. Chyba nie mogłam dostać dziś lepszej wiadomości.
Chciałam jak najszybciej pokazać je Justinowi, ale musiałam cierpliwie czekać,
aż wróci z pracy. Charles był w szkole więc miałam trochę czasu dla siebie.
Byłam dziś ogromnym wulkanem pozytywnej energii. Wpakowałam papiery do torebki
i wysiadłam z auta. Zabrałam zakupy z bagażnika i ruszyłam do drzwi. Zdziwiłam
się, gdy zdałam sobie sprawę, że są otwarte. Poczułam jak nagle przewraca mi
się w żołądku a w głowie dudni niemiłosiernie mocno. Wstrzymałam oddech i po
cichu weszłam do środka. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę, by być w razie czego w
gotowości. Przystanęłam nagle, gdy usłyszałam znajomy mi głos. Po chwili
odezwał się także Justin. Ruszyłam szybko do kuchni.
-Justin?
Zaskoczył mnie swoją
obecnością, powinien być teraz w pracy. On na mój widok też nieco się z dziwił,
ale było to raczej coś w stylu bardziej negatywnego zaskoczenia niż pozytywnego.
Podszedł do mnie szybko i odebrał zakupy.
-Jesteś strasznie nie
usłuchana.
Pocałował mnie w czoło i
ruszył z zakupami do blatu. Stół był zajęty. Leżało na nim mnóstwo papierów z
jakimiś szkicami, których za bardzo nie rozumiałam. David wyprostował się, gdy
podeszłam do stołu.
-Cześć, Chloe.
-Heej.. co robicie?
Wsadziłam telefon z powrotem
do kieszeni dżinsów, przyglądając się temu do leżało na stole.
-Nie przeszkadzaj sobie,
zaraz wrócę.
Justin uśmiechnął się do
Davida i złapał za moją dłoń. Splątał nasze palce, ciągnąć mnie do salonu.
Stanął obok kanapy i usiadł na jej oparciu. Przyciągnął mnie bliżej siebie, tak
bym stanęła między jego nogami i objął mnie w udach. Skrzyżowałam ręce na
piersi, Justin się na to cicho zaśmiał.
-Dlaczego nie ma Cię w
pracy?
-Właściwie, to.. w sumie
jestem w trakcie pracy.
Tata Justina przysłał go z
papierami do domu? No w sumie David też tu był, więc jakiś sens to miało.
Chociaż nie do końca, bo nie rozumiałam
tej sytuacji. Justin znów się zaśmiał i pocałował mnie w brzuch.
-Ok, wyjaśnię Ci to.
Rozmawiałem z tata, już jakieś kilka dni temu, i.. otwieram swój warsztat. Tak
jak zawsze tego chciałem. Chce być w domu, blisko Ciebie. Zwłaszcza teraz, gdy
będziemy mieć drugiego dzidziusia. David zna się na tym, pomoże mi. Potrzebny
jest mały remont, ale to kwestia tygodnia, dwóch, i mogę zaczynać.
Otworzyłam zaskoczona usta,
ale szczerze ten pomysł podobał mi się. Rozmawialiśmy o tym już kilka razy, ale
nie wiedziałam, czy to do końca tak na poważnie.
-Podoba Ci się ten pomysł?
Spytał z lekkim
zdenerwowaniem w głosie. Nachyliłam się, by go pocałować.
-Jasne. Cieszę się, i to
bardzo.
Naprawdę była to miła
wiadomość, chciałam mieć Justina cały czas blisko siebie. No zwłaszcza teraz.
Poza tym, było to coś, co naprawdę kochał.
Justin pociągnął mnie do
siebie, bym usiadła mu na kolana. Objęłam chętnie jego szyję, a Justin wsadził
palce między kosmyki moich włosów. Kochałam jego namiętne pocałunki, ale nie
trwało to niestety zbyt długo. Justin odsunął się ode mnie, z poważną miną.
-A co u lekarza, dlaczego
nic nie mówisz?
-Zaczekaj.
Wyplątałam się z jego
uścisku i ruszyłam biegiem do kuchni po torebkę. Wyjęłam z niej szybko wyniki i
spojrzałam na Davida. Przyglądał mi się. Poczułam lekkie zakłopotanie, mimo że
byłam w swojej kuchni. Podeszłam do stołu, przyglądając się rysunkom, nie za
wiele z nich rozumiałam. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Przełknęłam
głośno ślinę.
-Ładne.
Spojrzałam na Davida a on
się zaśmiał.
-Dziękuję.
Odpowiedziałam uśmiechem i
podniosłam do góry kartki, które trzymałam w ręku, jakby w celu wyjaśnienia.
Nie powiedziałam jednak nic i szybko opuściłam kuchnię. To było dziwne. Justin
siedział na swoim miejscu i cierpliwie czekał. Podeszłam do niego i podałam mu
kartki. Najpierw spojrzał na mnie, przedłużając spojrzenie, a później na wyniki
badań. Zstępowałam z nogi na nogę, czekając aż skończy czytać. Denerwowałam
się, choć nie wiem czym. Justin podniósł nagle wzrok znad kartki, otwierając przy
tym usta.
-Czy to znaczy, że wyniki
badań krwi są prawie idealne? I reszta też?
Pokiwałam twierdząco głową,
a Justin wstał i objął mnie w pasie. Okręcił się raz i dopiero wtedy postawił
mnie z powrotem na podłodze.
-Nie masz pojęcia jak bardzo
się cieszę.
-Wiem.
To było jedyne słowo, które
zdążyłam odpowiedzieć, zanim nie przywarł swoimi ustami do moich. Pocałunek był
jeszcze bardziej namiętny niż przed chwilą, miałam ochotę pchnąć go na kanapę,
ale zamiast tego odsunęłam się od niego, gdy usłyszałam kaszlnięcie Davida. Oby
dwoje odwróciliśmy się w jego stronę. Przetarłam palcem po ustach i spuściłam
wzrok.
-Nie chcę Wam przeszkadzać,
ale.. dzwoni Greg.
-Tak, jasne. Już idę.
Speszony David zniknął z
naszego pola widzenia, a Justin jeszcze raz mnie do siebie przyciągnął.
-Muszę załatwić resztę
spraw. Żeby jak najszybciej to skończyć.
-Jasne.
Uśmiechnęłam się, a Justin
złożył na moich ustach kilka szybkich pocałunków. Zaśmiałam się.
-Powinnam coś ugotować.
-Przeniesiemy się tutaj.
Nie chciałam przeszkadzać,
ale cieszyłam się, że kuchnia zostaje tylko do mojej dyspozycji.
***
-Dzięki, do jutra.
-Na razie, stary.
Zamknęłam piekarnik i
złapałam za łyżkę, by pomieszać sos. W domu nagle zrobiło się o wiele ciszej. Nie
zdążyłam się odwrócić, a Justin był już za mną. Podskoczyłam lekko, gdy złapał
mnie w pasie.
-To tylko ja.
Odwróciłam się do niego i
oparłam o blat. Od razu zostałam do niego lekko przyciśnięta i obdarowana
delikatnymi pocałunkami w policzek i kącik ust.
-Justin, muszę pilnować..
Przerwał mi, mocno
przywierając swoimi wargami do moich. Pociągnął mnie do siebie, by sięgnąć ręką
i wyłączyć kuchenkę.
-Justin, co Ty robisz?
-Obiad może poczekać.
-Ale..
Znów przerwał mi, zasypując
mnie pocałunkami. Złapał mnie pod udami i odwrócił w stronę stołu, by móc mnie
na nim posadzić. W takiej pozycji musiałam zadzierać głowę jeszcze wyżej niż
zawsze. Zaczął odpinać guziki od mojej koszuli. Zaśmiałam się a Justin zaczął całować
mnie po szyi.
-Co?
Zapytał między pocałunkami.
-A piekarnik?
-Ile mamy czasu?
-Trzydzieści minut.
Zsunął moją koszulę po
ramionach i odsunął na środek stołu. Złapałam za jego t-shirt, a Justin w
jeszcze w tej samej sekundzie przeciągnął go sobie przez głowę.
-Masz ochotę zrobić to
tutaj?
Poczułam przyjemne ukłucie w
dole brzucha. Trochę mnie zaskoczył tą całą sytuacją, ale podobało mi się to,
nie miałam zamiaru się wycofywać. Poza tym byliśmy w domu sami.
-Wolałabym na górze.
Justin bez zastanowienia
oplótł się w talii moimi nogami i ruszył ze mną w stronę schodów. Wszystko
działo się naprawdę szybko. Gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni rzucił mnie na
łóżko i od razu zawisł nade mną.
-Masz piękną skórę.
Pocałował mnie pod uchem, po czym przejechał językiem wzdłuż
szyi. Poczułam przyjemny dreszcz i złapałam za pasek od jego spodni. Justin uśmiechnął
się i wyprostował. Odpięłam rozporek, a Justin szybko pozbył się spodni.
-Marzyłem o tym od jakiejś
godziny. Nie mogłem się skupić na pracy.
Zamknęłam oczy, gdy przejechał
językiem po całej długości mojego dekoltu i brzucha, zatapiając go w pępku.
Jęknął cicho, gdy zacisnęłam palce w jego włosach. Obydwoje zastygliśmy w
miejscu, gdy telefon Justina zaczął dzwonić. Przeklął pod nosem, ale nie
zamierzał nawet zobaczyć kto dzwoni. Znów spotkaliśmy się twarzą w twarz.
Pocałunki Justina były intensywne i zachłanne, momentami moja klatka piersiowa
przypominała jeszcze o sobie krótkimi pojedynczymi kłuciami, ale nie zwracałam
na nie już uwagi. Odsunęłam się jedynie, by złapać trochę powietrza.
-Odbierz, albo to wyłącz.
Justin niechętnie podniósł
się i sięgnął po swoje spodnie. Podniósł na mnie wzrok znad telefonu ani nie
odbierając, ani się nie rozłączając. Podniosłam się z pościeli, opierając ciało
na łokciach. Justin wcisnął zieloną słuchawkę i odrzucił spodnie na bok.
Głośnik był na tyle głośny, że bez problemu słyszałam rozmowę.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry, ehm..
prosiłabym, aby przyjechał pan po syna.
-Coś się stało?
-Charles uderzył kolegę.
***
-Zapnij pasy.
Wzdrygnęłam się, gdy Justin trochę
za mocno trzasnął drzwiami z tyłu. Szybko zajął miejsce za kierownicą i
spojrzał na mnie. Był zły, więc to ja postanowiłam zacząć rozmowę. Odwróciłam
się na fotelu i spojrzałam na Charlesa. Miał załzawione oczy.
-Powiesz nam dlaczego go
uderzyłeś?
-Bo mówił głupie rzeczy.
-Ale to nie powód, żeby go
zaraz bić. Takich rzeczy się nie robi, można było załatwić to inaczej.
Spojrzałam na Justina i
widziałam jak zaciska szczękę. Wiedział, że na niego patrzę i oznacza to, że
powinien się trochę uspokoić. Krzykiem za dużo nie zdziała.
-Co ci powiedział?
Charles przetarł oczy i
spojrzał na mnie chcąc się rozpłakać. Przez chwilę milczał, ale zdobył się w
końcu na odwagę.
-Że przestaniecie mnie
kochać.
-Co takiego?
Justin zdążył już trochę
złagodnieć. Mały pociągnął nosem.
-Że zapomnicie o mnie jak będę
miał brata i nie będziecie mnie już kochać tak jak teraz.
Zrobiło mi się go naprawdę
szkoda, gdy zobaczyłam w jego oczach łzy. Justin uśmiechnął się lekko i
spojrzał najpierw na mnie a później na syna.
-Skarbie, to co powiedział
Twój kolega ani trochę nie jest prawdą. Nigdy nie przestaniemy Cię kochać. Ani
ja, ani mama. Ani nawet Twój brat.. czy siostra.
Uśmiechnęłam się widząc, że
Charles się uspokaja. Znów pociągnął noskiem i odpiął pasy. Wspiął się na fotel
Justina i mocno objął go za szyję. Chwilę później siedział już na jego
kolanach.
-Obiecujecie?
-Jasne, że tak. Będziemy Cię
kochać aż do końca świata. Umowa?
Charles uśmiechnął się i
pokiwał twierdząco, a Justin pocałował go w głowę. Uwielbiałam, gdy był taki
czuły wobec Charlesa, gdy się na nich patrzało, rosło serce. Uśmiechnęłam się i
odruchowo złapałam za brzuch. Chciałam, aby fasolka była już na świecie.
Dlaczego tak długo nie pojawia się nowy rozdział????
OdpowiedzUsuńOjej to takie kochane... <3
OdpowiedzUsuń/Misia